Nieśmiertelni ~ Kolebka Upadłych Aniołów
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


 
 
IndeksDomek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptyLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS

Go down 
3 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Gość
Gość




Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptySob Cze 22, 2013 6:30 pm

Nie wyszło tak, jak wyjść miało. Zdecydowanie. Chciał załatwić wszystko ot, za pierwszym razem, bez świadków, bez żadnych komplikacji. No ale no… nie wyszło właśnie. Głównie za sprawą Sahira, który chyba chciał skoczyć z dachu (bo ostatecznie Yve sam pewien nie był, czy przypadkiem nie siedział tylko po to, żeby się tego ohydnego piwa napić). Zamiast wypełniać zlecenie jak na dobrego pracownika przystało, posiedział sobie i porozmawiał z barmanem z „Upadłego Anioła”. Pewnie byłby zły, ale zbyt bardzo cenił sobie towarzystwo, o, innych, żeby coś takiego mogło go złościć w jakimś stopniu. Jasne, musiał przedłużyć umowę i się tłumaczyć, dlaczego, co i jak konkretnie. Zwłaszcza, że klient był naprawdę wścibski.
Yve westchnął głośno i odgarnął do tyłu brązowe włosy, jedną dłonią przeszukując kieszenie spodni. Oparł się jednym ramieniem o drzwi i… i trach! Drzwi otworzyły się same, z hukiem uderzając o ścianę, a sam elf wyrżnął jak długi i tylko miękki dywan ochronił go przed bolesnym upadkiem. Jęknął cicho i wymamrotał coś pod nosem w swoim ojczystym języku i zaczął powoli zbierać się z podłogi.
- Cyśka, dlaczego, u licha, nie zamknęłaś drzwi na klucz, jak mówiłem? – krzyknął w głąb domu, gdy udało mu się usiąść na podłodze. Zrzucił plecak z ramion i rozwiązał buty, po czym rzucił je pod ścianę niedbałym gestem. Wstał i zamknął drzwi, wcześniej jeszcze wyglądając uważnie na ulicę, czy aby nikt się podejrzany tam nie kręcił. Wsunął klucz do zamka i przekręcił, po czym wyjął go i wrzucił do kieszeni.
Podniósł z podłogi plecak i powiesił go na jednym z wieszaków na ścianie. I dopiero wtedy rozejrzał się tak dokładniej. I niemal od razu zamarł, patrząc najpierw na krew na podłodze, a później na otwarte drzwi do Gabinetu. Z iście elfią szybkością pognał do swojego Tajnego-Pokoju-Na-Wszystko-i-Na-Nic. I co zobaczył jako pierwsze? Nóż wbity w drewnianą podłogę po sam trzonek. Gwałtownie pobladł i automatycznie na jego lewym dłoni pojawiła się cięciwa z kurzu i pyłków, a zaraz po niej strzała. Yve uniósł tak uzbrojoną dłoń na wysokość swojej piersi i bardzo powoli ruszył w kierunku Dużego Pokoju. Nogą ostrożnie otworzył drzwi i zajrzał do środka. I co zobaczył. DEMONA.
Syknął cicho i zaraz zobaczył też Cyśkę, siedzącą na podłodze. Szybko dopadł od niej i jedną ręką stanowczo przesunął za swoje plecy, celując w demona zieloną strzałą. Szlag by to, u diabła.
- Nic ci nie zrobił? Wszystko w porządku? Cysia? Szybko, wyjdź najlepiej z domu, a ja się nim zajmę – mówił to powoli i cicho, by nie obudzić tego demona o psich uszach. Przełknął powoli ślinę, zastanawiając się, czy powinien może zabić go, dopóki spał. Ale z drugiej strony, to byłoby wielce niehonorowe zagranie. A Yve bardzo o swój honor dbał i go cenił. Poza tym, nie chciał zabijać żadnej śpiącej istoty, nawet jeśli ośmieliła się skrzywdzić jego małą Cysię.
Pchnął małą szamankę w kierunku drzwi, mając szczerą nadzieję, że chociaż raz go posłucha. Jak on w ogóle się tutaj dostał? Drzwiami? Pewnie tak! Ta mała szelma znów ich nie zamknęła, a on pewnie miał ochotę zjeść jej duszę, więc za nią lazł, aż trafił do domu! To oczywiste, wszystko jasne! Jakże inaczej niby miałoby być? Że niby Cyśka byłby tak nieodpowiedzialna, że przyprowadziłaby ze sobą demona do domu? Nie no, nawet ona miała dość pomyślunku… nawet jeśli nie jadła szpinaku. Ta czy siak – Yve klęczał na podłodze, cały czas przypatrując się demonowi zmrużonymi z wściekłości oczyma i wciąż celował strzałą prosto w jego głowę, gotów w każdej chwili ją uwolnić.
O nie, on nie pozwoli skrzywdzić tego małego diabła, za nic. Odpowiadał za nią, był jej opiekunem. Gdy teraz o tym myślał, to nie powinien zostawiać jej samej, bo w końcu wciąż była dzieckiem. I to takim, które czasami ma najgłupsze na całym świcie pomysły.
Powrót do góry Go down
Marcysia
Szamanka
Marcysia


Fabularnie : elegancik-panikarz na pomoście.
Liczba postów : 35
Join date : 24/02/2013
Age : 26
Skąd : nojachybaniefiędzie.

Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptyNie Cze 23, 2013 7:37 am


    ...udało się. Telewizor, jak i wszelki inny cenny sprzęt, do którego zniszczenia lepiej byłoby nie dopuścić zważając na konsekwencje tegoż czynu – ocalone. A piesek całkiem spokojny, zdaje się. W każdym bądź razie zrezygnował z obchodzenia „ludzika z czarnej skrzynki” z położonymi po sobie uszami, które z całą pewnością nie zapowiadały niczego dobrego. W ogóle, jego zachowanie... Diabli wiedzą, może i rzeczywiście rzuciłby się na ten nieszczęsny telewizor? Byłby do tego zdolny? Jak tak na niego patrzyła... taak, pewnie tak. No, ale nic. Ze swoich zamiarów, jakiekolwiek by one nie były, najwyraźniej zrezygnował... przynajmniej póki co. I jak na razie to jej całkowicie wystarczało. Z cichym westchnieniem ulgi odłożyła pilot. Jak dotąd jeszcze sobie z nim radziła! Mało tego, uchroniła telewizor przed niechybną śmiercią z rąk... pazurów... demona! Ciekawe, co (kto...?)  będzie następną upatrzoną sobie przez niego ofiarą? No i... czy za drugim razem zdoła go w ten, czy inny sposób powstrzymać, co? W przeciwnym razie może się to dość... ehm... nieprzyjemnie skończyć. Och, to nie ulegało najmniejszym nawet wątpliwościom.
    Przestąpiła nerwowo z nogi na nogę na widok jego reakcji. Czyżby znowu coś... źle? Nie... Wszystko stało się jasne już po chwili. Niemal wyłącznie cudem udało jej się utrzymać równowagę słysząc jego słowa. No bo...
    Co takiego? Yve... wrogiem? N–nie! Nie! To nie wróg. Tylko... to jakby... mój... opiekun? Właśnie! I... tak właściwie, to jego dom. Gdybyś zniszczył telewizor mógłby zdenerwować się jeszcze bardziej, a... i bez tego pewnie  będzie... z-zły... – wydukała, ze strachem myśląc o tym, co będzie, jak już elf wróci i zastanie w środku ją razem z... demonem. Czegokolwiek by w tej sytuacji nie zrobił to na pewno spokojny nie będzie. Jeszcze jak się dowie, co ona tu wyrabiała pod jego nieobecność... w Gabinecie... cholera, niedobrze! Gdyby jeszcze nie ten wbity nóż... Szlag by to, no. I jak ona mu to wszystko niby wyjaśni, tak, żeby się zbytnio... ehm... nie zirytował? I... czy to w ogóle było możliwe?
    Bez reszty pogrążyła się w pesymistycznych myślach, z których wyrwał ją dopiero głos Inu. Nikt... ha, żeby tylko. On w ogóle miał pojęcie, na co się porywał? Dwumetrowego faceta, który dodatkowo zabijał za pieniądze! Na dodatek w jego stanie, kiedy trucizna, pomimo, że znacznie słabiej niż wcześniej, nadal dawała jakieś, choćby znikome, oznaki swojego działania? Jest źle... Może... schowa się gdzieś na ten czas, co? Tak! Schowa i przeczeka! Ale... w takim razie co z pieskiem? O panie, jak ona się z tego wszystkiego wykaraska?
    Wrócił! Wrócił! Aż podskoczyła, słysząc jego krzyk już od samych drzwi. Co teraz? Jak ona mu wytłumaczy? Mogła gdzieś uciec, ale pieska przecież nie zostawi, a nawet jeśli, to prędzej, czy później – choć osobiście stawiała raczej na to pierwsze – i tak ją znajdzie i będzie musiała mu to wszystko wyjaśniać... tylko... no właśnie, jak? Jak miała to zrobić?
    Zaraz... co? W jednej chwili siedziała grzecznie na podłodze i panikowała, a zaraz została siłą przesunięta i na dodatek znajdowała się za... czyimiś plecami. Nie musiała się długo głowić nad tym, kto to był. Ot... cyrk się zaczął.
    Wymamrotała jakieś przekleństwo pod nosem w chwili, gdy została tak bezceremonialnie popchnięta przez Yvego ku drzwiom. O, nie, nie ma tak! Szybko wróciła z powrotem na miejsce, targając go uparcie za rękaw tą swoją prowizorycznie obandażowaną rączką.
    Zostaw go, no! Zostaw! Niczego mi nie zrobił! Ja... sama... znaczy się... w Gabinecie... ale to n-niechcący! I... on mi pomógł! Poza tym... zgodziłeś się na zwierzaka? Zgodziłeś! A on wygląda caałkiem jak pies! I... i jak mu coś zrobisz to... to zobaczysz, o! – rzuciła, by praktycznie uwiesić się u jego ręki. A co, nie da pieska skrzywdzić, nawet, jeśli miałaby znowu go tymi swoimi małymi piąstkami zaatakować, uhm! Chociaż... wątpiła, żeby to coś dało... tak jak ostatnio. No, ale chęci się liczą!
Powrót do góry Go down
Inu
Wojak
Inu


Fabularnie : Ariael - Przewodnik duchowy
Liczba postów : 58
Join date : 05/08/2012

Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptyNie Cze 23, 2013 9:10 am

Sprzęty póki co zostały ocalone, to fakt. Dostał też wyraźne komendy, iż lepiej nie dotykać niczego. Nie przepadał za zakazami, lecz skoro znalazł się pod dachem należącym częściowo do Czarownicy to działają jej zasady. Aż taki głupi nie był, żeby szkodzić swojemu położeniu, które w tej chwili zapowiadało się całkiem-całkiem dobrze. Jedzenie było, posłanie było, ciepło było, pełen pakiet luksusów. Więcej nie potrzebował, chociaż to drapanie za uchem... dziwne, lecz nie było niczym zbędnym. Może pojawiać się częściej takie urozmaicenie. Przydałoby się znaleźć jeszcze jakąś rzekę czy strumień wody, w której mógłby co jakiś czas kąpać się. Nie znał takich pomieszczeń jak łazienka, stąd wędrował myślami ku naturalnym źródłom wody.
Okazało się, że Yve nie był wrogiem, tylko... opiekunem? Aha, czyli coś jak Lucyfer dla demonów, skoro obawiała się go Cysia. Miała słuszne obawy, że nie będzie zadowolony z obecności demona, bo nikt oprócz pobratymców nie tolerował wysłanników piekieł. Stąd jakoś bardzo nie wzruszył się nowiną o tym, że będzie źle. Bo zawsze było źle, a tylko przez kilka chwil mógł odetchnąć. Jak teraz, w kącie, wtulony w obie poduszki. Zupełnie nie przypuszczał, iż wspomniany opiekun wróci już za moment do domu, i to z niespodzianką w postaci wymierzonej strzały w jego stronę. 
Oczywiście nie wiedział o tym, miał zamknięte oczy, lecz pierwsze wołanie nieznajomego gdy wszedł do domu i nakrzyczał na dziewczynę wybudziło młodzieńca z głębokiego snu. Nadstawił uszu i nie poruszał się, udawał, iż śpi dalej. Dalszych słów nie wychwycił dokładniej, ale wyczuwał obecność Yve w Dużym Pokoju, stąd też musiał być gotów na reakcję przybyłego. Lecz gdy usłyszał pchnięcie sporego obiektu (Szamanki) a potem powrót i dawkę okrzyków z jej strony, to już nie mógł dłużej udawać, tylko poderwał się szybko z poduch i usiadł z utkwionym wzrokiem w obie postaci przed nim.
Spoiler:
Nie był zadowolony, iż przerwano mu sen, więc cichy, głęboki pomruk wydobywał się z jego zamkniętych ust. Nie objawiał większego gniewu, może dlatego, że słowa Cysi odniosły się do jego sytuacji. Nie był do końca pewny na ile wysoki elf posłucha swojej podopiecznej, ale nie zepsuje jej protekcji swoim zachowaniem. Jakby nie patrzeć - może mieć tu raj na ziemi, jeśli tylko zachowa odpowiednie pozory. Naprawdę możecie nie wierzyć, ale tak bardzo skupiał się na tym, żeby nie wskoczyć na Yve, iż nawet pomruk ucichł. Zwierzęta wyczuwają nastawienie innych osób, a Niebieskooki nie był zachwycony widokiem demona. Gdyby był to nie zechciałby "poczęstować" Inu zieloną strzałką z dłoni. Inna sprawa, że nie był całkiem sprawny fizycznie, na szczęście miał jeszcze inne atuty, dotąd nie pokazywane obecnym.
Siedział więc w kuckach i lustrował bacznie ślepiami oboje postaci, z nieco oklapniętymi uszami. Nie chciał przyjmować całej dawki krzyków na siebie, gdy już mu dość huczało w głowie. Dobrze, że ruszył nieco szarymi komórkami i nie zaatakował. Rady Fausta nie poszły na marne, lecz niezmiernie ciężko było demonowi zachować spokój. Niech opuści tą broń, bo jak tak dłużej będzie celować nią, to odgryzie mu rękę - przynajmniej taki scenariusz ułożył w kudłatym łebku. To nic przyjemnego być na muszce i tylko czekać na zachowanie Yve. Złote ślepia bardzo głęboko utkwiły w patrzałkach obecnych, jakby chciał przeniknąć do ich umysłów, co w rzeczywistości nie dało się zrobić. Wzrosła czujność do stu procent.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptyNie Cze 23, 2013 9:57 am

