Po długiej podróży wreszcie znalazł się przed wejściem do Kolebki Upadłych Aniołów. Na temat instytutu wiedział tylko tyle, ile się dowiedział od Matthew'a. Po długich naradach stworzyli go, a jest on otoczony zewsząd murami i oddzielony od reszty świata. Podobno miało to być dla dobra wszystkich. Ciekawe czy rzeczywiście tak jest. Chłopak nie myśląc nad tym dłużej, dźwignął z ziemi swoją torbę i przeszedł na drugą stronę, wymijając groźnie wyglądających strażników. Podróżował według wskazówek od swojego kompana-opiekuna. W końcu jakby nie patrzeć to brunet był pewnego rodzaju opiekunem, a teraz po raz pierwszy William był całkowicie zdany na siebie. Westchnął w duszy i ruszył przed siebie.