Ani myślał, by zdjąć demona z celownika, ale… gdy mała szamanka uwiesiła się na jego ręku, automatycznie przestawiła kierunek lotu strzały tak, że teraz elf celował w jedną z poduszek. Ze zdziwieniem odwrócił głowę w kierunku dziewczyny z miną wielce zbitą z tropu. Ba, zagubioną nawet, jakby do końca nie zrozumiał, co ona chciała mu powiedzieć przez to, co powiedziała. W rzeczywistości zbił go z pantałyk fakt, że mała czarodziejka właśnie mu oznajmiła, że demon – DEMON – będzie jej zwierzaczkiem. Nie ujęła tego może i dokładnie w taki sposób, ale… ale to niczego nie zmieniało, bo właśnie w takiej formie odbijały się jej słowa w głowie elfa.
Bardzo powoli opuścił dłoń i oparł ją o dywan. Cięciwa wraz ze strzałą rozpłynęły się gdzieś w czasie tej drogi. Yve przyglądał się Cyśce ze zbyt zdziwioną miną, by ktokolwiek mógł zarejestrować na jego twarzy choćby szczątkowy gniew. Pomału przeniósł spojrzenie na demona i tym razem jemu posłał tak samo zdumione spojrzenie. Wodził między nimi wzrokiem przez dobrą chwilę. Raz jedno niebieskie ślepie, a raz dwa złote. Z klęczek po prostu opadł na miękki dywan i przejechał dłonią po czole, zdychając bardzo głęboko. Raz, i drugi. A później znowu. Ot tak żeby móc się uspokoić i naprawdę nie krzyczeć… nie chciał krzyczeć, ale nie potrafił się nie złościć. Och, tak – bo był w tamtej chwili bardzo wyprowadzony z równowagi. Może nawet za bardzo. Na chwilę zasłonił oczy i zamknął je, wciąż oddychając głęboko i powoli. Bardzo się cieszył w jakiś sposób, że nikt nie próbuje mu przeszkodzić, gdy usilnie starał się uspokoić.
- Cyśka… - zaczął zadziwiająco spokojnie. Może nawet zbyt spokojnie. – Nie możesz mówić, że on jest twoim zwierzaczkiem, bo jest demonem – przerwał na moment i odetchnął raz jeszcze. – A demony z reguły nie są zwierzaczkami, tylko takimi samymi istotami, jak, o, ty – dodał i odjął dłoń od swoich oczu, by znów mogła wylądować na dywanie.
Bardzo udręczonym wzrokiem spojrzał na demona przed sobą i uważnie mu się przyjrzał. Nie no, tylko ktoś rak postrzelony jak Cysiadło, mógł wymyślić sobie, że przygarnie psowatego demona pod swój dach i nazwie go zwierzaczkiem. Nikt inny nie byłby na tyle lekkomyślny… albo pomysłowy, zależy jak się na to spojrzy. Bo nawet Yve, chociaż jeszcze tego po nim widać nie było, wiedział, jakie byłyby plusy przygarnięcia demona do domu. Na razie chciał po prostu wyjaśnień, niczego więcej. Później, kiedy w końcu całkowicie się uspokoi, zacznie myśleć, co zrobić z tym dalej. I jak. Zgodził się na pieska, ale… ale na pewno nie na takiego! Z drugiej strony – czy nie wyszłoby na to, że skłamał, gdyby teraz się nie zgodził? Zerknął na małą szamankę kątem oka i westchnął. Po raz enty tego dnia i w ciągu najwyżej dziesięciu minut.
- Nie wiem, jak do tego właściwie doszło, więc żądam wyjaśnień – stwierdził, po czym przeniósł spojrzenie znowu na demona, który już ani na niego nie warczał, ani nic. – Wybacz za celowanie w ciebie strzałą, byłem pewien, żeś wrogiem. Jestem Yve – oznajmił i z tymi słowami wyciągnął prawą dłoń do demona.
Tak, najpierw wszystko trzeba wyjaśnić. A uprzejmość to zazwyczaj była najlepsza droga do osiągnięcia kompromisu. Rzecz jasna, o ile to nie była Cyśka, bo z nią kompromisów ustalać się nie dało. Ale przecież ten demon to nie ta szelma, może chociaż on racjonalnie mu wyjaśni, co właściwie się stało, jak i kiedy. I, co również było bardzo ważne, dlaczego. A później, kiedy wszystkiego się już dowie… kiedy w końcu wszystko zostanie ustalone, wyjaśnione, doprowadzone do ładu, gdy dojdą do kompromisu… On już pokaże tej małej szelmie, że to jednak ON rządzi w tym domu. Nawet już na skraju umysłu zaczynały się kotłować jakieś najstraszliwsze kary na świecie – dla niej, rzecz jasna, bo dla normalnych osób wcale nie byłyby takie złe. A teraz krzykiem i tak niczego by nie rozwiązał, jedynie Cyśka rzuciłaby się na niego z tymi swoimi lichymi pięściami, demon z zębami…. A wtedy wzrok Yvego – jak on mógł do tej pory nie zauważyć?! – napotkał prowizoryczny opatrunek na dłoni podopiecznej. Bardzo szybko, ale zarazem z największą delikatnością, złapał ją za nadgarstek i przyciągnął rękę pod swój nos, po czym spojrzał najpierw na demona, a później na małą czarodziejkę.
- Jak to zrobiłaś? – zapytał powoli, jednak tym razem już całkowicie załamanym tonem. Chryste panie, przecież ta dziewczyna się kiedyś zabije przez swoją nieostrożność…
Powrót do góry Go down
Marcysia
Szamanka
Marcysia


Fabularnie : elegancik-panikarz na pomoście.
Liczba postów : 35
Join date : 24/02/2013
Age : 26
Skąd : nojachybaniefiędzie.

Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptyNie Cze 23, 2013 2:39 pm


    A niechby nawet dotykał lizał, czy co mu się tam żywnie podobało... dopóki by nie gryzł i nie drapał, to nie miałaby mu niczego za złe. W końcu to dość oczywiste, że skoro w tak krótkim czasie znalazł się w zupełnie nieznanym mu miejscu, to starał się w nim, w ten, czy inny sposób, zorientować. Tak długo, jak nieśpieszno mu było do niszczenia czegokolwiek – było dobrze. Chociaż... jakie to miało teraz znaczenie? Cokolwiek wątpiła, żeby w takiej sytuacji elfa uspokoiła to, że telewizor był, mimo czyhającego nań wcześniej zagrożenia, cały. Taaak, poważnie w to wątpiła. Pewnie tylko jeszcze bardziej by się zdenerwował, gdyby próbowała w ten sposób odwrócić jego uwagę od tego, co się działo, zamiast się uspokoić. Efekt... co najmniej niepożądany. Chociaż... jak tak teraz na niego patrzyła, to raczej nie wyglądał tak, jak gdyby wściekał się na nią za to, że demona mu do domu przywlekła. Bardziej na... zdziwionego. No co? Zwierzak, jak zwierzak. Może tak nie do końca, ale... liczył się sam fakt. Nie miała pojęcia o co mu chodzi. Zgodził się przecież! I owszem – w jej oczach, gdyby się teraz wymigiwał wyszłoby na to, że faktycznie skłamał. A tyle razy się zarzekał, że co to, to nie, że on nie kłamie, bo to złe jest, a zresztą nawet nie umie i nie jest mu to do szczęścia potrzebne... też coś. Kłamczuch, kłamczuch i tyle. A wymówki wymówkami.
    Zerknęła kątem oka na Inu, słysząc cichy pomruk z jego strony. Tak jakby... nie wyglądał na zbyt zachwyconego tym, co się działo, mimo, że póki co zachowywał się całkiem... spokojnie. Ba, nawet umilkł, jedynie przypatrując się im bacznie. Tak, jak gdyby miał jakiś inny wybór, huh. No nic. Jak na razie jeszcze nie było wcale tak źle. I krzyki się, póki co, skończyły... Może jednak uda się jej jakoś Yvego przekabacić!
    Przeniosła spojrzenie z „pieska” z powrotem na jej opiekuna, zaniepokojona tonem jego głosu. Spokój? Niby dobra rzecz, ale... Już wolała go, kiedy się irytował, czy co tam. Spokój z jego strony nie wróżył niczego dobrego. Już raz miała okazję się o tym przekonać. Drugiego nie przewidywała.
    Jak chcę, to, o, mogę. I będę. Skoro niczym się nie różni ode mnie, czy od ciebie i faktycznie jest „taki sam” to nie miałeś żadnych powodów, żeby celować w niego z tych swoich głupich strzał! Jak nie we mnie, to w niego... – mruknęła, marszcząc z niezadowoleniem nosek. – Obiecałeś mi pieska, a teraz się wymigujesz. A to podobno ja ciągle kłamczę, nie ty! – obruszyła się, zakładając ręce na piersi. Ale jakby kto pytał, to ona jest ta zła, niedobra, co nic, tylko łże! Oszustwo takie, na dodatek jakie perfidne! Na tyle ją to zaaferowało, że nawet zupełnie nie zwróciła uwagi na to, jak wodził oczyma od niej, po demona. Ba, zdawała się to zupełnie ignorować. No właśnie... zdawała. Kątem oka nadal na nich ciekawsko zerkała. 
    Teraz mu się wyjaśnień zachciało? Pff... Chociaż... Może gdyby mu to jakoś przystępnie przedstawiła, to ostatecznie jednak na takiego pieska by się zgodził, co? Skoro tak... to co stało jej na przeszkodzie, hm?
    ...znalazłam go. Na łąkach, na terenie Instytutu. Był sparaliżowany, więc mu pomogłam i przywlekłam tutaj. Zresztą... on też mi pomógł! I... z ręką... i na tej łące w sumie też... no, w oogóle! – urwała, zagryzając nerwowo dolną wargę. Nie do krwi, ale... no bo jak inaczej miała mu to wytłumaczyć, co? Nigdy nie była dobra w takich rzeczach. Zresztą, tak po prawdzie, to nawet nie chciała tego robić. Ale się postarała, tak? To już samo w sobie powinno się liczyć!
    A, niech sobie kary wszelkiej maści wymyśla... tylko żeby się przy tym zbytnio nie zmęczył, bo szkoda by było. I tak gdyby wiedziała, co mu tam chodzi po głowie, to co najwyżej by się żachnęła. Co? Znowu zagoniłby ją do papierów? Bez żartów... Kantowałaby. Zresztą... Nie bała się tych jego kar. Wcale. Ba, nie wierzyła nawet, że jakąkolwiek z nich byłby w stanie wcielić w życie. Zwłaszcza tą najbardziej oklepaną, co to traktowała o „złojeniu jej skóry”. Bzdury takie. Wyolbrzymiał i tyle...
    Cholera! Zostaw! Nie dotykaj! – z piskiem szarpnęła się ręką, kiedy ją tak za nią złapał. Co prawda był przy tym o wiele delikatniejszy od demona i nawet tak nie bolało, ale i tak jej się nie podobało to, co robił. Wcale! Zmarszczyła nosek i uciekła przed nim wzrokiem w bok, z miną typowego, naburmuszonego dziecka.
    Grzebałam w gabinecie. W szufladach jakichś. No i... tam był nóż. Zresztą, teraz już ci się raczej nie przyda, bo Inu wbił go w podłogę, tak całkiem–całkiem. Trochę podłogę zabrudziłam, kiedy tak mi krew leciała. W ogóle... to twoja wina jest. O.
Powrót do góry Go down
Inu
Wojak
Inu


Fabularnie : Ariael - Przewodnik duchowy
Liczba postów : 58
Join date : 05/08/2012

Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptyNie Cze 23, 2013 7:28 pm

Strasznie dużo mówili, i to dość szybko, z tego powodu demon nie mógł za wszystkim nadążyć. Ale i tak bacznie obserwował właścicieli posiadłości, którzy najwyraźniej mieli inne poglądy na temat zwierząt. Cóż, faktycznie miał psie uszy, psie nawyki, nie mógł stwierdzić czy jest stuprocentowym demonem, lecz ta druga rasa wielce dominowała nad młodzieńcem. Zrodzony w gniewie na nowo nie potrafił rzec, iż wyrzeka się swoich korzeni, gdyż zachowywał się często jak dziki Zmiennokształtny, czyli tak jak dawniej. Tak czy inaczej nie pomagało mu to zrozumieć od A do Z to zamieszanie wokół jego osoby. Przecież kurcze nic nie zrobił! Dobra, rozwalił jedną poduszkę, oblizał połowę mebli w Dużym Pokoju, wbił nóż w podłogę, ale to wszystko to drobiazgi. Jednak stereotypy brały górą, zwłaszcza, że Yve miał słuszne obawy. To, że Cyś miała na Inu dziwny wpływ (bo kto pomagałby demonowi?), wcale nie oznaczało, iż zawsze jest taki spokojny jak teraz. Starał się nie popsuć tego co wisiało w powietrzu, bo spodobał mu się ten najcichszy jak dotąd zakątek.
Tylko co to miało znaczyć ze strony elfa? Wyciągnął on ku demonowi rękę przedstawiając się. O ile zrozumiał imię, to tej wyciągniętej dłoni nie. Mrugnął raz ślepiami i nachylił się ostrożnie torsem ku dłoni wciągając nozdrzem zapach. Łudził się, że trzymał jakiś smakołyk dla niego, lecz po zbadaniu węchem naburmuszył się i cofnął się pod ścianę. Szamanka wydawała się nie reagować źle na postawę swojego "opiekuna", więc nie wtrącał się w ich rozmowy, chociaż ten Szatyn nieco dręczył dziewczynę pytaniami, a w końcu przyjrzał się bliżej ranie na dłoni dziewczyny. Prowizoryczny opatrunek mógł przynieść kolejną falę krytyki, stąd też zdecydował się wycofać z tego pomieszczenia. I tak nie wniósłby niczego do rozmowy, skoro nie umiał się wysławiać, a nie chciał pogrążać się jeszcze bardziej niż teraz. Bardziej zastanawiało go w tej chwili skąd w zapachu elfa znalazła się domieszka aromatu, który znał dość dobrze.
Należał do Sahira, tego barmana, którego spotkał w opuszczonym mieszkaniu. Hm, czyżby znalazł się w błędnym kole znajomych?
Gdy tylko żadna z obecnych osób nie patrzyła się na Inu, to ten cichutko zanurzył się w poduszkach i skradając się bezszelestnie wyczołgał się z drugiej strony pokoju. Cóż, ale nie był niewidzialny nawet pod osłoną, więc w miejscu gdzie obecnie się przekopywał, było takie charakterystyczne wybrzuszenie podłogi usłanej miękkimi przedmiotami. Na drugim końcu pokoju, już bez kamuflażu (ale z dwoma poduszkami w kłach), kierował się za węchem do kuchni. Mnóstwo zapachów krążyło po izbie, a najwięcej wokoło lodówki. Porzucił upolowane poduchy obok siebie i przyglądał się lodówce z różnych stron. Wyglądała jak białe pudło, większa od niego gdyby nawet stał na równych nogach. Biło też od niej specyficznym chłodem, co również zaciekawiło demona. Trzymają zimę na upalne dni? Cokolwiek to było za cudo, w jego wnętrzu przebywało coś smacznego. Oblizał się i wskoczył na lodówkę próbując od góry zaatakować to coś. Okazało się, że nie musiał się aż tak wysilać, od jednego uderzenia w bok sprzętu, drzwiczki same odskoczyły ukazując zawartość.
I tak oto Inu znalazł się w lodówce i objadał się różnymi rzeczami, nawet ketchupem wraz z opakowaniem.
-Munch, munch, munch...
Dało się słyszeć szybkie ciamkanie i szperanie po półkach skrzyni ze skarbami. No co - chciał zaspokoić głód. Skoro już go wybudzili, to przynajmniej wypełni sobie czymś żołądek. Nigdy nie wiadomo kiedy następnym razem będzie mieć coś w ustach.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptyPią Cze 28, 2013 3:10 pm

Ach, nie no, teraz już nie może się ani wymigiwać, ani nic. Bo to byłoby skłamczenie, a wtedy Cyśka – ten mały, wstrętny potwór – zaczęłaby mówić, że on kłamczy cały czas, a to prawdą wcale nie było. A takie kłamstwo to… no naprawdę bardzo złe było i w ogóle, a Yve nie lubił za bardzo złych rzeczy. Oczywiście, rzecz jasna pomijając to, że zabijał innych za pieniądze. W ogóle logika jego postępowania była szczerze nielogiczna i wielce pokręcona, że chyba tylko on sam widział w tym wszystkich jakikolwiek sens. Ale mniejsza.
W tamtej chwili naprawdę nie wiedział, co powinien zrobić. Podniósł druga dłoń i przejechał dłonią po karku, wzdychając ciężko. Tak, był spokojny. Mimo że w środku złość naprawdę przewracała mu się w żołądku i innych wnętrznościach, to bardzo starał się, żeby tego widać nie było. Jakby nie patrzeć, czas na krzyki dobry to nie był. Ale to i tak nawet nie umywało się do tego, jak wściekły był ostatnio. Zdecydowanie. Zresztą, teraz już nie dopuściłby do tego, żeby kiedykolwiek spojrzeć na Cyśkę tak, jak wtedy. Na pewno. Nigdy-nigdy-nigdy więcej, przynajmniej tak sobie obiecał, nie wścieknie się na nią do takiego stopnia. Sam się później przeraził swojej reakcji. No ale… no cóż.
Westchnął raz jeszcze i spojrzał na małą czarodziejkę poważnie.
- Nie o to chodzi, o, po prostu to nie jest „zwierzaczek”, ale ktoś, kto myśli tak jak ja czy ty, więc nie możesz nazywać go tak – stwierdził i po raz kolejny westchnął głośno. Ot tak. – Nie wymiguję! Wcale a wcale! Tylko wyrażam swoje obiekcje w nazywaniu demona „pieskiem”. I ja nigdy nie skłamczyłem, ty to robisz cały czas i… - urwał, patrząc na swoją dłoń. A raczej na Inu, który zamiast zwykłego uściśnięcia, pochylił się i najwyraźniej sprawdził, czy coś tam dla niego jest. A kiedy przekonał się, że nie było, to wycofał się pod ścianę, co elfa skołowało jeszcze bardziej. A może on, tak jak Yve na początku, nie wiedział, że tak się wita?
- Nie, nie, to znaczy… to takie powitanie jest, że jak ktoś wyciąga do ciebie dłoń, to i ty ją łapiesz swoją, a potem to potrząsasz, o tak – z tymi słowami swoją dłonią złapał zdrową rękę Marcysi i delikatnie nią potrząsnął na powitanie, by zaprezentować, jak się to wszystko właściwie odbywa.
Nie, wciąż był zły, ale po prostu odczuwał potrzebę, żeby wyjaśnić komuś, kto najwyraźniej orientuje się w tym wszystkim znacznie mniej niż on, jak to w sumie trzeba żyć i zachowywać się w społeczeństwie. O ile, rzecz jasna, elf najemny zabójca wie cokolwiek na ten temat.
A wyjaśnienia to zawsze na miejscu były, dlatego zaraz po tym, elf puścił dłoń dziewczyny i znów skupił się na odkryciu powodu tego całego zamieszania. Wiadomo, to było nawet znacznie ważniejsze niż cokolwiek innego. Bez tego nie zamierzał się zgadzać na nic, ani nawet myśleć o zgodzeniu się. Co to, to nie.
- Mętne te tłumaczenia… - stwierdził powoli Yve. I delikatnie podrapał się w czoło. – Muszę… chyba muszę pomyśleć.
Przełknął powoli ślinę i skrzyżował ręce na piersi, bardzo intensywnie myśląc. Naprawdę nie miał pojęcia, co właściwie zrobi i jak, i kiedy. Poważnie. Będzie potrzebował pewne chwilę czasu na zastanowienie się w spokoju i przemyślenie całej tej sytuacji. Tak, to pewne.
A kar właśnie bać się powinna najbardziej na całym, calutkim świecie! Tak bardzo się tym wszystkim zajął, że nawet nie zauważył, jak demon się oddalił, używając poduszek jako kamuflażu. Zresztą, jego czerwone kimono bardzo ładnie pasowało do ogólnego, kolorowego wystroju. Gdy tak się za poduszkami ukrył, to ciężej było go wypatrzeć.
Wypuścił powietrze z płuc w postaci bardzo zbolałego westchnięcia. Ręka rozwalona… czekaj, nożem? I ona grzebała w Gabinecie? Przecież pozwolił tylko zabrać ciastka!
- Cyśka, co ja mówiłem o Gabinecie? Tam jest NIEBEZPIECZNIE, jak diabli, o – powiedział zbolałym głosem, ale rękę puścił. Mógłby w sumie poprawić opatrunek, ale czym, skoro w tym domu były tylko plastry, a bandaż, który nosił ze sobą w plecaku został na pociętym ręku Sahira. Ach, ciężko coś. Jak nie jeden ranny, to inny ktoś. Kiepski dzień.
A później usłyszał, jak drzwi do lodówki się otwierają. Podniósł najpierw głowę, a później sam ogólnie się podniósł i zobaczył, jak demon pałaszuje zawartość lodówki w najlepsze. Westchnął – który to raz tego dnia? – i przejechał dłonią po twarzy. Naprawdę będzie musiał to ciężko przemyśleć. Poważnie. Tak śmiertelnie poważnie, jak jakiś czas temu to, czy przygarnąć Cyśkę do siebie i zacząć traktować ją jak członka swojej rodziny. Prawdę mówiąc… to już nawet nie był zły. Jakoś gdy tak patrzył na to, jak Inu pałaszuje zawartość tej lodówki z taką… zachłannością, jakby naprawdę nie wiedział, kiedy po raz kolejny uda mu się coś zjeść… to go to ruszyło i to nieźle.
- Dobra… - oznajmił głośno, by zarówno Inu, jak i Cyśka to usłyszeli. – ZGADZAM SIĘ. Ale! – dodał szybko, zanim ktoś zdołałby mu przerwać. – Mam kilka ważnych warunków i zasad, bez których się nie obejdzie.
Powrót do góry Go down
Marcysia
Szamanka
Marcysia


Fabularnie : elegancik-panikarz na pomoście.
Liczba postów : 35
Join date : 24/02/2013
Age : 26
Skąd : nojachybaniefiędzie.

Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptyNie Cze 30, 2013 9:02 pm


    Ach... no tak. Wszystko jasne. No przecież, w końcu to tak banalnie oczywiste! Mniejsza o to, że zabijał ludzi i jeszcze żądał za to pieniędzy, ewentualnie zaklęć, jeśli trafiał się klient–czarownik... Oj, nieważne. Liczył się sam fakt. Ale w razie, jakby kto pytał, to złych rzeczy zbytnio nie lubił. Kto by się tam przejmował, że takie zabijanie za pieniądze samo w sobie złą rzeczą jest. Nie, żeby zamierzała mu tu teraz marudzić. Ostatecznie praca jak praca, nie? Pieniądze były, ciastka były – całkiem sporo zresztą... ha, teraz będzie musiał nowych kryjówek szukać! – to nie ma co wybrzydzać.
    W każdym bądź razie... chodziło jej tylko i wyłącznie o to, że tej jego logiki zupełnie nie pojmowała. Ani trochę. Chociaż sama może i lepsza od niego nie była, skoro zamiast trochę pomyśleć i dzięki zaklęciom otworzyć zamek, to pakowała się do domu przez komin. Ale tak było... kreatywniej! To tak, jak z jego myciem głowy pod kranem. Taaak... „kreatywniej” to bardzo dobre słowo. Ale żeby nie było, coś na swoją obronę miała! Skoro ten ich domek chroniły jakieś–tam zaklęcia, czy co tam, to skąd ona miała pojęcia, czy te jej czary–mary nie obrócą się przeciwko niej, o? Tak, to niewątpliwie bardzo dobra wymówka.
    Ciekawe, co też takiego musiałaby zrobić, żeby mimo wszystko jednak spojrzał na nią tak jak wtedy; znowu. Kolejnych potencjalnych klientów przepędzić? Gabinet zdewastować? Włamać mu się tam i znowu się poharatać, może nawet bardziej, niż wcześniej? Nah, diabli to wiedzą. Ostatecznie jakoś nie miała ochoty tego sprawdzać. Ba, nawet wracanie myślami do tamtej sytuacji najprzyjemniejszą rzeczą dla niej nie było więc... no.
    Właśnie, że mogę! – burknęła w odpowiedzi. Co jak co, ale skoro tyle czasu elf był zmuszony się z nią użerać, to powinien już dawno temu zauważyć, że straszliwy był z niej uparciuch. Coś sobie umyśliła, to tak łatwo nie odpuści... Tak, jak teraz. Dla niej to był po prostu piesek. Inu. I cokolwiek by jej teraz nie zaczął wmawiać, tłumaczyć, wyjaśniać... to i tak jednym uchem by to wpadało, a drugim wypadało, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Równie dobrze mógł więc po prostu leżeć sobie tak, jak leżał, wzdychać do woli. Ona swoje wiedziała. I o, koniec. Przekonać jej w ten czy inny sposób nie zdoła. Bo ona była absolutnie przekonana, że ma rację. I tyle.
    Właśnie, że wymigujesz! Wymigujeesz, wymigujeesz... I kłamiesz! Poza tym, ja nie robię tego cały czas tylko... większość? O, właśnie. A ty? Ty robisz to nawet teraz, a na mnie będziesz winę zwalał! – wytknęła mu. O, przy okazji i tak rękę z jego uścisku czym prędzej wyrwała. Znaczy... tą zdrową. Kiedy tak demonstrował uścisk... pieskowi.
    Tłumaczenia może i mętne, ale ważne, że były. Równie dobrze mogła przecież wszystko przed nim zataić! Chociaż... no dobra, nie, nie mogła. Gdyby to zrobiła, to już w ogóle nie pozwoliłby jej na takiego, a nie innego „zwierzaka”. Szantaż, szantaaż...
    Taak, on i jego kary... i tak żadnej z nich nigdy nie wcielił w życie, a te jego papiery może i uciążliwe były, ale straszne? Wcale. Nie powinien się więc dziwić, że w ogóle się tymi pseudo–groźbami z jego strony nie przejmowała... wcale.
    ...to i tak twoja wina. Jakbyś go otwartego nie zostawił, to bym tam nie grzebała! Naprawdę sądziłeś, że wejdę tam, zabiorę ciastka i cichutko zamknę za sobą drzwi? Tak, jakbyś miał mało miejsca w domu, żeby parę ciastek schować... – prychnęła lekceważąco. Ciastka co prawda ze sobą wzięła, ale... nie było opcji, żeby trochę mu tam nie poszperała. I on powinien o tym doskonale wiedzieć. A skoro to zignorował, to teraz ma, o.
    Zwróciła głowę w stronę, z której dobiegało ciamkanie i mlaskanie. No tak, podczas, gdy tak się z nim użerała to na śmierć zapomniała o piesku, a to przecież o nim była mowa przez cały ten czas! Ale... zdawało się, że całkiem sobie radził, huh? Już się do lodówki dobrał. Dobrze, że ciastka zabrała. One były jej. Tylko i wyłącznie. No chyba, że z dobrego serduszka postanowiłaby się podzielić. Ale... ona... dobre serduszko? Niee.
    I wtedy stało się coś, czego zupełnie nie przewidziała. Zgodził się! Zgodził! Miała ochotę zacząć skakać i klaskać w ręce, nawet oczko jej radośnie rozbłysło. Tak, jak gdyby właśnie otrzymała upragniony gwiazdkowy prezent. Już nawet te jego warunki jej zbytnio nie ruszyły. Póki co zbyt cieszyła się tym, że będzie pieska mogła zatrzymać! Jego ostatnie słowa dotarły do niej dopiero po chwili. Zerknęła na niego ciekawsko. Co, że niby będzie musiała się nim sama zajmować, pilnować, żeby domu nie zdewastował, bla, bla, bla? Co też on będzie w stanie wymyślić? W sumie... nieważne. I tak już na usta cisnął jej się rozbrajająco szczery wyszczerz. Ale zapytać zapytała mimo wszystko, ot, z ciekawości:
    - Jakiee?


Ostatnio zmieniony przez Marcysia dnia Pon Lip 01, 2013 6:32 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Inu
Wojak
Inu


Fabularnie : Ariael - Przewodnik duchowy
Liczba postów : 58
Join date : 05/08/2012

Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptyPon Lip 01, 2013 8:39 am

Dziwny gest, bo dziwni są. Pozytywnie dziwni, ale jednak dziwni. Witać się w środku rozmowy? I to w taki sposób? Cóż, obserwował jak uściskali sobie dłonie, ale najwyraźniej Cyś nie chciała odwzajemniać uścisku, ponieważ za chwilę oderwała swoją szczupłą dłoń z ręki Szatyna. Ich dom, ich zasady. Przeniósł wzrok na swoją łapę obdarzoną szponami i już miał pokazać czy zrozumiał i się nauczył, ale tak wchłonęli się w rozmowę, iż pomyślał, że przyjdzie jeszcze czas na witanie się. Wtedy też zdecydował wycofać się do kuchni pod przykrywką poduch, i rozejrzeć się za czymś do jedzenia.
Nawet gdyby zjadł ciastka to nie wiedziałby że to zrobił. Nie znał się na takich produktach, jadł wszystko co leciało. I świeże mięso, nabiały, wędliny, ryby, a także wszystko inne co mogło być nawet przeterminowane. Niekiedy też łykał opakowania, takie jak papier, karton, folia, plastik, ale puszki czy szkło już nie. Jadł jak leci, aż utknął z małym słoiczkiem zakręconym wieczkiem. Wziął go do łap i pilnie badał obiekt szukając najsłabszego ogniwa. I znalazł - ów wieczko było zdecydowanie najcieńsze i można było je zlikwidować. Najpierw wbił kły i warcząc próbował dobrać się do zawartości. Zrobił tylko dziury swoimi zębiskami, ale nie przedostał się do zawartości. Powarkując szukał innego sposobu. Nie wiedział, że wystarczy przekręcić górną część, koniecznie chciał inaczej to zrobić. Aż w końcu zaczął trzepać w ręce tym ustrojstwem i przez te wcześniej wykonane dziury ulało się trochę żółtawej substancji. Gęsta, aromatyczna i przede wszystkim smaczna musztarda nie mogła się zmarnować, dlatego też Inu zlizał ociekającą maź i ponownie wykonał kilka dziur zębami po wieczku. Udało mu się wykonać taki otwór, że mógł wpakować tam palce i zlizywać z nich później musztardę. Mniam!
Już miał przejść do ucztowania, gdy do jego uszu doszło głośniejsze niż wcześniej słowa lokatorów tego budynku. Odwrócił się w ich kierunku i zdumiał się słysząc mowę Yve. Zgodził się, by demon tu został? Coś musiało być nie tak - oboje byli pokręceni, ale to działało na korzyść Białowłosego. Oderwał się nawet od lodówki i trzymając w zębach "nadziewaną zabawkę" podszedł ostrożnie ku parce.
-Hm?
Nie umiał dokładnie naśladować swojej Dobrodziejki, więc chociaż zaintonował w tym samym stylu. Oczywiście też nie uśmiechał się, tylko pilnie wbił ślepia w pomysłodawcę ugody między właścicielem domu a jego podopieczną. Przechylił głowę na bok i nadstawił wysoko uszu, co jakiś czas ręka wędrowała samoistnie do słoika z musztardą i później do ust, i tak w kółko. Zasmakowały mu różne specjały z lodówki, których nie mógłby zdobyć w dziczy. Taki ketchup czy musztarda właśnie. Aromatyczne, a bardzo dobre w smaku. Ale najważniejsze w tej chwili były słowa elfa, który miał pewne warunki co do jego osoby. Był ciekaw czy umiałby dotrzymać tych zakazów i nakazów, toteż posłucha. Jak nie będzie mógł, to powstanie zgrzyt. Oby nie, było tu sucho, z dala od czubków z terenu Instytutu, ciepło no i miał rozrywkę toczącą się przed jego oczyma. Sam nie widział siebie jako osobę mogącą zabawić długą rozmową, no ale może kiedyś uda mu się przełamać tą blokadę.
Tak czy inaczej podsunął się ze swoją przekąską bliżej Cysi i usiadł tuż przy jej nodze. Ubrudzony na twarzy musztardą zlizywał ją wygimnastykowanym językiem co jakiś czas.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptyPią Lip 05, 2013 10:08 am

Yve z zadowoleniem skinął głową, kiedy zyskał uwagę obojga. Nieważne, czy im się spodobają nowe zasady. On będzie starał się ich przestrzegać i trzymać jak najściślej. Rzecz jasna, taki był plan wstępny, bo znając życie to i tak sam ostatecznie nie będzie brał tego wszystkiego tak poważnie, jak zakładał. Przecież tak było niemal ze wszystkim! Nawet wtedy, kiedy przygarnął Cyś pod swoje skrzydła. Na początku były ustalone jakieś reguły, ale… no jakoś z czasem straciły znacząco na znaczeniu i wartości.
- No – klasnął w dłonie. – Po pierwsze: nie niszczymy słoików – z tymi słowami bardzo szybko pochylił się nad demonem i płynnym ruchem odkręcił i tak podziurawione wieczko, gdy akurat jego dłoń znajdowała się przy ustach. – Jeśli będziesz chciał coś zjeść, to powiedz o tym Cysi. No, po drugie: od teraz obowiązuje was odpowiedzialność zbiorowa. Jeśli któreś z was coś zniszczy, oboje poniesiecie karę. Po trzecie: zakaz niszczenia rzeczy. Zbyt wielu, o. I po czwarte: ZAKAZ WCHODZENIA DO GABINETU – wskazał dłonią drzwi – bo inaczej obedrę was ze skóry. Oboje. Zrozumiano?
Na tym zasady się kończyły. Jasne, wiele ich nie było, to jasne. Zresztą im więcej by ich było, tym bardziej oczywiste byłoby to, że nie będą przestrzegane. Już nawet nie wspominając o tym, że wszystkie były wymyślane ot tak, bez żadnego przygotowywania ich. Jakby na to nie spojrzeć, po prostu nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie musiał je wymyślać. Czy w ogóle przystosowywać tryb życia tego miejsca dla jeszcze jednej osoby. Ito na stałe, a nie tak na chwilkę.
Rozejrzał się z nieco zmartwioną miną po Dużym Pokoju. Trzeba będzie przygotować miejsce. I to jakieś takie porządne, a nie jakiś byle stos poduszek – których, tak swoją drogą, było w tym miejscu chyba jednak zbyt wiele. Nagle pstryknął palcami lewej dłoni i wskazał dłonią łóżko Marcysi.
- Więc teraz trzeba przygotować jakieś sensowne miejsce do spania, a pod łóżkiem jest jeszcze jeden materac – powiedział, kątem oka dostrzegając odrobinę opustoszałą lodówkę po „ataku” Inu. – Cyś, zajmij się tym, a ja skoczę po zakupy… Niczego nie rozwalcie. A, Cyś, możesz sobie tę swoją rękę sama uleczyć przecież, nie? Ale kupię bandaż, tak na wszelki wypadek.
Poczochrał małą szamankę po włosach, a demona poklepał po głowie bardzo beztroskim gestem. Odwrócił się w stronę wyjścia i ruszył dziwnie lekkim krokiem. Och, wciąż się troszkę złościł za to wszystko, ale nie było sensu tego pokazywać ani nic. Ostatecznie i tak niczego by to nie dało i tylko spowodowało kolejne kłótnie. A tych akurat nie potrzebował.
- Wrócę wieczorem! – krzyknął z korytarza, wciskając na nogi czarne trampki. Po drodze złapał jeszcze swój plecak i zamknął gabinet na klucz. Wyszedł.
zt

//Wyjeżdżam na tydzień i w sumie nawet jak będę, to tylko na CB i na chwilę, bo nie będę miała ani czasu, ani pewnie nawet za bardzo sił, żeby pisać, dlatego nie chce Was blokować już ^^
Powrót do góry Go down
Marcysia
Szamanka
Marcysia


Fabularnie : elegancik-panikarz na pomoście.
Liczba postów : 35
Join date : 24/02/2013
Age : 26
Skąd : nojachybaniefiędzie.

Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptySob Lip 06, 2013 10:02 pm


    Nah, bądź co bądź, to zasady zasadami, nie? Już od samego początku było dość oczywiste to, że czego by tam elf nie wymyślił, to najprawdopodobniej jej się to nie spodoba. Zresztą, nawet gdyby nie było tak źle, jak podejrzewała, to i tak prędzej czy później – taaak... chyba jednak prędzej – zaczęłaby je ignorować i straciłyby one swoje znaczenie. Jego zakaz ostatecznie już zignorowała, w chwili, kiedy mimo wszystko weszła mu do gabinetu i go przeszukała, o. A żeby to był tylko ten jeden... Przed nim było jeszcze wieele innych. Całe mnóstwo. A zresztą, nie musiała łamać ustalonych przez niego zasad, żeby coś przeskrobać. Wszelkie problemy i kłopoty przyciągała dosłownie niczym magnes. Jeszcze częściej sama takowe stwarzała. Całe życie pod górkę, taki trochę człowiek–demolka. I o ile tak źle chyba z nią jeszcze nie było, skoro mimo wszystko Yve był w stanie wytrzymać jej humory i to, co niekiedy odwalała, jej wszystkie głupie pomysły, które starała się wcielić w życie... to nie dało się ukryć, że nie sposób było odmówić jej nadzwyczajnego wprost talentu do pakowania się w tarapaty. Tyle dobrego, że zwykle udawało jej się z nich wykaraskać... jakoś–tam. To, jakim cudem to robiła pozostawało tajemnicą nawet dla niej samej. W zasadzie... nawet jej to zbytnio nie obchodziło. Liczył się sam fakt, o. To, że czasem, jeśli nie dużo częściej, to ktoś musiał ją z tych wcześniej wspomnianych tarapatów to... to już zupełnie inna sprawa! Błahy szczegół, ot.
    –  No wybacz, że to nie ja tu jestem od zarżynania ludzi i jako–takiej styczności z czymś podobnym zbyt często nie miewałam... – skrzywiła się. Prawda, mogła się uleczyć. Nawet... próbowała! Tylko spanikowała strasznie i przez to te jej starania nieszczęsne spełzły na niczym. Ale nie musiał jej tego wypominać... pomijając, że w rzeczywistości tylko jej to doradził, a ponadto było to całkiem rozsądne wyjście... ona swoje wiedziała, wiedziała, że lubił jej wiele rzeczy wytykać i... i to też równie dobrze mógł, o.
    Tak czy siak, resztę już zupełnie zmilczała. Obraza na cały świat i właściwie bez powodu. A mimo to zgodnie z jego wskazówkami leczyć się zaczęła i rana na jej dłoni jęła się zaskakująco szybko goić, co przyjęła z ulgą. Taak, ulżyło jej na myśl na tym, że zaraz nie będzie po niej żadnego śladu. Chyba naprawdę minie sporo czasu, nim znów postanowi dostać się do Gabinetu bez jego pozwolenia, huh...
    –  Mhm – mruknęła tylko w odpowiedzi. Nie, nie chciało jej się ruszać. A zaklęcia od czegoś miała! Po co ruszać się po materac, skoro równie dobrze on sam może tu przylecieć? O, tak jak teraz. Uroki bycia czarownicą, co?
    No i masz. Miejsce dla pieska jest, foch jest, Yvego nie ma. Rozejrzała się jeszcze pobieżnie wokół. Niet, tak źle nie było. Piesek... wyglądał na całkiem spokojnego, nie? No, w każdym razie nie wydawało jej się, żeby w najbliższym czasie zamierzał zdemolować dom. Najwyżej jeszcze ogołocić lodówkę, jeśli cokolwiek w niej zostało. Nic strasznego. To teraz, żeby było bardziej dramatycznie powinna się jeszcze ulotnić. Co zresztą zrobiła. Drzwi, wiadomo, nie zamknęła. Jak to ona. Zapomniała. Nie pierwszy raz. Pewnie nie ostatni... cóż.


    z/t


Powrót do góry Go down
Inu
Wojak
Inu


Fabularnie : Ariael - Przewodnik duchowy
Liczba postów : 58
Join date : 05/08/2012

Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 EmptyPon Sty 20, 2014 5:57 pm

Wiele tych zasad nie było i były całkiem całkiem. Dobrze, że w końcu Yve pokazał jak się otwiera takie rzeczy, bo nie będzie się na przyszłość męczyć z takimi bzdetami. Ale jak smacznymi bzdetami! Oblizał się jeszcze po uczcie i siedząc spokojnie nasłuchiwał obojga. Więcej do opowiedzenia miał elf, ale i tak nie uronił ani jednej informacji. Jak tak osłucha się tej parki, to może w końcu przełamie swoją barierę językową? Kto wie, kto wie. Nawet co łatwiejsze słowo powtarzał cichutko pod nosem, żeby po pierwsze zapamiętać o zasadach, a po drugie żeby uruchomić tą część mózgu odpowiedzialną za mównictwo. Nadstawiał uszu i co jakiś czas przechylał na lewo bądź prawo. Rozmowa może nie była długa, ale intensywna, a że demon jeszcze nie wrócił do całkowitego zdrowia to odczuwał ogólne zmęczenie. O, akurat wtedy, gdy przyfrunął tutaj materac, przeznaczony dla niego. Poczłapał się tam wolno i nawet nie usłyszawszy słowa pożegnania ze strony czarownicy został sam. Przeciągnął się i rozłożył na materacu. Nie pozostało mu nic innego jak oddać się w krainę snu. Tak też zrobił.
Ale nie spał długo, bo około dwóch godzin. Kończyny odzyskały czucie i mógł od razu przystąpić do obowiązkowych ćwiczeń. Najpierw rozciągnął ręce i nogi, później naprężał i rozciągał kręgosłup, żeby unieść się na dwóch nogach i rozpocząć trening. Nie mógł pozwolić sobie na wyjście z formy. To wymachiwał rękoma, to zadawał cios w powietrze albo w jedną z poduch, albo na kogoś powarkiwał. Niewidzialny przeciwnik był chytry, więc walka toczyła się dłuuuuuuugo, aż znów usiadł w kucki na materacu i rozmyślał co powinien teraz robić. Był sam, w mało znanym miejscu... cóż, trzeba obadać. Ale najpierw...
-Hm... jeść...
Stwierdził na głos i kroki swe kierował ku lodówce. Starał się tam udać na dwóch nogach, a nie na wszystkich kończynach, żeby wczuć się w rolę jednego z gospodarzy tego miejsca. A tu chodzi się na nogach, a nie na czworaka. Złapał ręką za uchwyt od lodówki i przekopał dosłownie całą, aż wyjadł nawet mrożonki nie przejmując się temperaturą posiłku czy opakowaniem. Dosłownie wszystko zjadł. Poklepując się po brzuchu zamknął magiczne pudełko i rozglądał się ciekawie po kuchni, następnie do łazienki i z powrotem do salonu. Niczego nie dotykał, po prostu oglądał. Aż wreszcie zdecydował się pooglądać schronienie od zewnątrz. Ulotnił się przez drzwi i wdrapał się na dach obserwując panoramę miasta. Owszem, było szaro-buro, ale zawsze to odrobina świeżego powietrza. Westchnął więc i rozmarzył się. Nie było to złe miejsce, żeby tu zostać, lecz kiedyś będzie musiał udać się na polowanie zabłąkanej duszy, gdyż to ziemskie jedzenie koił pierwszy głód, ale nie nasycał.
Wrócił po jakimś czasie do domu i brudząc swoimi nie najczystszymi stopami parkiet udał się na swoje wyrko. Uciął sobie kolejną drzemkę.
A potem co? Pokręcił się jeszcze na materacu i prostując grzbiet pognał z domu. Przeciąg zamknął z trzaskiem drzwi, pewnie zablokowały się na amen. A może nie? Tak czy inaczej - wybył z budynku ciesząc się złudną wolnością.
***
Wrócił po paru godzinach z ofiarę w pysku. Niczemu winna sarna stała się obiadem dla demona, a gdzie lepiej spałaszować posiłek jak nie w bezpiecznym miejscu? Znaczy w miarę bezpiecznym. Tak czy siak wątpił, aby konkurencja w postaci niedźwiedzia, wilka czy Zmiennokształtnego powędrowała aż tutaj, w ślad za Białowłosym. Z impetem otworzył drzwi, które wcześniej zatrzasnął aż do rozluźnienia framug i przytaszczył sarnę do domu. Ulokował się z nią w kuchni na podłodze i pospiesznie wgryzał się kłami w mięso nie dbając o futro. Posiłek mlaskał między wargami Inu i ta uczta trwała parę minut. Kości specjalnie zostawił na później - upchał je w lodówce nie troszcząc się o inne produkty znajdujące się w środku. Ah, co za pracowity dzień...
Przeciągnął się w kręgosłupie i wolnym krokiem udał się do salonu pełnego poduszek. Uszami obracał niczym radarami nasłuchując otoczenia, ale nie odkrył niczego ciekawego. Nikogo nadal nie było w kamienicy, toteż pierdyknął się na kilku poduszkach w kącie i dumał nad tym co powinien zrobić... może umyć pazury z krwi? Zdecydował się na najprostszy sposób - zlizał posokę z rąk na dokładkę. A potem wiercił się trochę na poduszkach, aż usnął z raczej spokojnym wyrazem twarzy.
***
I tak spał kolejne kilka godzin, kiedy zdał sobie sprawę, że właściciele domostwa nie wracają od dobrych dwóch dób. A myślał, że zastanie ich jakoś przed kolejnym polowaniem. No trudno, nie powie im o swoich planach, że nie wiadomo kiedy wróci. I w jakim stanie, i czy sam. A to drobiazgi. Nie muszą wszystkiego wiedzieć, prawda?

[z/t]
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS   Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 
Domek Yvego i Cysi + "Profesjonalne Usługi Sprzątające" czyli PUS
Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» Mały domek w górskiej dolinie

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Nieśmiertelni ~ Kolebka Upadłych Aniołów :: Londyn :: East End :: Stare kamienice i domki-
Skocz do: