|
|
| Wiejskie posiadłości Taro | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Sro Mar 20, 2013 10:20 pm | |
| Myślał już, że popatrzy sobie na przednią zabawę jednak ona musiała sobie najpierw odebrać deser, nieco rozbawiony pozostał jednak bierny z racji tego, że wolał mieć na oku tego jej kuzyna, dla jej jak i swojego bezpieczeństwa. Jednak wiedząc, że dwa pozostałe wampiry zajmą się nim w razie potrzeby w końcu uległ Noriko i odwzajemnił pocałunek głaszcząc jej głowę. W chwili, gdy się od niego oderwała jedynie się uśmiechną i spokojnie obserwował to, co się zaraz wydarzy, obserwował najmniejszy krok młodej wampirzycy, słysząc jakąś melodię nieco się zdziwił jednak milczał i wciąż tylko się przyglądał, kiedy kopnęła drzwi by je zamknąć miał nadzieję na ciekawsze widowisko. Jednakże nie doczekał się niczego ciekawego, przez co był niepocieszony w chwili, gdy nawet go nie zaatakowała, skrzywił się słysząc, iż ten pija srebro, ale jak się dokładnie przyjrzał mógł dostrzec to, że skóra tego łowcy jednak zdradza ten fakt. Po jakiejś chwili Noriko podeszła do kanapy i pocałowała go w czoło? Aż się zdziwił faktem, że tak mu na życiu tego łowcy zależy, zamyślił się rozważając jej prośbę. W prawdzie nie miał nic do nich i nie specjalnie rozumiał, co się tak go ciągle ten klan czepiał, a pomyślałby, kto że dawno temu ich rody żyły niemal obok siebie i dobrze się znały, nikt nikomu nie wadził i nikt nie okazywał tak wielkiej chęci do wybicia drugich. Widząc i czując jak łasi się do niego Noriko pogłaskał jej głowę, kiedy miał się już zgodzić do jego uszu dotarły słowa jej kuzyna, odsuną dziewczynę od siebie i wstał z kanapy podchodząc do łowcy. -Jak śmiesz myśleć, że traktowałbym kogokolwiek jak zwykłą zabawkę? Rzekł spokojnie jednak miał wielką chęć chwycić go za szyję i po prostu udusić jednak dobro jego podopiecznej było dla niego ważniejsze o wiele ważniejsze niż jakiś tam głupi łowca, zacisnął pięść i dał mu zwyczajnie i jedynie w pysk by przestał pieprzyć głupoty, nie chciał więcej słuchać takich bzdur, jakich już raz musiał wysłuchać. Warkną coś pod nosem i podszedł do Noriko niezadowolony, nie znosił, gdy ktoś ot tak sobie go osądzał siadł niezadowolony na swoim wcześniejszym siedzisku i patrzył na młodą wampirzycę przez chwilę będąc niezadowolonym z takiego zachowania w chwili, gdy człowiek będący w jego domu na jego łasce jeszcze śmiał go osądzać. -I ja mam go zostawić przy życiu? Spojrzał niezadowolony na Noriko, wiedział, że ten kuzynek jest dla niej jakiś ważny jednak dla niego nie specjalnie. Zamyślił się ponownie patrząc przez cały czas na swą podopieczną, która tak naprawdę powinna być wciąż człowiekiem i żyć zaś on nie powinien już od dawna stąpać po tej ziemi. Kiedy przemyślał wszystko położył dłoń na głowie Noriko i pogłaskał ją a potem przeniósł wzrok na jej krewniaka. -Gdybym był potworem, którego tak doskonale znacie z opowieści już byłbyś martwy jednakże to wy łowcy jesteście potworami nie wampiry. To wy mordujecie bez zastanowienia nawet członków własnej rodziny… oraz dzieci. Wypowiedział każde słowo spokojnie, mimo iż chciał zwyczajnie krzyczeć do niego a jeszcze bardziej miał ochotę poderżnąć mu gardło i więcej się nim nie przejmować niestety cóż on mógł zrobić, gdy chwilę temu młoda wampirzyca tak bardzo prosiłaby pozwolił mu żyć? Nie chciał więcej zabijać a łowcy, jakich tu przysyłano ginęli z własnej głupoty a nie z jego winy, bo kto mądry przychodziłby zabić wampira tylko, dlatego że jakiś starzec tak nakazał? Raczej nikt, ale lepiej przecież obwiniać o wszystko wampiry w końcu są złem wcielonym, niektórzy może i tacy są, młode wampiry źle pokierowane również, ale po cóż winić kogoś, kto tak naprawdę wiódł spokojne życie martwiąc się tylko swoimi sprawami? Wrócił wzrokiem na Noriko i nie okazując najmniejszych emocji podniósł się ponownie z kanapy. -Mi nie wadzi wasz klan...wracaj do swojego domu Minoru i lepiej więcej nie pojawiaj się w moim domu. Chwycił Noriko lekko za ramię i wyprowadził z salonu, zatrzasną za sobą drzwi i zaprowadził dziewczynę do pokoju, nie miał ochoty przebywać dłużej w czyimkolwiek towarzystwie, chciał pobyć trochę sam by poukładać wszystko w swoim durnym łbie. Wprowadził młodą wampirzycę do pokoju i posadził na łóżku zabraniając wychodzić zaś sam zamkną się w gabinecie, usiadł przy biurku i uderzył głową w blat myśląc o tym cóż ma zrobić teraz. | |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Czw Mar 21, 2013 12:38 am | |
| Zrobiła wszystko, by tylko uratował tyłek kuzyna, który dodatkowo sobie jeszcze nagrabił durnymi docinkami. Noriko sama się wściekła na niego, ale nie pokazywała tego. Nie pozwoli na oskarżanie jej pana, który wiedziała, że zgodzi się dla niej na wszystko. To raczej ona prócz wydawania rozkazów mogła mieć wszystko, co sobie zażyczy od niego. Wystarczyło wiedzieć jak go podejść i stawał się kochany, a niby uczyła się tyle lat o potworach, nawet te głupie romansidła to bujda na resorach. Słysząc słowa Taro czuła jego złość, którą ukrywał, kiedy dał mu w twarz zamarła, ale tylko na tym się skończyło. Była dumna z niego, że się pohamował. Kiedy znów usiadł blisko niej spojrzał niezadowolony i zapytał, nawet nie myślała tylko pokiwała głową patrząc na niego błagalnie. Czym dłużej się zastanawiał tym tylko przedłużał jej strach i niepokój. Patrzył na nią przez cały czas, a ona biedna drżała o życie Minoru. Jak położył dłoń na jej głowie wszystko przeszło, odetchnęła z ulgą jak tylko potargał jej włosy i spojrzał na mężczyznę. Jego słowa były niekonieczne skierowane do właściwej osoby, ale musiał to z siebie w końcu wyrzucić. Ku zdziwieniu nawet bardzo spokojnie, nie krzyczał. Tylko ona czuła jak on cierpi i jak bardzo chce się wykrzyczeń i wypłakać. Kiedy wspomniał o dzieciach doszło do niej dlaczego tak bardzo ceni zdjęcie schowane oczywiście gdzieś przed wszystkimi. To nie kobieta jest powodem tego, a jego córka i maleńki synek. Doskonale wiedziała, że nie jest zdolna mu pomóc w utracie takiego skarbu. Jednak zawsze może na nią liczyć. Może być jako jego podopieczna wszystkim czego mu akurat potrzeba. Z resztą, po co ona to sobie mówi skoro już tak są traktuje pokrętnie. Czasem czuje się jak kobieta, bo jego odwzajemnianie jej pocałunków o tym mówi, a czasem całkiem jak małą córeczkę potrzebującą wiele miłości i uwagi o jej bezpieczeństwo. Cóż mogła na to poradzić, prócz w jakiś sposób dostosować się do niego. Teraz jak wiedziała, że będzie wraz z nim, blisko tylko to się liczyło, a klan Hosokaya może próbować ich rozdzielić. Jak tu stoi, może nie dosłownie nie pozwoli na to. Obiecuje to sobie. Spojrzała na Taro. I tobie mój panie. Podniósł się z kanapy, nie pokazywał żadnych emocji, ale ona przeczuwała, że będzie zaraz gdzieś zamknięta. Zaczął mówić spojrzała wtedy na Minoru uśmiechając się, kiedy ją chwycił delikatnie za ramię prowadząc gdzieś pomachała wolną ręką w stronę kuzyna. -Żegnaj... pozdrów ukochaną... Odwróciła głowę i patrząc na swojego ukochanego szła za nim grzecznie. Nie zadowolona faktem, że nie jest uśmiechnięty, ale ze względów bezpieczeństwa nie chciała go z niego wymuszać. Jak poszli do sypialni posadzona na łóżku dostała zakaz wychodzenia z pokoju, więc siedziała widząc, że nawet z nią nie pobędzie. Po zamknięciu się przez niego w gabinecie przez pierwsze kilka sekund obserwowała nie wiadomo skąd latającą muchę, która w cudowny sposób jak się pojawiła tak też zniknęła. W tym czasie łowca zabrał swoją broń i wyszedł z posiadłości wampira, od razu dzwoniąc do dziadka i informując go o śmierci Noriko spowodowanych ranami przez Kunimichi'ego, który zginął z ręki Taro. Na tę wiadomość były trzy powody do złości ze strony głowy rodziny. Stracił dwóch łowców, a przeklęty wampir wciąż życie. Minoru wiedział, że jak kłamstwo się wyda zostanie ukarany, ale to była jego ostatnia misja, bo postanowił uciec ze swoją ukochaną o czym opowiedział w tajemnicy kuzynce. Cóż w tym takiego, że ucieka? Niby nic, ale jego wybranka była zmiennokształtną z którą już doczekał się swojej małej córeczki. To tylko i wyłącznie dla niej Noriko wybłagała wręcz życie dla kuzyna, by nie był takim tyranem jakim są łowcy. Kiedy tak wszyscy rozeszli się z pewnością gdzieś i mieli jakieś ciekawe zajęcia, ona siedziała i bujała się jak dziecko z chorobą sierocą nudząc się koszmarnie. Niespodziewanie jej kły znów się wysunęły z osłon w szybki sposób doprowadzając ją do szału. Nie mając pojęcia, co z tym zrobić wstała z łóżka i podeszła do drzwi stojąc tak przed nimi kilkanaście minut wróciła i usiadła tam gdzie siedziała. Nie wolno jej było opuszczać pokoju. Oddając odgłosy cichych jęków mając ochotę coś rozwalić bujała się w tył i wprzód. Czując palącą ochotę zatopienia kłów, więc nie zastanawiając się długo wbiła jej w swój nadgarstek i to dobrych kilka razy, aż jej przeszło. Patrząc na pokutą lekko krwawiącą rękę wstała i stanęła tym razem przed drzwiami gabinety myśląc czy może wejść czy jednak nie. W tym stanie przypomniała sobie jak nawet sama nie wiem jak spaliła jego szkic. Nie chciała nic więcej uszkodzić, więc usiadła po turecku. Z tych nudów znów wysunęły się jej kły, a widząc, że jedna ręka się jeszcze nie zagoiła pogryzła drugą. I tak siedziała, chcąc płakać z tej głuchej ciszy którą ją dobijała. W pewnej chwili nie wytrzymała i złapała za klamkę, jak się nagle przypomniały jego słowa: „Od teraz masz mnie słuchać w innym wypadku zamknę cię w instytucie.” I jakoś zrezygnowała z tego pomysłu. Po niecałej minucie jednak złapał za nią ponownie i otworzyła drzwi do gabinetu. Weszła cichutko na paluszkach smutna. Podeszła do niego widząc jak siedzie przy biurku i stanęła zanim wieszając się mu na szyi, dalej smętnie mrucząc kładąc swoją głowę na jego. Pociągając troszkę noskiem westchnęła. -Kocham cię... Powiedziała, bo nie miała pojęcia jak wyjaśnić, że dłużej nie wytrzyma tej samotni. Chciała siedzieć, choćby na podłodze, ale przy nim. -Nie odsyłaj mnie do Instytutu... proszę Po tych słowach tak blisko niego uspokoiła się, będąc już cichutko, by nie przeszkadzać. |
| | | Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Czw Mar 21, 2013 3:57 pm | |
| Siedział myśląc wiele czasu nie zwracając na nic uwagi, źle się czuł z tą nękającą go przeszłością jednak nie mógł nic na to poradzić i nigdy nie będzie mógł, chciałby po prostu cofnąć czas i znaleźć się w miejscu, gdy bestialsko mordowano jego bliskich, ale nie było to jednak możliwe zaś on musiał w końcu skupić się na tym, co było teraz zamiast gnić w przeszłości. Próbował wyrzucić z głowy zbędne w tej chwili myśli mając nadzieję, iż w końcu będzie mógł zająć się tylko i wyłącznie wyszkoleniem przemienionej niedawno Noriko, nie chciał zajmować się niczym innym w końcu teraz miał ważniejsze rzeczy do roboty. A cóż on robił? Siedział i użalał się nad sobą jak jakiś kretyn, potrząsną głową i próbował ułożyć plan jutrzejszego dnia mając nadzieję, że wszystko pójdzie tak jak sobie zaplanował. Po jakimś czasie usłyszał jak drzwi gabinetu się otwierają, spojrzał w ich stronę a widząc Noriko zupełnie nic nie powiedział i poczekał na to, co ona miała zamiar zrobić, kiedy podeszła do niego niemal się na nim wieszając wciąż milczał słysząc kolejny raz już jej wyznanie lekko się uśmiechną, ale ta prośba by nie odsyłał jej do instytutu wręcz go rozbawiła jednak nie śmiał się z tego, bo wiedział, że Noriko wolałaby tam nie trafić. Nie chciał jej tam w żadnym wypadku odsyłać, bo tylko ograniczyłby jej wolność a o pogorszeniu warunków, w jakich teraz może żyć to już lepiej nie wspominać, to, że teraz pilnował jej nie było niczym szczególnym gdyż robił to tylko dla jej dobra. -Nie odeślę cię tam nic takiego nie zrobiłaś. Wziął ją za rękę i posadził na swoich kolanach, zastanawiał się, dlaczego tak bardzo zabiegała o to by nie uśmiercił jej kuzyna w sumie wolałby wiedzieć i być pewnym, dlaczego tak chciałaby nadal mógł żyć. Spojrzał jej w oczy lekko się nawet uśmiechając i przesuną dłonią po jej policzku, nie chciałby była smutna bądź zrozpaczona, zabronił jej wychodzić tylko, dlatego że obawiał się o to, że może przypadkiem nie zapanować nad sobą i zrobić komuś bądź sobie krzywdę. Kiedy dostrzegł coś, co go zaniepokoiło wziął jej rękę i przyjrzał się jej, widząc ślady po jej własnych kłach zdziwił się jednak przemilczał to tylko, dlatego że teraz bardziej interesowała go inna sprawa jak i raczej był pewien tego, iż Noriko zwyczajnie zgłodniała i chyba próbowała się w ten właśnie sposób się jakoś powstrzymać, ale po cóż miał się tym zajmować skoro w tej chwili jednak po głowie chodziło mu tylko i wyłącznie jedno pytanie, które musiał zadać. -Dlaczego tak prosiłaś o to by żył? Jaki jest powód? Zapytał spokojnie i sięgną po jakąkolwiek kartkę a potem po ołówek i zaczął coś bazgrać na owej kartce w oczekiwaniu na odpowiedź młodej wampirzycy. Tak czekając bazgrał po kartce, ale gdy dostrzegł, co znów rysuje połamał ołówek i zgniótł kartkę wyrzucając ją do kosza. Westchną ciężko i ściągną dziewczynę ze swoich kolan, po czym sam wstał i ruszył do wyjścia, pokazałby szła za nim. Jak wyszedł z gabinetu podszedł o łóżka i położył się na nim by zwyczajnie odpocząć, leżąc tak zamkną oczy próbując zasnąć, co niestety mu nie wychodziło. Otworzył, więc z powrotem oczy i spojrzał na Noriko, odchylił głowę w bok mając nadzieję, że skusi się na jego krew a zrobił to tylko, dlatego że wolał uniknąć sytuacji, w której musiałby złapać ją szybciej niż zdążyłaby opuścić posiadłość. Milcząc czekał aż ona skusi się na pożywienie się krwią swojego pana. | |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Czw Mar 21, 2013 3:58 pm | |
| Do jej uszu doszły zbawienne jego słowa, niby nic. Dla niej znaczyły dużo. Nie chciała się z nim rozstawać nawet na chwilę, a odesłanie byłoby równe z niewoleniem. Nie dosłownie wiedziała czym jest Instytut, dlaczego? To proste dane o tym miejscu są bardzo dobrze strzeżone, a łowca, by je zdobyć musiałby się posunąć do tortur na nieśmiertelnych. Nie każdy uwielbiał znęcać się, szybka i bezbolesna śmierć jest dużo łatwiejsza dla sumienia. W końcu większość zabijanych teraz istot to niegdyś ludzie przemienieni z własnej woli łub na z mus. Jak w jej przypadku, ale tak myśląc wiedziała, że zrobił to dla niej. Teraz on ma większe zmartwienia, bo musi się z nią użalać jak z dzieckiem, które właśnie nauczyło się chodzić i psoci jak tylko może. Nie dał jej umrzeć, chciał, by żyła, tylko po co? Nie jest nawet namiastką prawdopodobnie nieskazitelnej i idealnej pod każdym względem Michiko. Dużo dałaby być choć trochę nią, albo znać jej maniery w końcu żyła w XV wiek. I tak patrząc w historię to czasy, gdy Krzysztof Kolumb odnotowano dostrzeżenie trzech syren wyskakujących z fal morskich i zapisał to w swym dzienniku okrętowym. Dopiero wtedy możliwe, że nieświadomi śmiertelnicy zauważyli pomału dzięki mocy z jaką i ona się urodziła dostrzegania nieśmiertelnych. Tak pogrążana w myślach została z nich wyrwana jak złapał ją za rękę, była pewna, że wyrzuci ją z gabinetu, ale na jej szczęście posadził ją tylko na swoich kolach spojrzał w oczy, jak dla niej głęboko, bo w jego odbijał się jej cały świat. Widząc jego lekki uśmiech sama postarała się uśmiechnąć, dla niego. Głaszcząc ją po policzku przymknęła oczy łasząc się do jego dłoni, uwielbiała jak był dla niej czuły. Jednak, kiedy spytał o rzecz jaką nie mogła powiedzieć złapała się koszulkę w miejscu, gdzie miała serce. Zamyśliła się, musiała w końcu przysięgała na życie. Zaraz? Ona właśnie umarła. Chciała się zacząć śmiać z własnej głupoty, ale trzymała tylko słodki wyraz twarzy patrząc się na niego. Nie chciała go ranić mówiąc o dzieciach i o tym, że zrobiła to dla ich dobra. Nie miała prawa tego robić wiedząc, jak bardzo jej rodzina go skrzywdziła. -On... ma dziecko... córeczkę... ta mała ma cztery latka, ma na imię Ayaka. Jest śliczna... -przypomniało się jej zdjęcie jakim się chwalił jej przed wyjazdem do Londynu. Tyle skrywał, był z tym sam, aż jej zdradził tę męczącą tajemnicę. Westchnęła. - To nie jest zwykła dziewczynka... jej mamą jest zmiennokształtna... podajże... czarna pantera... zakochał się w niej na misji w Patagonii. Dziadek zabiłby go za to. Tylko ja wiem, tylko mi za ufał... bo on jak i ja... fascynujemy się światem nieśmiertelnych... i kochamy go bardziej niż życie łowców... tak było zawsze... za to byliśmy oboje karami... teraz wiesz i ty... Jak mu mówiła widziała jak obserwuje dalej jej rękę, nie była z siebie dumna, ale nie miała zamiaru gryźć drewna. Nie było pewne, że ich sobie nie połamie, a to na pewno bolesne. I po co ryzykować? Pogryzła się, trudno. Zagoi się. Nie minęła chwila jak zajął się czymś innym, jak gwałtownie przerwał była pewna, że rozgniewała do mówiąc o dziewczynce. Ściągnął ją ze swoich kolan i wstał, trochę się przestraszyła jak szedł w stronę wyjścia, ale widząc jego gest. Uśmiechnęła się i poszła za nim. Jak weszła do sypialni on już leżał na łóżku. Przyglądała się mu jak usiłuje zasnąć, ale jakoś chyba był zbyt czymś zdenerwowany, jak odchylił głowę jakby ją zachęcając zdziwiła się. Może to i dziwne, ale myślała, że od teraz kiedy istnieje lodówka ze sporym zapasem krwi i to ludzkiej tylko stamtąd będzie się żywić. Jednak ta forma bardziej się jej spodobała, miała bowiem możliwość wtulenia się w niego przez dłuższą chwilę, a może i jemu było potrzeba trochę bliskości? Po cóż się zastanawiać był cały teraz jej. Podeszła spokojnie do łóżka uśmiechając się wpatrzona w niego jak w obrazek. Stojąc tak nad nim oblizała usta już czując jego smak i spokojnie na nim usiadła. Przez chwilę przyglądała się miejscu w które ma się wbić. Pomału pochylając się, aż położyła się na nim wtuliła się i po zamknięciu powiek zatopiła jak najdelikatniej, by nie robić mu nic złego swoje kły, które od dłuższej chwili same wyszły jej z osłon wprost w jego szyję. Postawiła delektować się jego krwią, więc spijała ją bardzo pomału wtulając się tylko mocniej. Była szczęśliwa, spokojna. Zatracona w tym, co robiła. Może w takim stanie spędzili kilka, kilkanaście minut, aż otworzyła gwałtownie oczy, a jej źrenice powiększyły się wbiła kły głębiej, a i wytliła się w niego jakby pod chwilę spięcia się jej ciała. Przed oczyma zaczął stopniowo zamazywać się obraz, a pojawiać się jakiś inny, ale nie z punktu widzenia trzeciej osoby tylko jakby sama to przeżyła. Widziała jak ktoś na nią krzyczy i awanturuje się, a ona czasem zakrywała oczy dłońmi i prawdopodobnie płacze czuła jak ciężko się jej oddycha. W końcu gdzieś biegnie i ku jej zdziwieniu wsiada na konia i jedzie gdzieś przed siebie w głąb lasu, niespodziewanie zatrzymuje się, widząc uśmiechającego się... Jej kły schowały się do osłon, a ona jak poparzona odsunęła się szybko prostując patrzyła na Taro zdezorientowana, nie miała pojęcia, co w ogóle się stało. To wizja? Sen w czasie picia krwi? Jakby nie to, że była wampirzyca jej serce biłoby jak szalone i próbowałaby łapać oddech. Tak na nim siedząc przerażona patrzyła jeszcze pustym spojrzeniem w niego. Zastawiając się, czy jej przypadkiem nie odbija. |
| | | Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Czw Mar 21, 2013 6:13 pm | |
| Jak tylko usłyszał odpowiedzi na swoje pytanie a zwłaszcza informacja, iż jej kuzyn ma czteroletnią córkę, kiedy usłyszał imię do jego uszu dotarła jedynie część imienia pokrywająca się z imieniem jego zamordowanej córki, poczuł dziwne uczucie jakby ktoś dźgną go w jego niebijące serce, teraz wiedząc to, co chciał usłyszeć jedyne, co go ogarnęło to smutek, który schował najgłębiej jak to było możliwe by go w ogóle nie okazywać. -Aya… Wyszeptał najciszej jak tylko potrafił i tylko wampirze ucho mogło to wychwycić, zaś on spokojnie wtedy szkicował do czasu aż nie przerwał tej czynności niszcząc ołówek, a potem zwyczajnie opuścił swój gabinet… _____________________________________________________
Kiedy już był w swojej sypialni i leżał czekając aż Noriko połasi się na spożycie jego krwi, jednak przed oczami miał tylko jeden obraz, przez co jedynie odczuwał smutek. Kiedy Noriko usiadła na nim a potem położyła się przytulając do niego jakoś lepiej się poczuł, była o wiele delikatniejsza niż za pierwszym razem i po porostu czekał spokojnie aż ona się pożywi głaszcząc ją jedynie po głowie. W tym czasie rozmyślał nad tym jak długo tym razem będzie tu spokój nie mógł liczyć na więcej niż dwa dni a potem znów zapewne ktoś się zjawi by go zabić, jednak te myśli nie trwały zbyt długo, bo nasunęły się na nie wspomnienia, kiedy był najbardziej szczęśliwy w swoim życiu i wolałby żeby było tak i teraz, ale któż zwróci mu tych, którzy zostali brutalnie zamordowani wiele lat temu? Nikt nie potrafi tego uczynić a on wciąż zaprząta sobie tym głowę, myśli o osobach, które stracił bezpowrotnie nie potrafił jednak pozbyć się tych myśli i wspomnień ze swojej głowy nawet gdyby bardzo tego chciał. Z zamyślenia wyrwała go pewna zmiana, którą dobrze odczuł, gdy mocniej wbiła w niego swoje kły skrzywił się niezadowolony, ale w spokoju poczekał aż skończy nie miał zamiaru jej przerywać póki nie wypije zbyt wiele jego krwi. W tym czasie, gdy ona wciąż się pożywiała on mógł spokojnie wrócić do swoich monotonnych rozmyślań, wręcz przeniósł się myślami w przeszłość i zwyczajnie wspominał, nawet sam nie wiedział, że na jego twarzy zagościł uśmiech, gdy przez jego głowę przelatywały najlepsze chwile w jego jakże długim żywocie, nie sądził nawet jak bardzo może to poprawić humor. Kiedy tak pogrążony w myślach zupełnie zapomniał o młodej wampirzycy, która wciąż piła jego krew, na szczęście otrząsną się w chwili, gdy ona jak oparzona odsunęła się od niego, spojrzał na nią a widząc jej zdezorientowanie i przerażenie zdziwił się nieco i podrapał palcem w skroń. Milczał przez jakąś chwilę nie wiedząc zupełnie, o co chodzi, czyżby zrobił jej coś w czasie swojego zamyślenia czy może powód był zupełnie inny? Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego tak się w tej chwili zachowuje, ale chyba wolał się tak naprawdę nie doczekać odpowiedzi na pytanie, które miał zamiar jej zadać, w końcu ostatnie jego pytanie zakończyło się wiadomością, jakiej wolałby nie usłyszeć. -Coś się stało? Zapytał spokojnie wciąż na nią patrząc, miał nadzieję, że niczego nie zrobił, że tak dziwnie się zachowuje. Poczekał chwilę na odpowiedź, po czym podniósł się do siadu tak by jej nie zrzucić z siebie. Ale że wolał jej już nie męczyć jakimiś pytaniami po prostu pogłaskał jej policzek, po czym zamyślił się na dłuższą chwilę zastanawiając się co zrobić by chociażby odrobinę rozluźni tą nieprzyjemną panującą tu w tej chwili atmosferę, kiedy po dość długiej chwili wymyślił co zrobić udał że się przeciąga a tak naprawdę powoli sięgną po poduszkę którą dość lekko pacną Noriko tak by spadła na drugą połowę łóżka po czym usiadł na niej i chwycił lekko za ręce szczerząc się głupkowato. Po dłuższej chwili puścił jej ręce i przytrzymując ją nogami zaczął nękać ją łaskotać tak dla zwykłego rozluźnienia atmosfery, miał nadzieję, że uda mu się to, chociaż w niewielkim stopniu. | |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Czw Mar 21, 2013 8:19 pm | |
| W samej chwili odsunięcia się od niego nie ciała pocięcia, co się z nią dzieje. Te dziwne przywidzenie nie pasowało do jej życia. Nigdy nie widziała żadnej z tych osób, nigdy. Miejsce trochę jakby znajome, ale nie do końca. Przypominało rezydencję w Sapporo, gdzie niegdyś tam miały miejsce zgromadzenia rodziny, a teraz służy tylko do zjazdów rodzinnych latem. Jedno jej tylko nie pasowało w tym wszystkim, a właściwie droga do lasu, na koniu? Tam nie ma takich ścieżek z drobnego kamienia. Jak już to beton. I to jezioro niedaleko tez jakby ładniejsze. Oraz... Przestała o tym myśleć jak usłyszała pytanie od jej pana. Już zaczynając mrugać lekko rozglądnęła się po pokoju uspokajając, ale nie potrafiła jakoś odpowiedzieć dokładnie, co się jej przydarzyło. Nie miała ochoty robić z siebie wariatki. Tylko tego jej brakowało, uznanie najważniejsze osoby w życiu o to, że zwariowała. Westchnęła wymuszając lekki uśmiech. -Chyba mi się przysnęło... i się przestraszyłam, że zrobiłam ci krzywdę... Przyglądała się mu uważnie jak podnosi się do siadu i głaszcze ją po policzku uśmiechnęła się przez to, ale jak się przeciągał się mlasnęła będąc pewna, że jest już zmęczony, więc lekko podniosła swoje cztery litery, po czym dostała niespodziewanie poduszką i tracąc równowagę padła plackiem na wolną połowę łóżka. Kompletnie nie miała pojęcia, co to miało znaczyć. Mógł przecież jej powiedzieć, że ma zejść. Nabzdyczyła się jak osa i już chciała się podnieść i pookładać go poduszką, którą sama jeszcze chwilę temu dostała w twarz. Już sobie wyobrażała, co mu za to zrobi. I gotowa do planu została zaskoczona. Z znienacka usiadł na niej i chwycił jej ręce. W życiu się tak nie przestraszyła jak wtedy, ale widząc jego dość ciekawy wyraz twarzy uznała, że nie chce zrobić jej nic złego, a się z nią droczy. Musiała przyznać, że taki się jej podobał jeszcze bardziej. Jak ją puścił i zaczął łaskotać przez chwilę jej źrenice się zmniejszyły, a ona znieruchomiała, aż wybuchnęła śmiechem. Była strasznie wrażliwa na tego typu zabawę, dlatego nigdy nie pozwalała się dotykać i szybko uciekała przez tą formą rozluźnienia. Jednak jak tym razem próbowała uciec nie mogła, czuja jak mocno ją trzyma nogami. Chichocząc głośno szamotała się jak tylko mogła. Czasem przez to jęknęła może stęknęła próbując wydostać się z tej pozycji z której królował nad nią. Śmiejąc się głośno, prawdopodobnie można było usłyszeć ją w całej posiadłości walcząc, by oderwać jego ręce od jej ciała, które prowokowało ją tego niefortunnego zachowywania się. Przez to wszystko rozpłakała się ze śmiechu nie mogąc już wytrzymać, nigdy nikt tak jej nie rozbawił. Nikomu nie udało się utrzymać jej do tej pory, gdyż była dość silna, a teraz musiała znieść za wszystkie lata wymigiwania się do łaskotek. Z czasem zaczęła uderzać stopami o pościel to będąc na krańcu wytrzymałości wstrzymując powietrze, a później przez to dysząc nie mogąc uspokoić oddechu, który wcale nie był jej potrzebny. W tym czasie do posiadłości przyszła Dorothy, która zapomniała zostawić jeden pęczek kluczy oraz zabrać ze schowka jednego ze swoich kompletów ubrań do pracy u Taro, bo chciała je po prostu pozszywać. Przechodząc obok sypialni, aż włos się jej na głowie zjeżył słysząc takie odgłosy jakie wydawała z pewnością z siebie Noriko. Nie mogąc się powstrzymać, by się z państwem Yamada przywitać ostrożnie podeszła do drzwi i szybko chwytając za klamkę otworzyła robiąc krok ku pomieszczeniu zapalając światło. - Acha... mam was! - I tu ją zasmucili. Zrobiła trochę niezadowoloną minę pozwalając sobie na wtrącenie się w zaistniałą sytuację. Westchnąwszy zaczęła nawijać swoje mądrości. Za to Noriko znieruchomiała patrząc się na nią ściskając dłonie na rękach wampira. Jej źrenice się jednak zmniejszyły do malutkich czarnych kropeczek jak usłyszała, co miała im do powiedzenia gosposia. - Państwo Yamada... jak wy się staracie o dzieci... zabawy w ubraniach są dla młodzieży... i czym ja się dziwie, że się ciągle kłócicie... normalnie jak dzieci – pokręciła głową z dezaprobatę. Po czym przyjrzała się dokładniej dziewczynie. - Oj... przyda się więcej witamin... - jej wzrok przeszedł na Taro. - Panie Yamada... wykończy pan żonę w końcu takimi zabawami... już biedaczka pobladła... jak tak dalej będzie pan to ciągnął... to pani Yamada wyzionie ducha... - Westchnęła niezadowolona na zachowanie młodej pary. Wampirzyca po dłuższej chwili całkowitego szoku wejściem oraz gadki Dorothy wybuchnęła śmiechem z trudem uspokajając się spojrzała na Taro nie mogąc powstrzymać się przed komentarzem wniosków gosposi. -Słyszałeś kochanie? Bo wyzionę ducha.... I znów wybuchnęła śmiechem, nie mogła z tego jak z niczego, co do tej pory usłyszała z ust tej kobiety. Dorothy jednak nie zrozumiała aluzji i nie doszukała się sedna sprawy jaka tak naprawdę rozbawiła wampirzycę. Zdziwiona patrzyła pytająco na Taro, mając nadzieję, że wytłumaczy jej zachowanie jego żony.
Ostatnio zmieniony przez Kirā dnia Nie Mar 24, 2013 11:45 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Pią Mar 22, 2013 12:39 pm | |
| Kiedy tak ją nękał łaskotkami aż do łez i przy okazji sam miał okazję by się odrobinę pośmiać, gdy ni stąd ni zowąd do pokoju wpadła Dorothy, która myślała, że nakryje ich na czymś, co sobie już jakiś czas temu ubzdurała, miał ochotę się roześmiać, ale wolał milczeć i posłuchać jej kolejnych wymysłów, skrzywił się na jakiekolwiek morały. Warkną niezadowolony i spojrzał na gosposię, która wprosiła się do jego pokoju bez pukania i wyraźnego zaproszenia a do tego śmiała jeszcze prawić mu kazania. -Nie przypominam sobie byś pukała albo otrzymała pozwolenie by tu wchodzić ot tak. Powiedział spokojnie, ale tak by gosposia mogła wyczuć to, iż jest zły za to, że wkroczyła sobie tak po prostu do jego pokoju, aczkolwiek gorzej by było jakby weszła w chwili, gdy Noriko byłaby zwyczajnie głodna, wtedy miałby sporawy problem, ale teraz mógł po prostu postraszyć głupią Dorothy albo po prostu przegonić ją. Jednak zamiast tego pochylił się nad Nori i uśmiechną się patrząc jej w oczy, przesunął językiem po wargach i już chciał udawać zapoczątkowanie tak zwanej gry wstępnej, gdy za gosposią pojawili się Yoshinori i Daisuke, którzy nieco pokrzyżowali plany Taro, no, ale cóż poradzić skoro tamci dwaj chcący sobie poużywać patrzyli na Dorothy w znaczący sposób. Taro widząc ich spojrzenia zaśmiał się tylko i podniósł, po czym zerkną na Noriko, jako że chciał pozbyć się na jakiś czas gosposi by im nie przeszkadzała, uśmiechnięty spojrzał na dwóch podwładnych. -Tylko jej krzywdy nie zróbcie. Zaśmiał się zaś dwa wampiry pochwyciły gosposię i wyciągnęły ją z pokoju zamykając za sobą drzwi i zaciągnęli do sąsiedniego pokoju. Taro zaś zdążył już obmyślić sobie zajęcie, kiedy to jego podwładni będą się zabawiać z jego pracownicą, mając jakże niecny plan podniósł uwalniając Noriko i wziął z szuflady klucz, zamkną drzwi na klucz, po czym poszedł do gabinetu zamykając za sobą drzwi. Podszedł do większego obrazu i zdjął go, po czym otworzył sejf i poszperał w nim trochę szukając czegoś, kiedy znalazł odpowiednią rzecz odłożył ją na biurko, po czym zamkną sejf i odwiesił obraz na miejsce następnie wyjął z jednej z szuflad teczkę, z której dość dawno nie korzystał, uśmiechną się do siebie i wziął rzecz z biurka. Chwycił fotel i pociągną go za sobą, po czym wymaszerował z gabinetu. Postawił fotel w odpowiednim miejscu i siadł na nim przyglądając się młodej wampirzycy, zastanawiał się przez dłuższą chwilę jak jej powiedzieć, co ma zamiar narysować, ale co tam mu szkodzi skoro jest jej panem i musi go słuchać. -Rozbierz się. Powiedział te słowa tak spokojnie jak bym powiedział zwykłe „chodź” no, ale po cóż rozwodzić się nad czymś takim, pokazał jej świecidełko, które po chwili wylądowało w jej dłoniach, zaś on otworzył teczkę i wziął do ręki węgiel, chciał zając sobie czymś czas a i przy okazji móc oddać się czemuś przyjemnemu, co go wielokrotnie po prostu uspokajało. Spojrzał na Noriko mając nadzieję, iż go posłucha, nie chciał zrobić jej żadnej krzywdy tyko po prostu narysować, a że padło na akt to już jakoś tak mu przypadkiem wyszło. Widząc, iż jednak go posłuchała kazał jej ułożyć się w odpowiedniej pozycji i się nie ruszać tylko po to by mógł wszystko dobrze uchwycić. Kiedy już mógł zacząć rysować od razu się za to zabrał, możliwe, że potrwa to trochę czasu i może krępować dziewczynę, ale dla wampira widok nagiej kobiety nie był żadną nowością, siedział, więc spokojnie i zerkając na nią spokojnie tworzył. Nigdzie się nie śpieszył spokojnie nakreślał kolejne linie, kiedy skończył głowę i przeszedł do całej reszty mógł przy okazji porozmawiać z Noriko. -Wiesz…jesteś lustrzanym odbiciem Michiko, jedyna różnica to kolor włosów. Zaczął jakikolwiek temat byle tylko zacząć rozmowę, która być może przerodzi się w dłuższą pogawędkę, a jako że robił coś, co wprowadzało go w dobry nastrój i uspokajało to mógł ciągnąć nawet najbardziej bolesne dla niego tematy. Mógłby teraz nawet rozmawiać o swoich dzieciach, mimo iż normalnie sprawiłoby mu to straszliwy ból i wywołało wielki smutek to teraz mógł po prostu swobodnie o tym rozmawiać, bo bardziej był skupiony na tym, co w tej chwili tworzył i niepotrzebne myśli oraz zbędne uczucia w tej chwili odstawił na boczny tor. Nie miał w teraz tej blokady, jaka zwykle utrudniała mu mówienie o tym, ale obecnie mogłaby nawet wypytywać go o najdrobniejsze szczegóły a on ze stoickim spokojem odpowiedziałby. -Córka twojego kuzyna nazywa się Ayaka, ze związku ze zmienną…hybryda zmiennej i człowieka, oby miała więcej szczęścia niż moje dzieci, nie jestem potworem tak jak przedstawiają mnie głowy rodu Hosokaya.Ta masowa zbrodnia na ludziach, jakiej się dopuściłem była tylko, dlatego że odebrano mi wszystkich bliskich…a około sto lat temu straciłem zupełnie wszystko. Zamilkł na chwilę by poprawić coś, co nieco sknocił, fakt dawno nie rysował aktów, ale jednak chciał znów zająć się tworzeniem, kiedyś naprawdę uważano, że miał spory talent zaś w salonie jego dawnego domu wisiał wielki obraz przedstawiający jego rodzinę teraz jednak miał tylko zdjęcie po bliskich, ale po cóż mu więcej skoro oni żyją wciąż w jego wspomnieniach i na wieki tam pozostaną choćby miał walczyć o każde wspomnienie jak za życie. Spojrzał na młodą wampirzycę uśmiechając się lekko. -Moja córka nazywała się Aya była cudownym dzieckiem, została zabita w wieku 4 lat, zaś mój syn nazywał się Taisho …niestety nie dożył nawet pierwszych urodzin. Wypowiedział te słowa bardzo spokojnie jak nigdy dotąd otworzył się przed kimś i powiedział, co mu od wielu lat zalegało, ale jeszcze nie skończył swojego monologu, musiał się, choć raz wyżalić komuś, gdy mógł w ogóle o tym rozmawiać. Spojrzał kolejny raz na Noriko i dalej rysował, nie zaprzestawał tej czynności tylko, dlatego że chciał z nią porozmawiać na tematy, które tak bardzo go bolały, nie pragną jakiegoś współczucia czy jakiejkolwiek litości a jedynie zrozumienia w niektórych sytuacjach. W chwili, gdy dowiedział się o tym, dlaczego tak bardzo chciała życia dla kuzyna nie potrafił pojąć tego, że on wampir…uznawany przez łowców a zwłaszcza przez klan Hosokaya za potwora. A jednak puścił wolno łowcę nie robiąc mu żadnej krzywdy, ale w chwili, gdy mordowano jego dzieci razem z ich matką to ten, który miał ich za cel nie potrafił okazać nawet odrobiny zrozumienia, litości dla niewinnych istot. Chciał wiedzieć, dlaczego skoro on jest największym potworem to potrafi oszczędzić czyjeś życie a tamci nie mają za grosz uczuć i potrafią jedynie nieść śmierć. Wolał jednak nie pytać o nic Noriko, bo ta zapewne nic by nie wiedziała, milczał, więc przez jakiś czas spokojnie zajmując się rysowaniem. | |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Pią Mar 22, 2013 12:41 pm | |
| Po tym jak zaczęła się śmiać nie widziała po Taro, by mu również było tak wesoło jak jej. To ja zaniepokoiło, po jego słowach bała się o gosposię, że zabierze jej tę pracę. Ją też trochę denerwowała, ale gdyby nie ona byłoby smętnie czasem, a tak z jej mądrości tylko można boki zrywać. Czasem nie bywało miło, przypomniała sobie jak dostała od niej w twarz, ale nie patrzeć to przez nią stała się wampirem. Gdyby jej nie wepchnęła do pokoju i nie zamknęła drzwi na klucz to nic by się nie stało. Teraz tylko, czy zrobiła dobrze czy źle? Odwieczne pytanie kobiety. Nie warto się nad tym jednak rozwodzić, czas na reakcję Taro, a ta nie malowała się dobrze. Jak na nią spojrzał pochylając się z dziwnym uśmiechem na twarzy. Oblizując swoje usta jej źrenice zmniejszyły się, znów ją czymś zaskoczył, był coraz bliżej jej twarzy swoją, ale na szczęście przyszli tamci dwaj. Odetchnęła, nie chciała, by robić coś na pokaz tylko tak sam z siebie. Byłaby bardzo szczęśliwa wtedy, ale cóż ciągle ktoś przeszkadzał. Spojrzała na dziwnie patrzące wampiry na Dorothy i się zlękła, że może chcą jej zrobić coś złego. Nie dałaby im jej tknąć to jedyna jej teraz przyjaciółka, prędzej na nich by się rzuciła niż na nią. Słysząc słowa swojego pana nie była zadowolona, a widząc jego śmiech jak tamci zabierają gdzieś Dorothy chciała wstać i ich powstrzymać, ale zamknęli drzwi, a ona dalej była przygniatana przez tyłek wampira. Westchnęła tylko grzecznie leżąc. Niespodziewanie wstał z niej i zamknął drzwi na klucz. O wszystkim pomyślał, możliwe, że wiedział jak zareaguje na ten haniebny wyczyn wampirów i będzie chciała pobiec do niej. Chyba. Jak wszedł do swojego gabinetu zezłościła się. Nie po to łamała zakaz, by znów się tam zamykał. Westchnęła głośno podnosząc się do siadu, a tak fajnie się zapowiadało. Prychnęła niezadowolona uderzając pięściami w pościel. Uwalniając trochę emocji z siebie, oczywiście tych negatywnych siedziała patrząc się w sufit myśląc, co ona niby teraz będzie robić. Spać się jej nie chciało jakoś. Jak tylko usłyszała otwierające się drzwi od gabinetu uśmiechnęła się patrząc w tam tą stronę. Zdziwienie jednak szybko zmazało ten uśmiech. Przygląda się mu, co on robi. Już miała spytać, co szykuje. Kiedy to usiadł wygodnie na fotelu który przytachał z pomieszczenia gdzie jeszcze chwilę temu przebywał i patrząc się na nią w jakimś głębokim zamyśleniu, po czym powiedział coś i spowodował u niej większy szok niż wizja i Dorothy razem wzięte. Zastanawiając się przez chwilę bardzo pomału zaczęła ścigać z siebie jego koszulę w celu przedłużenia tego specjalnie rozpinała po kolei guziczki zaczynając od dołu. Jak niespodziewanie zaczął świecić pięknie mieniącą się błyskotką, która zawróciła jej w głowie. Szybko położyła na stoliku nocnym obrączkę łowcy i założyła ten cudny owalny pierścionek z brylantem o eliptycznym kształcie w barwie niebieskiej przechodzącej w fiolet i setką drobnych diamentów w paśmie ze złota. Nie słysząc u niego zmiany swojego zdania o rozebraniu się odwróciwszy od niego wzrok i trochę się zakrywszy odrzuciła koszulę na podłogę, po czym stopniało ściągnęła biustonosz i majtki. Siedząc zawstydzona zasłaniała się rękoma jak tylko mogła. Nie mogąc oderwać wzroku od pierścionka. Nieśmiało ułożyła się jak jej powiedział, czuła się w tej pozycji mało komfortowo, dlaczego? Bowiem leżała na łóżku wokół pogniecionej pościeli prezentując przed nim całe ciało. Niespokojnie przez to oddychała. Odwrócona głową mogła tylko zerkać na niego jak rysuje, kiedy ona świeciła biustem, na szczęście nogi miała razem, ale była lekko wypięta, poza przypominała jej raczej rysowane syreny w książkach dla dzieci. Jak tak sobie pozowała nie spodziewała się usłyszeć, tego co dotarło do jej uszu. Podobna, na pewno była do niej, ale usłyszeć to w obecnej sytuacji było dość dziwne. Nie potrafiła nic z siebie wypowiedzieć, uznała tylko, że to komplement i uśmiechnęła się. Kolejne jednak słowa zaciekawiły ją trochę i zmyły jej uśmiech z twarzy, bo niby z czego się cieszyć, prócz tego, że w końcu z nią rozmawia tak rozluźniony. Chciała być jego powierniczką, wiedzieć o nim kompletnie wszystko. Nawet to, co jest złe i sprawia mu ból. Miała zamiar go bronić i nie dopuścić więcej do jego łez. Jak to niechcący zrobiła ostatnim razem jeszcze za życia. Kiedy się uśmiechnął i zaczął mówić o naprawdę smutnej sprawia sprzed lat miała ochotę się do niego przytulić i wyściskać. Nie patrząc to jej prapradziadek był winny tej masakrze jak sam wspomniał jakiś czas temu. Zamilkł, cóż mógł jej przecież powiedzieć skoro tylko to miał tak naprawdę w głowie. Nic więcej, a szkoda. Chciała dowiedzieć się o nim więcej. Nie wytrzymała tej ciszy, choć leżało się jej z każdą chwilą coraz luźniej jakby było to naturalne. Uśmiechając się odezwała się początkowo dość cicho. -Pamiętasz... jak poparzyłam się srebrem? Powiedziałam, że jak będzie okazja opowiem ci o sobie... to chyba najlepsza chwila... Przełknęła ślinę i wzięła głęboki wdech. Zastanawiając się od czego mogłaby zacząć. Przypomniała sobie, co wtedy powiedziała mu kiedy myślała, ze chce odebrać jej katany jej mamy. Mógł wiele z tego nie zrozumieć, sama nie wiedziała, co dokładnie mówiła w tam tej chwili. Chciała mu wszystko lepiej powiedzieć niż w skrócie i to na szybko Alex'owi. Dodatkowo wciąż żałowała, że poznała tą kreaturę i dała się uwieść. -Wiesz o moich przodkach na pewno wiesz więcej niż ja... ale o mnie nic. -Westchnęła. - Moją mamą była przepiękna i mądra na swój sposób kobieta o imieniu Yuuki, ostatnia z czworga rodzeństwa. Jedyna kobieta. Zawsze jakoś nie nadała się na łowcę. Pewnie dlatego uciekła, ale... musiała wrócić. Zatrzymała zastanawiając się, czy oby go za nudzi. Zawsze wolała opowiadać o idealnej matce niż o sobie, tak było prościej. W końcu nie miała czym się chwalić tak na dobrą sprawę. Nudne dzieciństwo, brak przyjaciół i tortury na szkoleniach. Brak życia, teraz po śmierci miała nadzieję odżyć przy nim, przy swoim panie. -Wróciła przeze mnie... potrzebowała pomocy dziadka, bym przeżyła. Jestem wcześniakiem i moje życie wahała się na włosku. Ojca nie znam... Prawdopodobnie to jakiś anglik, który zabawił się z moją mamą, a jak dowiedział się o ciąży zwiał gdzie pieprz rośnie... Zatrzymała się, nie wiedząc, co mogłaby mu jeszcze zdradzić, by mieć pewność, że i on wie coś o niej, by było im łatwiej przebywać w swoim towarzystwie. -Mama prawie dwa lata temu wykrwawiała się na moich rękach... osłaniając mnie przez wilkołakiem, bo ja nie potrafiłam go zabić... umarła, bo byłam i jestem... nieudolna... wyszkolona perfekcyjnie, ale nie zabójca... mam słabość... - zamyśliła się, a widząc jak psuje atmosferę postanowiła coś palnąć. - mam słabość do takich przystojnych wampirów jak ty... - zaśmiała się. I odetchnęła. To było ostatni raz kiedy o tym komuś powiedziała, teraz zaczyna nowe życie, a łowcy czy inni nie istnieją dla niej. Teraz ma uczyć się i uszczęśliwiać Taro. Jak sama zamilknęła do jej uszu doszły dość dziwne odgłosy, a po głosie poznała, że wydaje je Dorothy. Ta kiedy dźwięki przeszły ją ciarki, a źrenice w jej krwistych oczach zmniejszyły się. -Tarciu? Co oni tam robią? Skrzywiła się mając nadzieję, ze nie to co sobie właśnie zaczęła wyobrażać przez takie, a nie inne krzyki połączone z... lepiej nie komentować. |
| | | Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Pią Mar 22, 2013 3:01 pm | |
| Spokojnie rysował wysłuchując jej słów, nie patrząc o jej rodzie wiedział o wiele za dużo i tak naprawdę wolałby nie wiedzieć nic i przywrócić stan miedzy rodem Yamada a Hosokaya pokój, kiedy to głowy rodu znały się na tyle dobrze, że nie powstawały żadne większe konflikty, a on musiał to wszystko zepsuć w dniu, w którym powrócił do Japonii, czasem miał ochotę dać sobie w pysk za swoją głupotę. Teraz nie mógł już nic na to poradzić, albo, chociaż w jakiś cudowny sposób przywrócić poprawne stosunki dwóch rodów, co było raczej niewykonalne, ale może zawsze spróbować. Nie miał teraz za bardzo do tego okazji, ale kiedyś na pewno wróci do Japonii by spróbować naprawić to, co zniszczył wiele lat temu. Spojrzał na Noriko by spokojnie móc dalej rysować, kiedy jej się przyglądał miał wciąż przed oczami wspomnienia, które musiał odsuwać teraz na bok. Zamyślił się przerywając rysowanie na chwilę i wysłuchując nadal tego, co mówiła wiedział już teraz, że gdyby nie fakt, iż była bliska śmierci, jako wcześniak to zapewne nigdy nie zostałaby łowcą i nie natknęłaby się na niego, nie musiałby przemieniać jej w wampira z powodu ran, jakie jej zadano. Gdyby nie niektóre wydarzenia wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej, zapewne tak samo byłoby w jego wypadku, ale po cóż przejmować się tak bardzo przeszłością skoro lepiej zachować w pamięci tylko te miłe wspomnienia. Uśmiechną się do siebie i ponownie zaczął rysować, nie miał powodu by patrzeć teraz na to, co było złe, słuchał cały czas Noriko, trochę zepsuła się atmosfera, jaką próbował zbudować no, ale to tylko przez krótki fragment z tego, co miała mu do powiedzenia, na pewno nie była nieudolna a zwyczajnie bała się kogokolwiek zabić, każdy odczuwa strach przed odebraniem komuś życia, na szczęście Noriko palnęła coś, przez co mógł się tylko i wyłącznie uśmiechnąć. -Fakt kobiety rodu Hosokaya mają do mnie słabość. Roześmiał się by wszystko skończyło się jedynie na zwykłym żarcie dla rozluźnienia atmosfery, która przez chwilę stała się tak nieprzyjemna, że raczej nikt nie chciałby w takowej przebywać. Słysząc jej pytanie jak i dźwięki dochodzące z sąsiedniego pokoju, doskonale wiedział cóż tam się dzieje w końcu dostrzegł te spojrzenia Yoshinori’ego i Daisuke, gdy tylko zobaczyli Dorothy, zachichotał jedynie i przerwał rysowanie, patrząc na młodą wampirzycę, nie bardzo wiedział jak ma ubrać to w słowa by jej wyjaśnić cóż takiego wyprawiają dwa wampiry z jedną śmiertelniczką. Zamyślił się szukając odpowiednich słów na wyjaśnienie tego w końcu nie wypadało mu palnąć wprost cóż robią w sąsiednim pokoju biednej Dorothy, w sumie nie takiej biednej skoro odgłosy stamtąd dochodzące świadczyły o czymś zupełnie innym. Wciągną powietrze nosem, mimo iż go wcale nie potrzebował, ale nie wiedział zupełnie jak ma jej odpowiedzieć, westchną ciężko postanawiając, iż powie po prostu wprost cóż tam się wyprawia. Miał nadzieję jednak, że po tym jak wampiry ją wymęczą to przestanie być taka upierdliwa i nie będzie dalej się wtrącać w to, co robią ani wymyślać jakichś niestworzonych rzeczy. -Zabawiają się, chyba słyszysz. Parskną śmiechem w chwili, gdy przypomniał sobie jeden szczegół dotyczący Yoshinori’ego aczkolwiek wolał nie mówić Noriko o takim jednym małym szczególe, jakoś wolał oszczędzić sobie w razie, czego awantury ze strony młodej wampirzycy. Uspokoił śmiech i wrócił do rysowania dla własnego bezpieczeństwa by nie skonać ze śmiechu, kiedy tak spokojnie kończył rysować przyglądał się Nori dziwnie się uśmiechając, milczał jednak przez dłuższy czas skupiając się tylko na tym, co w tej chwili tworzył. Kiedy już mu przeszło to dziwne zachowanie mógł ponownie zacząć z nią rozmawiać w końcu, po co miał milczeć znowu jak grób? Nie widział ku temu powodu zwłaszcza teraz, gdy ma jeszcze sporo rysowania przed sobą, więc mógł ciągnąć rozmowę jeszcze dłuższy czas. Postanowił porozmawiać o czymś, co mogła zwyczajnie dowiedzieć się z opowiadanych jej przez głowę rodu historii, ale nie wiedział czy ta część historii dotycząca tego, że niegdyś dwa rody żyły niemal obok siebie w pokoju nikt nikomu nie wadził a nawet znali się na tyle dobrze, że ktoś patrzący na to z boku mógł wręcz posunąć się do stwierdzenia, iż są nawet przyjaciółmi jednak nie byłoby to prawdą. -Nie jestem pewien czy wiesz…ale kiedyś, dawno temu nasze rody żyły obok siebie. Póki nie wiedzieli, kogo mają za sąsiada był spokój do czasu póki do domu nie wróciłem ja, wszystko zepsułem…no, ale skoro tak się stało to najwyraźniej wampirom nie było dane żyć po sąsiedzku z łowcami. Spokojnie dalej kończył swoje dzieło byle tylko nie zacząć znów użalać się nad sobą i swoim losem, nakreślał kolejne linie i dopracowywał szczegóły by to, co rysował wyszło naprawdę dobrze, wiedział, że tylko Noriko będzie mogła to obejrzeć, więc nie martwił się tym, że ktoś inny weźmie sobie rysunek i będzie wgapiał się w każdy najdrobniejszy szczegół. Miał przynajmniej nadzieję, że Dorothy nie będzie szperała w jego rzeczach będących w gabinecie, postanowił, że zamknie ten rysunek w sejfie by nikt niepowołany nie miał do niego dostępu. -Chciałbym żeby nasze rody miały znów tak dobre stosunki jak wiele lat temu, ale chyba nie jest to możliwe. Powiedział spokojnie przyglądając się Noriko by móc uchwycić wszystko najdokładniej jak było to możliwe, mimo iż wiedział, że jej wygląd wcale się nie zmieni, ale że on po prostu lubi rysować to może teraz się tym zająć, dostrzegł, że po jakimś czasie przestała się krępować tego, że co chwilę zerkał na jej nagie ciało, przez chwilę nawet go to bawiło, ale tak naprawdę nie miał się, z czego śmiać, to było normalne zachowanie, które już miał okazję nie raz zaobserwować. Tak naprawdę nawet jego nieżyjąca już żona tak się zachowywała, z czego kiedyś naprawdę się śmiał, bo bawiło go to jak nic innego. Po jakimś czasie spokojnie kończył szczegóły tylko czasem zerkając na młodą wampirzycę, nie wiedział za bardzo jak ciągnąć rozmowę, ale jakoś to będzie a nóż zaraz coś wpadnie mu do łba. Zamyślił się szukając jakiegoś tematu by dalej móc z nią rozmawiać zamiast milczeć wywołując grobową ciszę zakłócaną tylko przez dźwięki dochodzące z sąsiedniego pokoju, nie miał jednak żadnych pomysłów by przeciągnąć dalej temat, więc postanowił zwyczajnie dla śmiechu skomentować odgłosy, jakie docierały do ich uszu. -Z tego, co słyszę to Dorothy najwyraźniej jest zadowolona. Zarechotał ze swojego głupiego komentarza i wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia kończąc w końcu rysować akt, wykończył go odpowiednio i odłożył węgiel, po czym wstał z fotela trzymając w dłoni teczkę z nowym rysunkiem podszedł do łózka. Podniósł koszulę i podał ją Noriko a następnie podał teczkę z nią samą idealnie odwzorowaną na papierze, miał nadzieję, że jej się spodoba. -Powiedz co sądzisz. Jemu podobała się jego praca i jakoś miał dziwną nadzieję, że spodoba się też młodej wampirzycy, której zdanie się teraz dla niego liczyło gdyż zawsze pytał o zdanie osoby, które rysował, a dawno nie miał okazji by w ogóle rysować kogokolwiek żywego. | |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Pią Mar 22, 2013 5:33 pm | |
| Ulżyło jak na jej głupkowatą gadkę uśmiechnął się, chociaż nie potrzebnie komentował to. Fuknęła cicho zerkając na niego, co jakiś czas. Doskonale wiedziała o kim mówił. O Michiko. Z tego powodu tak bardzo chciała być nią choć na chwilę i uszczęśliwić go. Westchnęła. To było nie możliwe pod każdym możliwych sposobem, nie potrafiła się w nią zamienić. I choć miała jakby jej ciało, powiedzmy była idealny odwzorowaniem prócz jak sam to przyznał koloru włosów. To i tak charakterem z pewnością się od niej różniła. Chociaż? Mogłaby poczytać na temat manier z XV wieku i lekko zachowywać się inaczej niż do tej pory. Jakby się dało to i zmienić słownictwo dodać większej kultury, ale jakoś nagle o tym myśląc dostała lenia, bo niby czemu miałaby się zamieniać całkiem w Michiko. Z resztą najlepiej być sobą. Jest się chociaż pewnym, że wie co się wdanej chwili zrobi, albo i nie. Oczywiście później padło z jej ust pytanie dotyczące Dorothy, która naprawdę głośno krzyczała. Z czasem nie było to do wytrzymania przez zmysł wampira. Najlepiej zatkałaby sobie uszy, ale musiała raczej się nie ruszać w tej sytuacji, bo przecież pozowała. Tak sobie leżąc zamyślona w końcu usłyszała od niego odpowiedź. Niestety tylko potwierdził jej przypuszczenia. Przewróciła oczami tak z czystej ciekawości zastanawiając się, co oni jej robią. Słysząc jak on się rechocze, aż ją przytkało. Spojrzała w stronę drzwi lekko przestraszona. Mając przez te wszystkie odgłosy bardzo zboczone myśli, których musiała się szybko pozbyć, bo przecież jej ciało szybko pokaże to i owo. -Ahaa... Nie potrafiła nic więcej powiedzieć, ale jakoś trochę zazdrościła jej. Jako kobieta też miała swoje potrzeby. Skoro jednak jest własnością Taro nic jej nie wolno. Przypomniała sobie wtedy niefortunne zdarzenie w opuszczonym domku niedaleko cmentarza. Tylko westchnęła. Nie miała na ten temat nawet, co myśleć. Zraniona była do bólu, nienawidziła go. Odebrano jej coś i w dodatku tylko narobiono smaczek na igraszki. Wydała z siebie wtedy nie zadowolenie mruknąwszy pod nosem chcąc już zapomnieć. Na szczęście Taro znów zaczął mówić, ku jej zdziwieniu o tym czego nie wiedziała. Zrobiła się naprawdę nie zadowolona z zachowanie jej rodziny. Wszyscy o wszystkim wiedzieli, a ona od zawsze żyła w niewiedzy dostając zlecenie na dodatek w ukartowany sposób. To nie było miłe i miała ochotę na zemstę. Najbardziej na dziadku, który przegiął z ukrywaniem, aż tylu faktów. Zastanowił ją tylko jeden drobiazg, który przykuł jej uwagę szczególnie. Co chciał powiedzieć przez „wszystko zepsułem”? Jeśli chciał tym samym przedstawić, że miłość to coś złego to się grubo mylił. Sama wiedziała po sobie, że jak i Michiko postąpiłaby dla niego tak samo, nie patrząc czy zginie czy nie. Byliby być prze nim i cieszyć się z każdej chwili. Nie zważając na zazdrość czy czym tam się kierują członkowie rodu Hosokaya. Chciała mu to powiedzieć, ale jakoś ugryzła się w język. Nie miała zamiaru pokazywać, że niemal nie ma między nią, a tam ta wampirzycą różnicy. W dodatku ta wizja? Przecież zsiadając z konia w tym lesie nie widziała nikogo innego jak właśnie Taro. Był ciekawie ubrany, jakoś nie z tych czasów i uśmiechał się do niej. Coś powiedział, ale oczywiście musiała się przestraszyć i zerwać wizję. Głupia! To mogło być coś interesującego, a może nawet mieć coś wspólnego z przeszłością, ale któż może to wiedzieć. Wszystko jest takie pogmatwane i zbyt wiele informacji naraz. Wzięła głęboki wdech i patrzyła na niego jak przygląda się jej ciało i węglem jeździ po kartce stawiając coraz szybciej, a to wolniej kreski jakby zamyślony wtedy. Słyszała między przerwami Dorothy trwającymi ułamki sekundy jak ciekawy dźwięk wydaje węgiel po zetknięciu z papierem. Uśmiechała się na widok jego skupionej miny. Nigdy nie miała okazji pozować. Nikt nigdy nawet nie spytał o to. Miała nadzieję, że częściej będzie miała okazję, by ją rysował lub chociaż mogła przyglądać się jak to robi. Niekoniecznie akty, ale krajobrazy czy martwą naturę. I nie tylko węglem, chętnie namówiłaby go na farby i mocne kolory. Pełne życia. Wtem usłyszała jego kolejne słowa, które ją zasmuciły. Nie patrząc miał rację w stu procentach, ale od zawsze była optymistką, co do przyszłości i nie chciała się z nim zgadzać w tej sprawie. Nie wiedziała tylko jak to mu powiedzieć. Skoro on już przekreślił inna możliwość. Nie patrząc jego ród już nie istniał, a jej w zaparte dążył do zlikwidowania ostatniego jego członka. Nie miała na to wpływu, ale mogłaby coś pokombinować jak oczywiście będzie miała zasięg w komórce! Teraz jednak jest uziemiona z tym swoim złomem. A raczej imitacją dobrego telefonu, co ciągle się ścina lub psuje. No cóż... Nic nie poradzi musi czekać, aż dostanie pozwolenie na wyjście i kupić sobie jakiś lepszy. Zmieniając temat rozmyślań. Jak mu wytłumaczyć, że to nawet nie ma sensu z tym pokojem. Skoro i tak jej dziadek i wujowie są przeżarci jak kwasem w tezy i teorie Katsuyoshi'ego i głupią zemstę. Przez którą na pewno wiele dzieci straciło „życie”, w tym Aya i Taisho niczemu nie winne. Prócz narodzenia się w tej rodzinie z połączenia rodów Yamada i Hosokaya. To jakby przekleństwo. I ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Łowcy mają nie równo pod sufitem, więc cieszyła się mimo iż chciała, żeby ją zabił jednak przemienił ją. Miała szansę na uwolnienie się od w jakimś stopniu od okropnej władzy Morihiro i jedynego celu w życiu. Zabijania tak naprawdę niewinnych. Na dłuższą chwilę zapadła cisza, cisza jednak to pojęcie względne. Przez krzyki kosztującej zabawy wampirami. Szło oszaleć. Wrażliwe bębenki ledwie znosiły te okropne odgłosy powodujące cenzuralne myśli u wampirzycy. Oddychając głęboko próbowała skupić się na tym dźwięki niżeliby na Dorothy. Na dodatek Taro to wszystko bawiło, kiedy ona cierpiała okropne katusze. Nie była przyzwyczajona do takich decybeli. Porównywalnych dla śmiertelnych do startującego samolotu. Czyli okropność i ból. Zamyśliła się kiedy padł dość nietypowy komentarz na temat baraszkowania gosposi. Dobrze wiedziała, że musiał na to zezwolić i jeszcze go to bawiło. Faceci! Jak z wami żyć, a jak bez was przeżyć? To tej dopiero dobre pytanie dla każdej kobiety, nie ważne w jakim wieku. Zaśmiała się jedynie udając, że i ją to bawi w jakiś sposób, ale psychicznie już nie wyrabiała. Nie była jakąś zagorzałą erotomanką czy kimś kogo to już nie rusza, była zbyt młoda. -Najwyraźniej Yoshinori i Daisuke potrafią zadowolić kobietę... Po tych słowach jakoś się jej niedobrze zrobiło, jak sobie pomyślała o trójkącie. Jakoś do jej główki nie dochodziły tego rodzaju zabawy za normalne. Ble! Obrzydlistwo, chociaż? Szybko wyrzuciła z głowy chore myśli. Patrząc jak Taro odkłada w pewnym momencie węgiel którym rysował oraz jak wstaje z fotela. Do którego myślała przez jakiś czas przykleił się na dobre. Cicho zaśmiała się mając z niego chwilowy ubaw. Jak podszedł patrzyła na niego trochę inaczej niż zwykle. Podając jej koszulę uśmiechnęła się lekko przytrzymując jedna ręką zasłoniła ciało, a lekko się podnosząc dostała do drugiej rysunek. Widząc go, aż wstrzymała oddech. Zatkało ją. Mając dać mu odpowiedź, nie mogła znaleźć odpowiednich słów, by opisać, co myśli. Zastanawiając się chwilę spojrzała mu w oczy uśmiechając się robiąc minkę zauroczonej. -Jest... - chrząknęła. - Jest... idealny, masz niezwykły talent do... - przyjrzała się dokładniej pracy. - szczegółów nawet tak... drobnych... - zaśmiała się. - Powinieneś mieć galerię... - uciekła wzrokiem w bok. - może nie akurat aktów... ale na pewno znalazłbyś uznanie w temacie sztuki. Odłożyła na bok blisko siebie teczkę z pracą, uśmiechnięta. Zmieniając nieco swoją dotychczasową pozycją z leżącej na siedzącą, aż do klęczącej na pościeli spojrzała mu głęboko w oczy, wciąż osłaniając koszulą przednią część ciała. -Bardzo mi się podoba... Wolną ręką złapała go za koszulę i przyciągnęła do siebie momentalnie całując. Szybko jej dłoń trzymająca go przeszła z torsu przez kark na tył głowy przeczesując jego włosy. Oddając się pocałunkowi puściła drugą dłonią koszulę którą trzymała, by się zasłonić i objęła go, delikatnie głaszcząc po plecach. Nie oczekiwała nic od niego, tylko musiała się wyżyć przez drażniące ją nie tylko krzyki Dorothy. Cichutko pomrukując mimowolnie ciągnęła pod wpływem chwili Taro ze sobą na łóżko, niby już nic nie oczekując, a w jej głowie chodziły takie myśli, że lepiej nie mówić o nich na głos. |
| | | Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Pią Mar 22, 2013 9:56 pm | |
| Jej stwierdzenie, że Yoshinori i Daisuke potrafią zadowolić kobietę było faktem w końcu dwaj do dyspozycji jednej i to jeszcze obaj niewyżyci, bawiło go to a jednocześnie żal mu było biednej Dorothy, która zapewne nie będzie mogła chodzić po tym jak ją wymęczą. Aż żałował, że sam nie mógł sobie poużywać, ale w końcu nie wypada wykorzystywać własnej podopiecznej, bo to by było wykorzystywanie władzy nad nią. Ale co mu tam nie musi przecież zaspokajać potrzeb cielesnych, popatrzył sobie już na nagą Noriko przy rysowaniu i nie potrzebował jakoś uciech cielesnych, które jakoś niektórym były potrzebne i wręcz nie potrafili bez nich żyć. Słysząc opinię, co do swojej pracy uśmiechną się, nie sądził nawet, że tak bardzo się jej spodoba ten akt, zasypała go komplementami, że jedynie mógł się uśmiechać. Fakt był taki, iż posiadał niegdyś galerię, ale po tym jak stracił najważniejsze osoby w swoim jakże długim żywocie to odrzucił to zajęcie i rysował jedynie na kartkach by tylko móc zająć sobie jakoś czas bądź zwyczajnie się uspokoić, gdy coś bądź ktoś wyprowadził go z równowagi. Było mu naprawdę miło słyszeć, że to się jej podoba w końcu dawno od nikogo tego nie słyszał, bo zwykle jego prace chwaliła Michiko widząca każde dzieło, jako pierwsza i miała prawo ocenić czy jej się podoba czy nie a wręcz krytykować wszystko, co mu nie wyszło. Teraz postanowił, że wróci do tego, co tak bardzo lubił robić i miał zamiar pozostawić prace do oceny Noriko, która mogłaby nawet go zrugać, jeśli spaprałby robotę. -Dziękuję ..prawdę mówiąc kiedyś malowałem o wiele więcej niż teraz, nie sądziłem, że w ogóle ci się spodoba. Podziękował uśmiechając się, jednak nie zdążył nic więcej dodać, ponieważ ta kolejny raz bez pytania przyssała się do jego ust, nie wiedział, że aż tak ją drażniło to, co działo się w sąsiednim pokoju. No, ale cóż mu szkodziło nie pozostając biernym odwzajemnił jej pocałunek wplatając palce w jej długie blond włosy, w sumie jemu także coś się należało. Kiedy wylądował na niej jakoś odruchowo przesunęła mu się ręka wzdłuż jej ciała i dopiero po chwili się ograną natychmiast podnosząc się i odsuwając. Potrząsną głową zastanawiając się cóż on takiego wyprawia, spojrzał na Nori i usiadł sobie po drugiej stronie łóżka. Zastanawiał się chwilkę nad tym jak ponownie zająć sobie i jej czas by nie latały im po głowach jakieś głupstwa, w końcu po dłuższej chwili wymyślił coś ciekawego mając nadzieję, że Noriko zgodzi się na to, co właśnie wymyślił. -Zamieniamy się rolami, ja pozuję ty rysujesz. Wyszczerzył się i zaczął powoli ściągać koszulę, miał tylko maleńką nadzieję, że Nori nawet, jeśli nie potrafi rysować to zgodzi się na to by po prostu mieć jakiekolwiek zajęcie, nie chciał siedzieć i się nudzić zwłaszcza, że w sąsiednim pokoju miała miejsce orgia. Zdjął koszulę i poczekał aż dziewczyna się zdecyduje, kiedy już podjęła decyzję podał jej teczkę i odprawił na swoje wcześniejsze siedzisko zaś sam spokojnie pozbył się ubrań. -Mam nadzieję, że umiesz, chociaż trochę rysować…a jeśli nie to się nauczysz, masz na to wieczność. Uśmiechną się po wypowiedzeniu swoich sów, po czym odrzucił już ostatnią rzecz, jaką jeszcze przed chwilą miał na sobie patrzył na minę Noriko, ale nie przejął się tym i po prosu przyjął wygodną dla siebie pozę mając nadzieję, że jakoś nie będzie zbyt trudno jej to narysować, jednak po chwili zmienił zdanie z położenia ręki i przeniósł dłoń na swoje kolano, nie przejmował się specjalnie tym, że w takiej pozie świeci swoim przyrodzeniem w całej okazałości, no, ale cóż on tylko i wyłącznie pozował w tej chwili to było jedyne zajęcie by oboje się nie nudzili i żeby jakieś głupoty nie chodziły po ich głowach. Nie był to pierwszy raz jak pozował w końcu miał dłuższą przygodę ze sztuką ucząc się wszystkiego od najlepszych w sumie mógłby nawet przerobić kawał skały w cudowną rzeźbę. Siedział tak w bez ruchu mając nadzieję, iż Noriko przełamie się w dość krótkim czasie i zacznie rysować. | |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Pią Mar 22, 2013 10:56 pm | |
| Z chwilą jak przyssała się do jego ust bez pytania wiedziała doskonale, że potrwa to maksymalnie kilka sekund jak zawsze. Nie wiedziała, dlaczego ją odrzuca. Jednak teraz jakby oboje się zapomnieli. Pociągnęła go delikatnie, lecz nie przypuszczała takiego obrotu akcji. Jak wylądował na niej miała wrażenie, że te pocałunek jest jakiś inny od poprzednich. Więcej było w nim uczucia z jego strony, aż zadrżała jak przejechał zdecydowaną dłonią wzdłuż jej ciała. Jednocześnie było to przyjemne, a z drugiej dość dziwne. W końcu takie coś nastąpiło pierwszy raz. I jak można było się tego spodziewać szybko się opamiętał i wszedł z niej. Skrzywiła się tylko, teraz to naprawdę narobiła sobie smaczek na niego. A tu już koniec. Westchnęła niezadowolona. Lekko wyginając się spojrzała na niego. Czuła, że coś go blokuje, pytanie brzmi co? I jak się tego pozbyć. Tak sobie leżąc do jej uszu doszło propozycja. Zaśmiała się cicho, ale widząc jak się pomału rozbiera zdała sobie sprawę, że on nie żartował. No nic, musi jakoś dać sobie radę z tym dla niej w pewnym sensie nowym zadaniem. Niegdyś rysowała, ale było to raczej ołówkiem, a tu ma węgiel. Dodatkowo portret czyjś to nie to samo, co akt. Nie rysowania nigdy mężczyzn, a tu jeszcze taki będzie jej pozywał. Wypościła spokojnie powietrze wmawiając sobie, że da radę mino jak bardzo ja pociąga. Bez słowa wzięła teczkę przełożyła papier na czysty i spokojnie usiadła na fotelu, całkiem zapominając, że wciąż świeci przed nim golizną. Jakby zapomniała o tym wszystkim, co się teraz dzieje. Próbowała sobie przypomnieć jak to było ujrzeć te wszystkie kreski i przenieść rzeczywistość poprzez pewne ruchy ręki za pomocą w tym przypadku węgla na czysty papier. Wzięła głęboki wdech i usadawiając się wygodnie ugięła nogę w kolanie zahaczając stopą o krawędź siedziska. Oparła się wygodnie i opierając teczkę na podniesionym kolanie spojrzała na Taro. Odetchnęła widząc jaką przyjął pozycję, lecz nieoczekiwanie odsłonił zmienił miejsce ręki, która powinna być tam gdzie początkowo ją oparł. Miała szczęście, że jej śnieżnobiała cera nie czerwieniła się z braku w niej życia. Bo teraz to miałby dopiero z niej ubaw, jakby zrobiła się cała czerwona jak burak na twarzy. Przez chwilę nie mogąc się na niczym skupić dokładnie wzrokiem prześledziła jego ciało. Pomału przyzwyczajając się do takiego widoku. Jej oddech był odrobinę szybszy, ale chrząknąwszy biorąc do ręki węgiel dodała sobie otuchy i zaczęła kreślić pierwsze kreski jeszcze nie pewnie. Ciągle spoglądając na jego twarz od której wolała zacząć. Z każdą chwilą stawiała coraz pewniejsze kreski czy delikatnie rozmazywała, by nadać pracy charakteru. Nie była może tak wprawiona jak on, jej prace zawsze były chowane z szufladzie, bo jak na złość dziadkowi szkicowała wróżki, których nie chciała widzieć. Cóż mu takiego zrobiły? Nigdy nie zdradził, a niestety były to jedyne stworzonka jakie nie bały się dziewczyny ze szkicownikiem i bawiąc się pozwalały się rysować. Tak przyglądając się mu uważnie i nakładając coraz więcej szczegółów zauważała to, czego wcześniej nie zauważyła w nim. Jednak długo nie potrafiła tak w „ciszy” zajmować się spokojnie pracą. Spoglądnęła jeszcze przez chwilę spojrzała na pierścionek i uśmiechając się odezwała się. -Co do mojego talentu, że tak to ujmę z słowa... nie jest jakoś zacofany, ale uczyłam się rysunku zaledwie przez dwa lata... nie wciągnęło mnie to tak bardzo jak... śpiew Uśmiechnięta zerkała na niego wzdychając, co jakiś czas i tworząc dalej. Nie chciała prezentować tych zdolności takich krzyków, które chyba nie miały zamiaru się nigdy skończyć. No chyba, że Dorothy w końcu straci przytomność. Przez, co Nori czuła większą potrzebę sama się wyżyć na kimś, ale nie chciała byle kogo. Chciała jego. Zatrzymała się na chwilę spojrzeniem na oczach jakie nakreśliła i czując ich wzrok na sobie z chęcią skończyła usta, których smak jeszcze miała na swoich. Tak pogrążona w tym znów lekko nucąc jak to jej się zaczęło coraz częściej zdarzać oddała się całkiem temu, co robiła. Mając nadzieję, że poradzi sobie z rzeczywistymi proporcjami ciała mężczyzny. Z przyzwyczajeniem musiała uważać, zwykle portrety zawierały tylko popiersia osób przez nią szkicowanych, a teraz cała postać. I to jeszcze z takimi detalami. Bała się za nie zabierać, nie chcąc wyrządzić aktowi krzywdę. Zastanawiające było jednak to, że musiał akurat jej zrobić takiego psikusa. Sam mógł rysować ją w pozycji uwydatniającej wszystko, a tak ona musi bawić się z takimi dość delikatnymi sprawami jakimi jest doskonałe ujęcia przyrodzenia mężczyzny. Miała ochotę się pomodlić, ale lepiej niech Bóg tego nie widzi. Dochodząc do torsu spojrzała na niego zastanawiająco, chciała o coś spytać, ale nie wiedziała, czy w ogóle jej dopowie. Nie chciała zostać bez odpowiedzi, chyba, ze szybko zmieniłby jakoś temat. Kreśląc najpewniej z miną lekko poważną, by nic nie zniekształcić zadała pytanie. -Czemu... odsunąłeś się ode mnie jak poparzony? I nie bacząc na to czy raczy jej opowiedzieć na to nurtujące ją pytanie uchwyciła jego ładnie, nawet bardzo ładnie wyrzeźbioną klatkę piersiową i brzuch wiedząc, że zbliża się do elementu kluczowego. |
| | | Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Sob Mar 23, 2013 11:02 am | |
| Siedział spokojnie wręcz niczym posąg czekając aż dziewczyna zacznie rysować, miał ochotę zaśmiać się widząc, w jaki sposób usiadła, ale postanowił darować to sobie i spokojnie pozował. W między czasie zaczął się zastanawiać, dlaczego tak dziwnie się zachowuje, sam nie potrafił zrozumieć niektórych swoich czynów, ale jednak od śmierci pewnej osoby był zwyczajnie dziwny, mimo iż próbował żyć normalnie to jednak wciąż miał dziwne wrażenie, że nie powinien czegoś robić. Nie potrafił jakoś przekonać się do ludzi żyjących w tych czasach, kiedyś wszystko było dla niego o wiele prostsze nawet nie musiał specjalnie się wysilać by móc być szczęśliwym choćby przez jakiś czas, ale teraz na każdym kroku można było spotkać kogoś, kto chciał twojej śmierci z całego serca. Wolał, więc chyba nie ryzykować i nie wplątywać się w coś, przez co może jedynie cierpieć, wolał sobie oszczędzić w tym czasie jakichkolwiek nieprzyjemności a przynajmniej do czasu póki albo ród Hosokaya jakimś cudem nie wymrze bądź nie dojdą jakoś do porozumienia. Słysząc jej słowa spojrzał na nią uśmiechając się lekko, może i nie miała drygu do rysowania, ale i tego nauczy się przy nim do perfekcji a śpiewem zawsze może umilić mu jak i sobie czas. -To niewielki problem, nauczysz się. Wierzył, że Noriko poradzi sobie z narysowaniem go w tej właśnie pozie i nie sprawi jej zbyt wielkich problemów niektórymi szczegółami, siedział w bezruchu patrząc na podopieczną z uśmiechem na twarzy, wiedział, że musi się bardzo skupić na tym, co teraz robi zwłaszcza, że nie ma zbyt wielkiego doświadczenia w tej dziedzinie. Przyglądał się jej skupionej minie tylko i wyłącznie się uśmiechając miał tylko nadzieję, że skończyła już męczyć się z jego twarzą w sumie nawet, jeśli narysowała jak się uśmiecha wpatrzony w jej skupienie to wcale by mu to nie przeszkadzało a nawet wyglądałoby o wiele lepiej. Zamyślił się na dłuższy czas czekając spokojnie na to aż Nori skończy tworzyć, myślał o tym jak to potoczą się dalej ich losy, nie chciał żeby stała się jej krzywda a już na pewno nie z ręki kogoś z jej rodu, bo wtedy nie potrafiłaby nawet się obronić przez niektóre słabości. Kiedy do jego uszu dotarło pytanie zdziwił się, że o to w ogóle zapytała, nie potrafił jej wyjaśnić tego nawet, jeśli by bardzo chciał, skrzywił się niezadowolony, bo chciał jej po prostu powiedzieć, dlaczego odczuwał jakąś dziwną blokadę, która nie pozwalała mu zwyczajnie zacząć normalnie żyć, ale chyba wolałby zostało tak jak jest nie chciał dopuścić do siebie nawet myśli, że ponownie mógłby utracić wszystko, co było by dla niego najważniejsze na świecie. Westchną ciężko myśląc nad tym jak ma jej odpowiedzieć na to pytanie, przecież nie mógł po prostu powiedzieć, że boi się ponownej straty bliskiej osoby, bo zwyczajnie mogłaby go wyśmiać albo jeszcze coś gorszego. Spojrzał jej w oczy zaś z jego twarzy znikną uśmiech, nie chciał się jej tłumaczyć, ale w tej chwili nie miał chyba większego wyjścia skoro już przed chwilą otworzył się przed nią wyjawiając jej to, co zalegało mu na wątrobie, ale nie był pewien czy powinien mówić jej akurat to, czego się obawia jednak nie miał w ogóle, z kim porozmawiać by wyrzucić wszystkie żale i to, co chce po prostu powiedzieć, bo w końcu od wielu lat był sam. -Po prostu boję się kolejnej straty…myśl, co chcesz, ale skoro chciałaś wiedzieć to ci powiedziałem. Powiedział, co miał do powiedzenia i zamilkł czekając spokojnie aż skończy rysować, miał jakąś dziwną ochotę wyjść z pokoju byle tylko nie słuchać jak ta się z niego naśmiewa albo, co gorsza uzna go za jakiegoś świra, co nie potrafi pogodzić się z tym, co miało miejsce tak wiele lat temu. Milczał patrząc na pościel, nie mógł jakoś utrzymywać z nią dalej kontaktu wzrokowego, wolał już się po prostu nie odzywać, fakt, że teraz pozował a nie rysował nie powodował u niego rozluźnienia, mimo iż pozowanie nie było dla niego niczym specjalnym jednak teraz mówienie o czymkolwiek związanym z nim było większym problemem. Gapił się na pościel i słuchał jedynie odgłosów docierających z sąsiedniego pokoju aż w końcu po prostu wszystko ucichło, w sumie ucieszyło go to, że nastała cisza, teraz potrzebował jej bardziej niż zwykle i nie chciał żeby ktokolwiek przerywał ją w najbliższym czasie. | |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Sob Mar 23, 2013 11:03 am | |
| Kiedy odpowiedział po dłuższej chwili niby ciszy złamał jej serce. Dosłownie miała ochotę uciec od niego jak najdalej. Czyżby uważał, że nie ma szans na przeżycie? Że ktoś z jej własnej rodziny niebawem ją zabije? Jakie to miłe, usłyszeć takie coś od kogoś kogo się kocha. Zadrżała, nie miała ochoty z nim już rozmawiać. Była przygnębiona, łzy same do oczu jej napływały, udając zmęczenie przecierała oczy zasłaniając całą twarz dłońmi. Teraz kiedy już była tak blisko dokończeni pracy, tak ją zdołował, że najchętniej podarłaby ten rysunek na jego oczach. Na szczęście uchwyciła jego uśmiech, na który jak patrzyła robiło się jej dużo lepiej. Kreśląc kolejne linie zaczęła cicho pociągać noskiem, zmieniając pozycję siedzenie próbując się cała zasłonić. Już nie czuła się tak komfortowo jak dosłownie chwilę temu, kiedy mogłaby mu oddać wszystko. Wszystko zniszczył w kilku słowach. Chcąc być miła postanowiła pomimo tego, co się właśnie stało dokończyć jak najperfekcyjniej akt. Jak wiadomo nie ma szans na wieczne życie, więc chociaż coś po sobie zostawi, by wiedziano, że kiedyś ktoś istniał taki jak Noriko Hosokaya. To ją trzymało na duchu. Spokojnie zerkając na niego miała zacząć najtrudniejszy element ciała, kiedy zapadła cisza, odetchnęła z ulgą. Jej uszy dłużnej, by tego nie wytrzymały. Cichutko nucąc w skupieniu starała się zachowując realistyczne i zgadzające się z oryginałem zachować wszelkie proporcje. I musiała przyznać wychodziło jej to. Jednak dwa lata nie poszły w las, jak to się mówi. Dumna z siebie nie zważając, czy będzie mu to przeszkadzać, bo to ona musiała się teraz jakoś uspokoić, by nie złamać tego kawałka węgla w dłoni. Zaczęła stopniowo, ale cichutko śpiewać. - Mówił, że nie ma po co żyć, tłumaczył się, że nie ma nic, bo stracił dom i młodzieńcze sny. Nie miał siły, by opanować łzy.Po jej policzku popłynęła łza, ale nie miała zamiaru przestawać, mając nadzieję, że zauważy ten durnowaty wampir, jest dla niej wszystkim. A ona zrobi wszystko, by być u jego boku i uszczęśliwiać go. Tak myśląc dalej stawiała kolejne kreski na papierze. - Kolejny dzień nie cieszył go i nie czekał na pierwszy promyk słońca, Nie uśmiechał się, wciąż ocierał łzy, Myślał: 'jestem sam, może jestem zły?'Widząc postępy kiedy dodawała kolejne szczegóły, a praca nabierała perfekcji i nie wiele jej brakowało, by dorównać jego, była jeszcze dumniejsza. I miała nadzieję, że i ona uzna w niej iskierkę bratniej duszy. Pragnęła nią być. Wiedziała dobrze, czasu się nie cofnie. To, co złe trzeba jakoś przełknąć i żyć dalej. Tak jak to zrobiła jej mama, jej wzór do naśladowania. Nie załamała się, że będzie samotnie wychować dziecko oraz wrócić pod rządy ojca. Myślała o innych, myślała tylko o niej, bo ją kochała. I to jest najważniejsze. Teraz i tu. - Mówił, że to nie jego świat, pragnął wrócić tam, gdzie się rodzi dusza. Gdzie zostawił tą najważniejszą rzecz... wielką przyjaźń i miłość ponad śmierć...Widząc jak małymi kroczkami zbliża się do końca, odetchnęła. Jeszcze tylko delikatne cieniowanie, rozmazanie tu i ówdzie. Może jeszcze gdzieniegdzie wyostrzenie krawędzi dodanie tła i będzie cacy. - Był jak mgła... Niewidzialny, tajemniczy... Był jak kruchy róży kwiat... Delikatny... Był jak cichy wiatr... Całkiem wolny, lecz samotny... Jak ocean bez dna... Nieszczęśliwy... Upiększając pracę zastanawiała się, czy na pewno dobrze zrozumiała jego słowa, może coś było w nich zawarte czego nie dostrzegała. Nie chciała tylko się dowiedzieć, że po tych stu latach nie potrafi kochać, bo by mu nie uwierzyła. Widziała do czego jest zdolny. Czyżby Michiko dalej była nawet po śmierci tą jedyną? Czy po prostu nie chce pokochać, bo ma do siebie przekonanie, że wszyscy wokół niego umierają? Jeśli tak musi, jakoś udowodnić, że się myli. Chciała stać się dla niego tą jedyną na wieczność, ale wpierw musi znać jego uczucia. - Więc dalej idź, mój zagubiony Książę... Szukaj szczęścia, ja wiem, że odnajdziesz je... I odzyskasz swe zagubione sny... Bo nie jesteś sam i nie jesteś zły...Ostatnią zwrotkę piosenki celowo zaśpiewała głośniej i patrząc się na niego. To wszystko, było o nim. Pasowało idealnie. Jak już skończyła zastanowiła się na moment. Nie była pewna jak mu powiedzieć, co on odpowie oraz jak zareaguje na pracę. Wstała cichutko i podeszła do łóżka kładąc pracę przed nim, początkowo milcząc. Musiała się zastanowić. Spokojnie usiadła obok niego i westchnęła. - Ja... nie mam zamiaru odejść... - spojrzała na niego. - Nie odejdę... przysięgamPrzysięgając nie wiedziała czy jutro nie zginie z rąk jakiegoś łowcy, ale mówiła to z przekonaniem, bo w to wierzyła. Wierzyła w miłość do niego i to jakie życie chce wieść. Tylko czy on wiedział? - Nie dam się zabić... dla ciebie... mam słabość to prawda – posmutniała. - przezwyciężę ją... bo cię kocham...Patrzyła na niego, bojąc się, że jej nie słucha. Milczał, a jej się zbierało na płacz. Chciałaby choć na chwilę uśmiechnął się do niej. Nie żądała przecież odwzajemnienia miłości, czy choćby wypowiedzenia do niej tych słów. Chodziło jej tylko o uśmiech. Nie chcąc jakoś go dalej męczyć spojrzała na perfekcyjne odwzorowanie szczęśliwego mężczyzny którego tak mocno kochała. Gdzie patrzył się na nią z uśmiechem. - PIOSENKA:
|
| | | Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Sob Mar 23, 2013 11:04 am | |
| Patrzył przez cały czas na pościel próbując się ogarnąć, przez ten czas możliwe, że kilka minut słyszał jak Noriko pociąga noskiem, domyślił się, że najprawdopodobniej płacze i to jeszcze z jego winy przez jego głupie słowa, które musiały ją bardzo zranić, mimo iż nie miał nic złego na myśli, chciał w tej chwili po prostu wstać i podejść do niej by ją przytulić i jakoś uspokoić żeby tylko nie płakała przez głupie słowa. Już miał olać głupie pozowanie, kiedy usłyszał jak ona zaczyna cicho śpiewać chciał zwyczajnie posłuchać, dzięki czemu stopniowo powracał mu humor, zwłaszcza, że miała śliczny głos, kiedy nie patrzyła na niego lekko się uśmiechną i wsłuchiwał się spokojnie w to, co śpiewała. Zauważył jak po jej policzku spływa łza, nie chciał jej krzywdzić tym, co powiedział i czuł się przez to w tej chwili jak ostatni kretyn. Westchną ciężko i poczekał aż ona skończy rysować w tym czasie nadal przysłuchiwał się jak śpiewała, już po głosie można było wyczuć, że nie jest jakaś specjalnie szczęśliwa a wręcz smutna. Kiedy już skończyła i podeszła do niego pierwsze, co zrobił to przyjrzał się jej pracy, może i uczyła się tego krótko, ale jednak zaskoczyło go to jak dobrze poradziła sobie z tym zadaniem, widząc jak uchwyciła jego uśmiech w tamtej chwili mógł się jedynie cieszyć, ale pozostawił teraz pracę bez komentarza i spokojnie wysłuchał tego, co miała mu do powiedzenia, wiedział, że niepotrzebnie odpowiadał na jej wcześniejsze pytanie, ale jej słowa jakby wywołały lekki uśmiech na jego twarzy. Może, dlatego że tak często słyszał od niej wyznanie skierowane w jego stronę a może po prostu, dlatego że lubił z nią przebywać i nie potrafił jakoś dłużej pozostawać w paskudnym nastroju w jej towarzystwie? Sam nie wiedział, dlaczego tak było, ale jedna rzecz była dla niego pewna, że nie pozwoli jej zrobić krzywdy choćby sam miał stracić życie, spojrzał na nią, widział, że jeśli nic nie zrobi bądź nie powie ona się po prostu znów rozpłacze, zmusił, więc Noriko do tego by usiadła obok niego. Przytulił ją głaszcząc jej głowę, chciał przywrócić uśmiech na jej twarzy, nie chciał żeby płakała a zwłaszcza z powodu głupich słów, jakie wypowiedział. -Wybacz, nie chciałem sprawić ci przykrości. Szepnął przeczesując jej włosy i ucałował jej czoło uśmiechając się do niej, wolał, gdy była uśmiechnięta i niczego więcej tak naprawdę nie chciałby robiła. Przesuną powoli dłoń z jej głowy na policzek i otarł oba policzki z łez. Nie miał zamiaru więcej mówić żadnych niepotrzebnych słów byle tylko jej nie zranić, wiedział, że jest jakiś dziwny, ale próbował z tym walczyć jednak nie wychodziło mu to zbyt dobrze i raczej sam sobie nie poradzi ze swoim problemem. Teraz jednak ważniejsze dla niego było dobro Nori, która nie powinna płakać przez głupoty swojego stwórcy. Spojrzał w jej oczy uśmiechając się do niej, wiedział, że tylko, jeśli będzie się starał to może w końcu znajdzie odrobinę szczęścia, którego szukał już od wielu lat i chciałby zakończyć w końcu te poszukiwania i móc spokojnie żyć na tym świecie, nawet, jeśli miałby któregoś dnia po prostu zginąć wiedział, że i tak to kiedyś nastąpi a był na to gotowy od bardzo dawna i nie miał zamiaru dalej uciekać. Jeśli zostanie uśmiercony to będzie dla niego znaczyło tylko tyle, że nie ma już więcej nic do roboty na tym świecie, chociaż tak naprawdę od jakiegoś czasu nie miał i tak nic do roboty. Jednak teraz musiał opiekować się młodą wampirzycą, dla której oddałby własne życie byleby tylko ona mogła mieć spokój i nie musiała bać się o to czy kolejnego dnia nie dopadnie jej jakiś nędzny łowca. Pogłaskał policzek Noriko i sięgną po teczkę z pracą, uśmiechną się, gdy tak patrzył na to, co stworzyła, miał zamiar nauczyć ją więcej niż tylko tworzenia aktów czy czegoś tam po to by mogła przetrwać, chciał żeby nie miała żadnych trosk i mogła spokojnie cieszyć się życiem, które ma teraz, nawet, jeśli przestała być zwykłym człowiekiem to teraz może uda jej się mieć, chociaż odrobinę szczęśliwego życia. Przeniósł wzrok z pracy na Nori i wyszczerzył się głupkowato, był dumny z tego jak przyłożyła się do rysunku, mimo iż nie wymagał od niej tego. -Piękna robota. Ucałował jej policzek przypadkowo zahaczając o kącik ust, nie miał zamiaru jakoś się z tym kryć, bo w końcu nikt nie wejdzie ot tak do pokoju skoro drzwi były zamknięte na klucz, ponownie przytulił młodą wampirzycę, miał nadzieję, że jakoś poprawił jej się humor a nawet, jeśli nie to postara się zrobić coś by zmienić ten stan rzeczy nawet, jeśli musiał by się wygłupiać jak dziecko, nie będzie mu to wtedy przeszkadzało w końcu jest gotów zrobić dla jej szczęścia wszystko. | |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Sob Mar 23, 2013 12:07 pm | |
| Miała najskrytszą nadzieję, że nie jest jakoś na nią zły, że odważyła się gadać tak do niego kiedy wyglądał na smutnego. Nie chciała, by znów uciekł i zamknął się gdzieś przed nią, jak to często robił. Nawet nie pozwoliłaby mu na to. Wiedziała, że jak nic nie będzie robiła problem nie zniknie, a będzie tylko narastał i ich niszczył. No, niestety strach przed obawą bliskich powoduje, że robimy się jacyś dziwni. Znała to uczucie, dość dobrze. Widząc zadany cios i upadającą matkę całą we krwi, nawet się nie wahała i zabiła, więc i dla niego była gotowa zmienić się. Z resztą, nie pozostał już w rodzinie nikt, kto jakoś specjalnie był dla niej dobry czy miły. Od wyjazdu Minoru'ego, a była pewna, że uciekł daleko ze swoją rodziną teraz nic nie stawało jej na drodze, by się pobawić. Tym samym sprawić przyjemność swojemu panu. Siedząc i myśląc tak została zmuszona, by usiadła jeszcze bliżej niego. Nie rozumiała tego, ale nie miała ochoty sprzeciwiać się mu. Nie teraz, nie tu. Niespodziewanie przytulił ja głaszcząc po głowie, przez chwilę nie wiedziała za bardzo, co się dzieje i zostając bierna jego czynom. Słysząc jednak słowa z jego ust, nie potrafiła się do niego nie wtulić. Choć to wtulenie nie było takie jak zawsze. Przez dosłownie moment uśmiechając się przymknęła powieki. Zatracając się w tej chwili cała. Dałaby jeszcze się pociąć srebrem, by zobaczyć jego nawet najdelikatniejszy uśmiech. Mógłby trwać pół sekundy, ale tylko chciała go ujrzeć. I tak też się stało. Po cichym szepcie, ucałował jej czoło, przeczesał jej włosy zjeżdżając dłonią na jej policzek, mruknęła cichutko trochę zawstydzona. Uśmiechnęła się, a widząc i jego uśmiech. Poczuła, że znów żyje. Jak ocierał jej łzy patrzyła na jego usta. Mogłaby je rysować choćby całą wieczność od najdziwniejszych min jakie, by sobie wymyślił. Jak zaczął głaskać ją po policzku, nawet jak robił to nieświadomie prowokował ją, by znów coś zrobiła głupiego. Powstrzymała się jak wziął teczkę. I spojrzał na nią dziwnie się uśmiechając, wręcz szczerząc i jej się coś wzięło, by się uśmiechnąć nieco szczerzej jak usłyszała, że mu się podoba. Jednak... chciała się powygłupiać, ale jak to już miała w naturze podroczyć się z nim, powstrzymał ją jego całus. Drugi raz już udało mu się zdobyć na odwagę, by samemu zacząć coś nad czym tylko on panował. Miał szczęście, że ja szybko przytulił, kontakt wzrokowy zniknął, a i ona się uspokoiła. Na pewno? Westchnęła uśmiechając się, delikatnie przesuwając dłońmi po jego ramionach. Był tak jej blisko. Jak ona miała się opamiętać? Chciała go całego, a teraz jak byli tak wtuleni to się nasiliło jak nigdy wcześniej. Wtedy przy pocałunku tylko na jego ustach jej zależało, ale jak widać dział na nią jak silny magnes. Z każdą chwilą przyciągał coraz bliżej, by się połączyć. Trzymając głowę przy jego szyi wpatrywała się w jakiś punkt na ścianie, myśląc, co ona biedna ma teraz zrobić. Nie mając pojęcia wtuliła się jeszcze bardziej w niego, chcąc się schować przed światem. W myślach zaczęła zastanawiać się czy ta miłość to nie jest tylko piękny sen, a Taro istnieje naprawdę. Tylko ta bliskość upewniała ją w tym wszystkim, że to rzeczywistość. Nie mogąc się powstrzymać złożyła na jego szyi i ramieniu kilka delikatnych pocałunków. Specjalnie chcąc spojrzeć na niego swoim policzkiem musnęła jego bardzo czule. Już będąc z nim twarzą w twarz uśmiechnęła się. Patrzyła mu w oczy bardzo głęboko, a jej dłoni z ramion spokojnie po jego ciele wędrowały na jego poliki. Głaszcząc je muskała końcem swojego nosa o jego. Postanowiła wrócić do postanowienia, po usłyszeniu komentarza na temat jej pracy. Więc skrzywiła się wciąż uśmiechnięta. -Piękna to ja jestem na twoim rysunku... - zaśmiała się. - a moja praca jest boska... Odsuwając się od niego tylko troszkę ścisnęła jego policzki, aż zrobił z ust dzióbek. Przyglądała mu się wtedy roześmiana. -Wyglądasz teraz słodko... Chcąc go utrzymać jak najdłużej z kompromitującą miną z której miała ubaw, wlazła lekko na niego patrząc mu w oczy. Nie wiedząc, co za bardzo zrobić poddała się chwili. Tak go trzymając zbliżyła swoje usta do jego i pocałowała, aż przeszył ją dreszcz. Wiedziała, że nie powinna tego ciągnąć, ale nie mogła się opamiętać już. Zjeżdżając dłońmi na jego tors pchnęła go delikatnie na łóżko kładąc się na nim nie przerywając tego, całując coraz najnamiętniej. Przez chwilę jak tak na nim spokojnie jeszcze wyżywała swoje pragnienie oderwała się na moment i spojrzała mu w oczy. -Kocham cię... Szybko wracając do pocałunku, dłonie z jego polików jakoś rozjechały się. Jedną powędrowała na jego głową przeczesując krótkie, aczkolwiek gęste włosy, a drugą przejechała wzdłuż jego ciała jak on to zrobił jakiś czas temu. Tylko z tą różnicą, że ona nie planowała odrywać się od niego, a teraz już tym bardziej. Tak błądząc dłonią po jego ciele, głaszcząc po głowie i zajmując się szczególnie jego ustami mruczała, myśląc kiedy to przerwie. Nie wierzyła, że pozwoli jej to ciągnąć ze względu na jego obawy. Jednak to, co już i tak udało się jej dostać od niego w większości było dużym dopieszczeniem. A cisza sprzyjała uspokojeniu się rozszalałych hormonów. |
| | | Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Sob Mar 23, 2013 3:21 pm | |
| Miał nadzieję, iż poprawił jej nieco humor, który chwilę temu zepsuł i doprowadził ją do łez przez głupie słowa, które normalnie ją zraniły, chociaż nie sądził, że to, co powiedział aż tak mogłoby kogokolwiek zranić. Po jakiejś chwili obserwował jedynie to, co robiła Nori czasem wręcz go zaskakiwała, pogłaskał jej głowę mając zwyczajną nadzieję, że opanuje się ni nie zacznie robić czegoś głupiego. Słysząc komentarz dotyczący rysunku jedynie się zaśmiał i potargał jej włosy, nie był zbyt zadowolony z tego, co zrobiła potem no, ale, po co miał się w tej chwili udzielać skoro dla niej z taką dziwną miną wyglądał słodko nie miał ochoty zaprzeczać, ale przecież chwila wygłupów nigdy nikomu nie zaszkodziła. No, ale wygłupy nie trwały zbyt długo, gdy kolejny raz został przez nią pocałowany, mógłby ją po prostu odsunąć od siebie i miałby spokój, ale jakoś nie miał na to większej ochoty, więc potulnie odwzajemniał jej pocałunki, chwilę to trwało aż w końcu usłyszał po raz kolejny słowa, które powtarzała mu dość często, nie zdążył nawet nic odpowiedzieć, gdy kolejny raz przyssała się do jego ust nie mając większego wyboru ponownie pozwolił jej na to, co robiła ulegając w końcu jakby nie patrzeć mu także się od tego parszywego życia coś należy. Wplótł palce dłoni w jej włosy przez chwilę zapominając się już drugi raz. Nie trwało to jednak długo, bo znów ją od siebie odsuną, wolał nie zapędzać się za bardzo, pogłaskał jej policzek patrząc w jej oczy i uśmiechną się. Przesuną palcem po jej policzku, w żadnym razie nie chciałby poczuła się przez niego odtrącona on musiał po prostu dbać o to by ona nie mogła w niewłaściwej chwili stracić nad sobą panowania, bo to stwarzało zagrożenie dla mieszkańców wsi a Taro wolał nie ryzykować jakimś wybrykiem, więc wolał uważać. -Starczy. Ściągną ją ze swoich kolan i posadził obok, wstał i podszedł do szafy wyjął sobie ubrania i zaczął spokojnie się ubierać, wystarczyło mu już paradowania nago. Kiedy skończył się ubierać podszedł do drzwi i je otworzył. Spojrzał na Noriko uśmiechając się, chętnie by nie wychodził z pokoju, ale jeszcze chętniej pójdzie się teraz pożywić w końcu młoda wampirzyca także musiała napić się krwi w końcu lepiej być przezornym niż potem bawić się w czyszczenie pamięci komuś bądź usuwać dowody po tym jak młoda wampirzyca napsociła. Wyszedł z pokoju i pomaszerował do kuchni, wziął dwie szklanki oraz kilka woreczków z krwią, po czym z powrotem wrócił do pokoju zaś po wejściu do pomieszczenia zamkną za sobą drzwi przy użyciu nogi. To, co przyniósł położył na szafce przy łóżku następnie wrócił do drzwi i przekręcił klucz by przypadkiem nagle nie wparowała tu Dorothy, kiedy już był pewien, że ona tu nie wtargnie podszedł do stolika i po przelewał krew z woreczków do szklanek i podgrzał ją do odpowiedniej temperatury, podał jedną szklankę Noriko i miał nadzieję, że poradzi sobie jakoś z wypiciem krwi ze szklanki. Sam wziął swoją i siadł na łóżku spokojnie popijając szkarłatną posokę. Rozmyślał w tym czasie przyglądając się swojej podopiecznej, tak naprawdę nie wiedział za bardzo czy o czymś jeszcze z nią porozmawiać, ale nie przejął się tym, bo wiedział, że ona pewnie zacznie coś do niego mówić, a nóż opowie mu coś ciekawego.
//wybacz...nie mogłem się jakoś skupić przez ten łeb// | |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Sob Mar 23, 2013 5:36 pm | |
| Czując jak poddają się oboje tej chwili namiętności spełnił jej najskrytsze marzenie, przez ten moment czuła odprężenie zapominając całkowicie, co się dzieje wokół. Spięcie zrobiło się dopiero jak i on za bardzo ulegał, skąd wiedziała o ty? To proste, kiedy wampir wplótł palce dłoni w jej włosy czuła jak przyciąga ją do siebie, nie dając rozerwał pocałunku w żaden sposób. Nie trwało to długo, ale dłużej niż poprzednio, z czego była zadowolona. Jak delikatnie odsunął ją od siebie głaszcząc po policzku uśmiechając się. Ich kontaktu wzrokowego nie rozłączyła w żadnym razie. Sama się uśmiechnęła kiedy przesunął palcem po policzku, jej oczy lekko rozbłysły, a łasząc się do jego dłoni cichutko mruczała. Nori musiała przyznać, że ta noc mijała wyjątkowo długo i sprzyjała jej. Taro stopniowo był cały jej czego chciała już jako śmiertelniczka. Tylko wtedy to było troszkę inne uczucie niż teraz. Widziała dużą różnicę, jakoś w nieznacznym stopniu teraz nie potrafiła bez niego żyć. Wcześniej za nim nie uratowała mu skóry to było lekkie zauroczona, a z nieznanej obawy ocaliła go. Może zrobił się jej bliski, kiedy jej własny kuzyn chciał ją zabić? Ze wszystko wyrwał ją jego głos. Powiedział tylko jedno słowo i posadził ja obok. Jak zszedł łóżka położyła się na brzuchu przodem do niego i obserwowała jak się ubiera. Mimo, że nic się takiego między nimi nie stało czuła się dziwnie spełniona. Doskonale wiedziała, że kiedyś jej ulegnie, musi tylko przyjść na to odpowiedni czas. Jakaś wyjątkowa chwila, kiedy to się stanie? Czy to ważne z każdą sekundą jest bliżej tego. A jego blokada? Już jej nie ma. Teraz to jej wina i bestii jaka w niej siedzi, a ona nie potrafi jej opanować. Jakby się zatracili, mogłoby się naprawdę źle skończyć. Pomimo zmęczenie za pewne ruszyłaby na łowy. To mogłoby oznaczać śmierć wielu ludzi, a jeszcze gorzej jakby musiałby stać na ich pogrzebach udając niewinną. Nie zniosłaby tego. Śmierć niewinnych. To za dużo jak dla jej sumienia, nie zapominając jakby czuł się Taro, że jej nie przypilnował. Jak się ubrał i wyszedł walnęła twarzą w pościel i głośno westchnęła. Zwariowała. Inne myśli nie chodzi jej po głowie jak tylko te z nim. Zagnieździł się w jej umyśle i nie chciał wyleźć dać jej choć na chwile odpocząć. Była gotowa na wszystko, ale na sekundę lub dwie marzyła o odpoczynku. Leżała spokojnie z przymkniętymi powiekami nawet nie wiedząc, że zrobiła się głodna, ale na nie musiała. Za niedługo obudziłaby się w niej bestia, która doskonale wiedziałaby czego potrzebuje do przetrwania. Spojrzała na okno i wstając spokojnie podeszła do niego. Odsłoniła trochę zasłonę i zerknęła na zewnątrz. Nic innego i tak jej nie pozostawało, chyba, że wybrałby się z nią pospacerować. Chociaż na godzinkę zwiedzić okolicę, bo ona była taka mądra, że przespała ten moment jak tu przejechali. Choćby zapuścić się do wioski, a nuż widelec będą jakieś zimowe targi. Chętnie pooglądałaby, co ludzie własnoręcznie potrafią zrobić. Skoro i tak musi żyć na wsi, niech spędzą razem i jakoś miło ten czas. Patrząc na pola w oddali ujrzała prawdopodobnie lisa i mniamknąwszy z jej osłon wysunęły się kły. Widząc te zjawisko w szybie, szybko zasłoniła okno i wróciła na łóżko. Ostrożnie opuszkami palców dotykała ich, sprawdzając jakie długie są. Dodatkowo ziewnęła z chwilowej nudy jaka zapanowało w sypialni. Nasłuchując czy dali w końcu spokój biednej Dorothy, której jakby nie patrząc trochę zazdrościła. Spojrzała jeszcze na teczkę z pracami i dla ich bezpieczeństwa wstając położyła ją na fotel. Siadając z powrotem na łóżko do pokoju wrócił Taro, co ją uszczęśliwiło widząc z czym wrócił. Jak kopnął drzwi zaśmiała się. Przecież mógł powiedzieć zamknęłaby je, ale oczywiście kobieta w łóżku, więc mężczyzna zajmuje się resztą. Czasem zapominała z jakiś on czasów pochodził i jak bardzo nie przypomina manierami tych nic nie wartych chłoptasi z miasta. Coś czuła, że ma duże szczęście. Widząc jak przygotowuje posiłek straciła na moment panowanie nad rzeczywistością całe skupienie przeszło na zapach krwi jaki nęcił ją wlatując przez jej nozdrza. Jak tylko dostała szklankę już chciała się rzucić, by to wypić, ale oczywiście jak na złość musiała kombinować, co porobić z tymi wkurzającymi kłami. Patrzyła przez chwilę na posokę chcąc już ją nieć w sobie. Kiedy przypomniało się jej jak ostatnim razem poradziła sobie z tym problemem. I tak też zrobiła. Przechyliła szklankę i spokojnie wlewała krew do ust. Jak opróżniła całą, z łakomstwa dodatkowo oblizała wnętrze nie pozostawiając ani kropelki. Najedzona szybko wróciła uspokajając się, a wręcz syta była na tyle, że i kły schowały się. Mając spokój z bestią przysunęła się do wampira i odłożyła po jego stronie na stoliku puściutką szklankę. Nie miała pojęcia, co teraz zrobić, ale zdając sobie sprawę, że wciąż jest naga sama z siebie zaśmiała się. Wstała spokojnie z łóżka z podłogi podniosła bieliznę, którą szybciutko włożyła i zerkając czasem na Taro uśmiechała się idąc do szafy. Stając przed nią i otwierając sama nie już nie wiedziała, co jest jej, a co jego. Westchnęła. Przyglądając się każdej półce kolejno przyuważyła coś i uważając, by nie narobić bałaganu wyciągnęła to. -Taro to jest przecież... - odwróciła się do niego rozwinąwszy kimono. - Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam tak piękne męskie kimono... nie robią już takich – uśmiechnęła się zarazem robiąc słodką minkę. - Włożyłbyś je dla mnie? Proszę... poczułabym się jak w domu... w Japonii... Powiedziała półgłosem. Nie chciała być jakaś nachalna, ale tak dawno nikt nie chciała chodzić w tych pięknych strojach, że można pomyśleć, że są jakieś staromodne. To nie prawda! Nori sama miała jedno szyte specjalnie dla niej, ale z tym jest związana historia której wolały nie ujawniać, bo tak na dobrą sprawę dlatego właśnie uciekła do Anglii. Podeszła do łóżka i patrząc na niego trzymała na rękach stój. Miała nadzieję, że nie da się długo prosić i włoży je, choćby dlatego jak bardzo chciała go w tym zobaczyć. |
| | | Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Sob Mar 23, 2013 7:22 pm | |
| Popijał spokojnie krew ze szklanki i przyglądał się przez cały czas Noriko, która znowu musiała rozbawić go sposobem, w jaki opróżniła łakomie całą szklankę byle tylko zaspokoić palące pragnienie. Kiedy po odstawieniu szklanki na szafkę postanowił się w końcu ubrać to on mógł w spokoju skończyć posiłek spokojnie popijał szkarłatną posokę rozmyślając sobie nad tym czy są zmuszeni siedzieć wieczność w domu, niby mógłby ją zabrać do wsi i oprowadzić po okolicy, której nie znała. Miał pewien pomysł, ale musiał jakoś się przygotować na to, że w pewnym momencie ona może po prostu zgłodnieć a wtedy natychmiast musiałby zabrać ją stamtąd i dopilnować by nikogo nie zaatakowała. Siedział tak zamyślony i próbował jakoś rozplanować ewentualne wyjście do wioski nie miał za bardzo pomysłów jak się zabrać za wyprowadzanie młodej wampirzycy na spacer po tej okolicy skoro tu żyli sami niewtajemniczeni, których życie zależało tylko od powstrzymywania się przed żywieniem się krwią ludzi bądź też, co tam innym nieśmiertelnym mogłoby przyjść do głowy, jednak z zamyśleni wyrwało go to, kiedy zobaczył jak Nori wyjmuje z szafy jego kimono prawie wypuścił do połowy pełną szklankę z dłoni, ale na szczęście jakoś ją utrzymał i odstawił na szafkę w chwili, gdy usłyszał, o co ona go prosi. Nie chciał go wkładać ze względu na to, że od dawna nie miał okazji nosić go w końcu tyle lat nie był w swym rodzinnym kraju, że na dobrą sprawę odzwyczaił się od noszenia kimon. Jednak skoro tak ładnie go prosiła postanowił zrobić to dla niej w końcu nie miał, co się stawiać, że nie włoży to by go męczyła i robiła miny byle tylko go jakoś przekonać. Westchną ciężko w chwili, gdy do niego podchodziła trzymając kimono w rękach, nie miał innego wyjścia jak tylko się przebrać. Wziął od niej kimono i położył je na łóżku, po czym zaczął się powoli przebierać skoro miałoby sprawić to Nori przyjemność to nie widział potrzeby by zapierać się rękoma i nogami. Spokojnie się przebrał w kimono, którego od bardzo dawno nie nosił, miał nadzieję, że nie będzie tak strasznie wyglądał po tym jak przy pomocy maga zmienił kolejny raz wygląd. Kiedy skończył się przebierać spojrzał na młodą wampirzycę czekając na jej reakcję, miał nadzieję, że nie wygląda jak kretyn i nie zacznie się z niego śmiać. -Zadowolona?Uśmiechną się i podszedł do bliżej do niej by mogła sobie dokładnie popatrzeć, no a kiedy już się napatrzyła sięgną po swój niedokończony posiłek i spokojnie znów popijał krew, pokazał jej na szafę by sobie w niej poszperała, wiedział, co może tam jeszcze znaleźć prócz tego, co on ma teraz na sobie. Nie przeszkadzało mu teraz to żeby poszperała w tych rzeczach, tak naprawdę od niektórych przedmiotów powinien już się uwolnić jednak mimo wielu prób nie potrafił, ale to już chyba będzie przeszłością, mimo iż zachował niektóre rzeczy to one i tak ulegną w końcu zniszczeniu przynajmniej przez jakiś czas mógł posiadać coś, co należało do tak bliskiej mu osoby, chociaż w tej chwili musiał skupić swą uwagę na Noriko, która miała przed sobą bardzo wiele nauki jak i bardzo długie życie przed sobą. Uśmiechnięty opróżnił szklankę, po czym odstawił ją na szafkę, jakoś odzwyczaił się od noszenia kimon, ale co tam do tego szybko można było się przyzwyczaić. Miał tylko nadzieję, że nikt prócz niej nie zobaczy go teraz, bo przecież jakby, chociaż Dorothy go zobaczyła w kimonie to raczej padłaby ze śmiechu, nie miał, po co przejmować się tym. - Kimono:
| |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Sob Mar 23, 2013 9:04 pm | |
| Jak wstał i wziął od niej kimono, zrobiła krok do tyłu celowo, by mu się jeszcze poprzyglądaj jak jest w samej bieliźnie. Rysując jego ciało widziała tyle szczegółów, że teraz trudno oderwać od niego wzrok. Ten zarys latki piersiowej i brzucha, muskularny nie był przesadnie, ale bosko miał wyrzeźbione pewne partie ciała. Przez, co nie mogła doczekać się lata, gdzie będzie zmuszony, by się nie wyróżniać trochę lżej ubrać, a ona będzie mogła sobie popatrzeć. Oj sobie popatrzy, nikt ją nie przegoni. Układając sobie takie lekko zbereźny plan w głowie, nawet nie wiedziała kiedy Taro już się ubrał. A wyglądał dla niej cudnie. Kiedy tylko zbliżył się do niej, na twarzy pojawił się jej uśmiech. Była szczęśliwa z widoku dla niej normalnego stroju dla mężczyzny. Choć dla innych, jak na przykład anglików mógł być po prostu śmieszny, nie patrząc kimono wyglądam przypomina sukienkę. Na szczęście jej nie musiał się obawiać. Nori była wniebowzięta na jego widok. Nie mogąc się powstrzymać obeszła go całego kilka razy, nie odpowiadając na początku na jego pytanie. Musiała wpierw upewnić się czy ubrał wszystko jak należy, a najbardziej sprawdzała obi. Mając pewność, że wszystko jest perfekcyjnie spojrzała mu w oczy patrząc na niego czule. Głowę lekko pochyliła w bok uśmiechając się, a dłonią pogłaskała go po policzku. -Dziękuję... jestem bardzo zadowolona... - zachichotała. - ty to wiesz jak mnie uszczęśliwić... Spokojnie odsunęła się i dała mu dokończyć pożywianie się, w końcu ona zjadła to musi dać się najeść innym. Jak pokazał jej, ze może sobie poszperać w szafie. Ucieszyła się, lubi oglądać ubrania. Zresztą jak większość kobiet. Z drugiej strony wiedząc jaką ma odzież będzie mogła pobawić się w projektantkę i ubierać go przed wyjściami, jeśli takie w ogóle będą możliwe. Wracając do szafy najpierw spokojnie zaczęła przeglądać dolne półki do których z łatwością dosięgała. I nic ciekawe nie znalazła prócz różnych od pasiastych po ze wzorkami do jedno kolorowych gatek czy skarpetek. Zawiedziona idąc w górę widziała koszule, masę koszul w przeróżnych kolorach. Koszulki również najróżniejsze i spodnie. Zmęczona szukaniem i nic na dobrą sprawę nie znalezienia ciekawego na palcach usiłowała dorwać się ostatniej najwyżej położonej półki. Czując opuszkami coś tym bardziej chciała to zobaczyć. Ciekawość zżerała ją od środka, a sam fakt niedosięgania i staranie się jeszcze bardziej w niej wzbudzał wścibskość. Kiedy złapała paznokciem jakiś warek z twardszego plastiku. Jak już go pociągnęła do siebie, a torba zleciała jej na ręce. Zakasała rękawy i położywszy go na podłodze kucnęła przy nim spokojnie pociągając za zamek, by zobaczyć co jest wewnątrz. Jak odpięła ujrzała, trudno powiedzieć, co to było. Złapała za dwa końce wstając. Ku jej zdziwieniu była to suknia. I to piękna, przypominała jakby czasy XIX wieku, kiedy to kobiety musiały chodzić w takich na co dzień. Nie ważne, że był upał czy mróz. Przyglądając się jej widziała...
...polanę gdzie obecnie siedziała pod parasolem na kraciastym kocu latały różnokolorowe motylki. Prawdopodobnie było lato, słońce świeciło wysoko. Westchnęła, spojrzała w bok na brzeg przy jeziorze po którym pływały łódki z parami. Czuła spokój i pewność. Zaśmiała się kiedy została przytulona od tyłu i ucałowana w policzek. Jak się tylko odwróciła ujrzała roześmianą dziewczynkę. Za nią szedł mężczyzna z dzieckiem na rekach najwidoczniej bawiąc się z nim. Z chwilą jak się zbliżył, a ona poznała jego twarz przytuliła wariatkujące na kocu dziecko, które szybko się w nią wtuliło. Patrząc tak na niego ich spojrzenia się spotkały, a ją ogarnęła radość. Niespodziewanie dziewczynka odezwała się do niej...
Ocknęła się przerażona, to było tak samo realne jak wcześniejsza wizja. Co się z nią działo? Po trzasnęła głową i spojrzała na Taro przybliżając suknię do siebie jakby ją dopasowywała swojego ciała. Uśmiechnęła się. -Miałeś rację... nawet nosiła ten sam rozmiar, co ja... Patrzyła na niego, ale myślami była w tamtej wizji i wciąż słyszała głos tej dziewczynki, to jak ją nazwala dźwięczało boleśnie w jej uszach. Zaczynała się bać, że przy przemianie coś poszło nie tak. I dostała jego wspomnienia, ale przecież to wtedy jego oczami widziałaby świat, a nie prawdopodobnie Michiko. W dodatku wizje nie były tylko obrazem jaki był jej przedstawiany przed oczyma, ale również czuła to samo, co ta kobieta. I to ją przerażało najbardziej. Nie wiedziała, co ma dokładnie mu powiedzieć. Chciała zdradzić, co się z nią dzieje od dzisiaj, ale nie potrafiła. Nie chciała mówić o tym, co widzi. Nie miała zamiaru go martwić, że z nią coś się dzieje i możliwe, że niedobrego. Westchnęła i włożyła suknię tak jak leżała do torby. Przyglądała się jej uważnie. Temu czekoladowemu wzorkowi na beżowym materiale. Przypominał jej wijące się pnącze jakby bluszczu, blaszka liści była przynajmniej zbliżona i te zawijaski. Trudno uwierzyć, że mogłaby to zrobić maszyna. Klęknęła przed torbą i delikatnie dłonią przesuszała po materiale delikatnym jak jedwab. Lekko zakręciło się jej w głowie, a obraz się zamazał...
...jak już wrócił, pomrugała kilka razy dla upewnienia się, że to nie sen. Wszędzie były bukiety czerwonych róż. Rozglądała się dalej, na podłodze rozstały rozsypane płatki tego kwiatu prowadząc na górę po schodach. Zaciekawiona jak dziecko szła za wyznaczoną z nich ścieżką. Widząc jak kończy się ona przy drzwiach do sypialni zaśmiała się. Łapiąc za klamkę pchnęła je i weszła cichutko do pokoju. Wewnątrz w tle płynęła romantyczna i uspokajająca muzyka, robiąc krok do przodu drzwi się zatrzasnęły, a kiedy się odwróciła zobaczyła elegancko ubranego mężczyznę z dwoma kieliszki w jednej ręce, a w drugiej butelką wina uśmiechającego się do niej. Czując jakby ciepło w środku wypowiedziała tylko dwa słowa, a on jej odpowiedział mówiąc to samo...
Po jej policzku słynęła łza, jak tak patrzyła na tę suknię z którą jest związane tyle wspomnień, takich miłych. Będąc w skórze tek kobiety czuła to, co czuje teraz. Jej i tamtej serce chociaż nie bijące czuło dosłownie to samo do jednego i tego samego mężczyzny. Czy to przypadek? Odwróciła głowę w stronę Taro i uśmiechnięta odzywała się do niego. -Lubisz mnie? Znów zadała pytanie na które ciężko będzie mu odpowiedzieć jak na każde jakie zadała. To jakieś szaleństwo. |
| | | Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Nie Mar 24, 2013 4:28 pm | |
| Uśmiechną się słysząc, iż jest zadowolona, a teraz tylko o to mu chodziło, nie miał, po co sprawiać jej przykrości skoro mógł po prostu powodować by się uśmiechała i była szczęśliwa nawet, jeśli teraz musi wieść życie wampira. Przyglądał się jej, gdy szperała w szafie, był ciekaw czy znajdzie to, co miał na myśli w chwili, gdy wskazywał jej na szafę dając do zrozumienia, że może sobie w niej poszperać i przejrzeć wszystko, co się w niej znajduje. Po tylu latach życia wiedział, że coś, co lubią kobiety to przeglądanie ciuchów i których zwykle miały więcej niż potrzeba, no, ale przynajmniej miała, co robić przez jakąś chwilę, gdy szukała tego, o co mu chodziło, miał nadzieję, że przekona się poprzez to, że naprawdę nie różni się od Michiko, chociaż różnicą był po prostu kolor włosów, ale mu tam nie robił różnicy kolor w końcu cóż za różnicę robił kolor włosów? Dla niego naprawdę nie było różnicy, nie przejmował się drobnymi szczegółami. Obserwował jak to męczy się z dosięgnięciem do najwyżej położonej póki cicho chichocząc, nie miał zamiaru jej pomagać, bo wiedział, że raczej sobie poradzi, kiedy dopadła w końcu to, co chciała przyglądał się jej bardzo uważnie jednak, kiedy po jakimś czasie takiego wpatrywania się w nią dostrzegł przerażenie na jej twarzy nieco się zmartwił, nie miał pojęcia, czego tak się przestraszyła, bo raczej powodem tego strachu nie była zwykła suknia. Już chciał do niej podejść i wypytać, co się takiego stało, że tak bardzo się przeraziła, iż było widoczne to doskonale na jej twarzy. Na szczęście jednak szybko otrząsnęła się z tego, przez co on nie musiał się martwić o to, co się stało, kiedy zaczęła dopasowywać suknię Michiko do swojego ciała tylko się uśmiechną, widział w niej czasem swoją zmarłą żonę, przy której zaznał wiele szczęścia. Teraz jednak mógł stwierdzić, że i w towarzystwie Noriko coraz częściej czuje się tak dobrze jak niegdyś przy Michiko. Uśmiechną się słysząc słowa Nori, fakt był taki, że gdyby chciała włożyć teraz tą suknie to pasowałaby na nią doskonale tak jakby to właśnie dla niej była uszyta, jednak wampir nie pozwoliłby żeby włożyła ją. -No widzisz. Zaśmiał się i usiadł na łóżku dalej przyglądając się młodej wampirzycy, był ciekaw jakby wyglądała w takiej sukni jednakże nie odważyłby się pozwolić by włożyła właśnie tą nawet, jeśli była identyczna jak Michiko to on nie zezwoliłby na coś po za przeglądaniem rzeczy, jakie należały do niej. Przez chwilę nie patrzył na dziewczynę, bo zwyczajnie rozmyślał, w końcu nie musiał przez cały czas obserwować jej, jednak, kiedy ponownie znów na nią spojrzał dostrzegł jak łza spływa po jej policzku, nie wiedział, co się znów jej stało, ale podniósł się natychmiast z łóżka i podszedł do Nori, kucną przed nią i otarł łzę z jej policzka patrzył na nią zmartwiony, bo nie wiedział, co się z nią teraz działo, raz się uśmiechała raz miała przerażoną minę a teraz nie wiedział, z jakiego powodu marnowała łzy. Pogłaskał jej policzek lekko się do niej uśmiechając, a słysząc pytanie jedynie szerzej się uśmiechną i przytulił dziewczynę. -Pewnie, że lubię. Szepną bardzo cicho głaszcząc jej głowę, miał nadzieję, że to nie z jego powodu marnowała swoje łzy, bo w końcu nie było to tak naprawdę do niczego potrzebne. Przeczesał jej włosy nie wypuszczając z objęć, czasami czuł się jakby już kiedyś przez coś takiego przechodził, ale może się zwyczajnie mylił w końcu niektóre wydarzenia uciekły już z jego głowy. Wiedział jedynie tyle, że musi jakoś wbić Nori do głowy, że jest dla niego ważna, może jeszcze nie tak bardzo jak kiedyś Michiko, ale prawda była taka, że jego znajomość z Noriko była jeszcze zbyt krótka by mógł dokładnie ocenić, co czuje. | |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Nie Mar 24, 2013 7:07 pm | |
| Miała ogromne szczęście, że był taki, a nie inny. Gdy znów znalazła się w jego ramionach poczuła się bezpieczna. Wizje zaczęły robić się zbyt męczące jak dla osoby, która nie chciała myśleć o Michiko. Nie dlatego, że zazdrościła jej miłości Taro do niej. Tylko jak chciała, by o niej zapomniał skoro ona sama przeżywała takie coś. I teraz ta suknia. Chwilami naprawdę szło oszaleć przez to wszystko. W dodatku przez chęć nie meczenia go tym, musiała jakoś sama dać sobie z tym wszystkim radę. Jak z myśląc dlaczego ocalił jej skórę i dał możliwość dalej ciągnięcia swojego nędznego życia. Mógł dać jej umrzeć. Nie musiał, a uczynił to. Odpowiedział na jej głupie pytanie. Ucieszyło ją to, że nie jest mu obojętna i nie jest tylko zabawką jak powiedział Minoru. Nie chciała nią być, choć i tak panowała zasada pan i podwładna, które nie miała prawa się mu sprzeciwić. Nie wiedziała się jej opcja trafienia do Instytutu, którym ją tak postraszył na początku. Czyżby było tak tak źle? Była przekonana, że to miejsce jak azyl. Broniący nieśmiertelnych przez takimi jak ona czy nieświadomymi, a nie jakaś okropna dziura bez wyjścia. Zresztą, po co się zadręczać myśleniem o tym jak coś czuła, że on jej nigdy nikomu nie odda. Skąd takie myśli? Proste, jeśli chciał spełniać jej zachcianki, by tylko prawdopodobnie uszczęśliwić ją to znaczy tylko jedno. Jest mu bliska, a to co się dzieje między nimi za zamkniętymi przed wszystkimi drzwi od sypialni mogło ją tylko w tym upewniać. Kto normalny tylko i wyłącznie dla rozrywki pozwala się narysować całkiem na nago. Ulega chwilowemu poniesieniu emocjami, przecież nie ktoś, kto myśli o jakimkolwiek rozstania. Nie zapominając o jego strachu przed stratą... nie przypominała sobie, by mówił o innej miłości prócz tej do Michiko, więc? Więc była ważna, ale jakoś nie chciało to do niej dotrzeć. Przytulona przymknęła oczy i sama mocno się do niego wtuliła zapominając o tej sukience i innych męczących sprawach, dobijających ją już wystarczająco jak na jeden dzień. W takim stanie pozostali przez długie minuty, nie chciała, by ją puszczał. Bała się. Jak wszystko minęła odsunęła go lekko od siebie patrząc mu w oczy. -Dziękuję... potrzebowałam tego... Uśmiechnęła się pociągnęła noskiem ostatni raz. Zamknęła torbę z suknią i niepewnie patrząc na niego podniosła się i szybko wsadziła z powrotem do szafy, gdzie jej miejsce. Nie zastawiając się nawet zamknęła drzwiczki od niej. I spojrzała na Taro, którego chwyciła za ręce i pomogła się podnieść, zamyślona splotła z nim palce u jednej dłoni i pomalutku poprowadziła za sobą w stronę łóżka. Będąc wystarczająco blisko lekko pchnęła go na nie, by usiadł. Przyglądając się mu przez chwilę, aż całkiem uśmiechnięta chwyciła go za nogi i ułożyła na łóżku wygodnie, kiedy tak leżał wlazła na niego wtulając się mocno zamknęła oczy i postanowiła się przekimać. Była już zmęczona, zbyt dużą dawką wrażeń. -Dobranoc... mój zagubiony książę... Uśmiechnęła się i odpłynęła w objęciach Morfeusza. Odprężając się, całkiem wyciszyła umysł i bez żadnych głupich snów spała spokojnie. Wtulając się starła się tylko tak ułożyć na nim, by się sprawiać mu jakiego dyskomfortu, ale już raz tak sobie na nim pospała, więc było dużo łatwiej. Czasem tylko mniamkając coś mówiła bardzo niewyraźnie i cichutko. Nie patrząc właśnie mija jej pierwszy dzień jako nieśmiertelnej, musiała przyznać, że zapowiada się bardzo ciekawie. Towarzystwo Taro było dużo przyjemniejsze niż życie na ulicy i szukanie celu, by jakoś samej przeżyć bez pomocy rodziny od której musiała uciekać. Życie stracone, a przed nią stanęło nowe, całkiem nowe jak z książek które tak zawzięcie czytała wieczorami wpatrując się w niebo przez okno. Spała spokojnie, aż obudziło ją promyczek słońca, który wdarł się do pokoju, bo najwyraźniej źle zasłoniła okno. Szybko na jej twarzy pojawił się doskonale widoczny grymas spowodowany pierwszym padającym na nią jako wampirzycy światło. Było jakoś nie przyjemne i zbudziło ją. Leniwie otworzyła oczka ziewając . Nie za bardzo jeszcze kontaktując podniosła się do siadu i przeciągnęła. Śpiąca jeszcze spojrzała na kimającego Taro i uśmiechając się pogłaskała go po policzku i zaczesała do tyłu jego białe włosy. Wpatrując się w niego musiała przyznać, że jak śpi wygląda uroczo. Nawet bardzo. -Jak ja mogła się ciebie bać... skoro jesteś taki kochany... jak ja mogłam... Rozglądnęła się po pokoju i jakoś nie mając ochoty wstawać znów położyła głową na jego torsie leżąc sobie spokojnie, a powieki same się stopniowo, pomalutku zamykały. Już miała zasnąć ponownie jak z sąsiedniego pomieszczenia znów zaczęły dobiegać odgłosy Dorothy. Otworzyła szeroko oczy, a kły wysunęły się jej z osłon. Wściekła się i to porządnie. Serdecznie miała tego dość, ileż w końcu można wysłuchiwać tych stęków i jęków. Godzinę, dwie, ale nie dłużej! Podniosła się do siadu i spojrzała na najwidoczniej mającego mocniejszy sen Taro. Dysząc wstała ostrożnie i już miała wydrzeć się, by przestali, jak zerknęła na śpiocha, którego nie miała zamiaru w żadnym razie budzić. Tylko, że ona już nie wyrabiała. Podeszła do drzwi, a widząc klucz w zamku przekręciła go i otworzyła je. Cicho wyszła zamykając od zewnątrz kierując się do kuchni. Stając przed lodówką spokojnie miała ją otworzyć, kiedy wyczuła świeżą krew. Spojrzała przez okno na zewnątrz i przyuważyła młodego ogrodnika jak skaleczył się przez najwyraźniej jakąś ostrą część łopaty, którą odgarniał śnieg ze ścieżki do domu. Niepewnie wylazła z domu i nie wiedział nawet kiedy znalazła się za nim. Jak się odwrócił zobaczył serdeczny uśmiech młodej wampirzycy. Z trudem się opamiętywała wiedząc, że chwila nieuwagi, a Taro nie będzie już taki miły. -Witaj Spokojnie złapała go za rękę i ściągnęła rękawiczkę z niej. Widząc niewielkie draśnięcie, ale i krew spojrzała mu w oczy jakby chciała powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Tak bardzo skupiła się na tym, że ogrodnik znieruchomiał jak rzeźba z lodu. Jakoś się tym nie przejęła i delikatnie wbiła mu kły w dłoń, gdzie się skaleczył pożywiając się prostu ze źródła. |
| | | Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Czw Mar 28, 2013 9:47 pm | |
| Poczekał dość długą chwilę aż ona się uspokoi głaszcząc jej głowę, kiedy już się uspokoiła podziękowała mu mówiąc, iż tego było jej trzeba, odpowiedział uśmiechem na jej uśmiech. Nawet nie zauważył zareagować a już znalazł się na łóżku a ona leżała na nim, nic nie mówiąc przeczesał jedynie jej włosy i przyglądał się jak zasypia, spokojnie czekał aż zaśnie głaszcząc jej głowę, nie robiło mu różnicy gdzie zasypiała, bo póki czuwał jej nic nie groziło. Kiedy zasnęła on zwyczajnie zaczął się nudzić, z tej nudy aż zaczął ziewać aż w końcu po około godzinie potwornej nudy zasnął. Spał spokojnie przez dłuższy czas aż w końcu obudziły go promienie słoneczne, które dostawały się do pokoju przez źle zasłonięte okno, skrzywił się niezadowolony i odwrócił na bok byle tylko słońce mu nie przeszkadzało, kiedy zorientował się, że nie ma Nori w pokoju natychmiast zerwał się z łóżka i rozejrzał się, po czym wybiegł z pokoju słysząc znowu jęki i stęki Dorothy westchną ciężko, po czym zaczął szukać Noriko. Kiedy do jego nozdrzy dotarł zapach krwi natychmiast skierował się w odpowiednim kierunku, jak dostrzegł, że młoda wampirzyca żywi się na jego pracowniku skrzywił się niezadowolony. -Noriko! Wrzasnął i odciągną dziewczynę od ogrodnika, widział jak ten stoi niczym posąg, rozpoznał natychmiast działanie mocy, którą on sam posiadał pokręcił jedynie głową i spojrzał w oczy biedaka, z którego Nori musiała zrobić sobie śniadanie, wyprowadził go z hipnozy i na wszelki wypadek zmienił mu wspomnienia ze spotkania z jego podopieczną tak, że nigdy nie miało miejsca, następnie zabrał dziewczynę do domu, zabrał z kuchni wziął dwa woreczki krwi i trzymając mocno Noriko za ramię poszedł do pokoju. Będąc tam pchną dziewczynę na łóżko i zamkną drzwi na klucz wyciągając go z zamka. -Nigdy więcej nie zbliżaj się do niewtajemniczonych. Warkną zły i położył woreczki z krwią na szafce przy łóżku, podszedł do szafy i przebrał się na szybko odkładając kimono na miejsce, po czym zbliżył się do Noriko mając ochotę dać jej w twarz za to, co zrobiła, ale powstrzymał się w końcu była zbyt młoda by powstrzymać się przed tym. Przelał krew z woreczków do szklanek, które wciąż stały w na szafce, po czym podgrzał zawartość szklanek jednak nim sięgną po którąkolwiek zamachną się ręką dając Noriko w twarz, zasłużyła sobie, bo nie obudziła i śmiała żywić się na jego pracowniku skarcił ją jeszcze wzrokiem nie chcąc nic gadać, po czym podał szklankę z posiłkiem, postanowił od razu, że to ostatnia szklanka z krwią, jaką dostała i będzie karał ją syntetykiem przez najbliższy czas. Sam wziął swoją szklankę i spokojnie pił szkarłatną posokę. -Pij powoli to ostatnia porcja krwi od dziś pijesz syntetyk. Powiedział w taki sposób by dotarło do niej, iż to jest dla niej kara, kiedy chciał spokojnie się pożywić niestety zaczęły mu przeszkadzać odgłosy dochodzące z sąsiedniego pokoju, co spowodowało to, iż nie miał czasu na to by spokojnie to wypić, bo musiał jeszcze pójść skarcić gosposię, która puszcza się pod jego dachem, podwładnym zezwolił raz sobie poużywać jednak, co za dużo to nie zdrowo. Opróżnił szklankę i odstawił ją, po czym podszedł do drzwi, otworzył je i wyszedł zamykając za sobą na klucz, poszedł do sąsiedniego pokoju i wlazł nie patrząc na to cóż oni wyprawiają. -Dość tego! Won do swoich obowiązków! I żebym więcej nie słyszał was, bo wywalę na zbity pysk! Wrzasnął, po czym wrócił do pokoju i oczywiście nie zapomniał o zamknięciu drzwi oraz zabraniu klucza, który doskonale ukrył tak by Noriko nie widziała gdzie dokładnie go chowa, po czym podszedł do fotela, który przywlekł z gabinetu i usiadł na nim, nie patrzył nawet na młodą wampirzycę, był na nią zły, co raczej prędko mu nie przejdzie ta złość. Warkną coś do siebie pod nosem niezadowolony i zaczął rozmyślać czy aby nie odesłać naprawdę Noriko do instytutu dla zwykłego bezpieczeństwa ludzi. | |
| | | Go?? Gość
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Czw Mar 28, 2013 9:48 pm | |
| Delektowała się gorącą krwią, dużo lepszą niż z woreczków. Miała coś w sobie nieskazitelnego, co nie powalało jej przerwać picia. Kiedy zaledwie upiła jej z może dziesięć sporawych łyków usłyszała przeraźliwy krzyk i w tym samym momencie została odciągnięta od chwilowego żywiciela. Była przerażona widokiem Taro, który złapał ją mocno za ramię i szarpał idąc w stronę domu. Nic nie mówiła bojąc się go, miał dziwny wyraz twarzy jak niegdyś Morihiro. Czuła, że zaraz wydarzy się coś złego. Ciągnięta tak przez niego lekko drżąc zastanawiała się tylko jaka kara ja spotka za nieposłuszeństwo, ale przecież ona nie chciała wcale tego zrobić. Ta bestia, to jej wina. Mając w oczach zbierające się łzy została wepchnięta do sypialni i rzucona na łóżko. Jak się na nim znalazła tak też leżała nieruchomo ze strachu jaki ją ogarnął. Słysząc dezaprobatę na jej czyn nie wiedziała, czy powinna się odezwać czy nadal lepiej milczeć. Obserwowała go uważnie, każdy jego najdrobniejszy gest. Nie spodziewała się, że ją uderzy. Na cios w twarz nie zareagowała jakoś strasznie wszystko tłamsiła w sobie. Nie chciała mu pokazywać, że jakoś ją skrzywdził tym, ale po jej policzku popłynęła łza, jak podał jej szklankę ledwie ją trzymała w dłoni, a słysząc o ostatnim posilaniu się krwią z woreczka i przejście na syntetyki nawet nią nie wstrząsnęła. Coś innego jej chodziło po głowie, coś co zawsze ją dręczyło szczególnie mocno. Jak wyszedł wściekły zamykając drzwi za sobą usłyszała jak wydarł się na zabawiającą się gosposie z wampirami, dotarło do niej, że jest porządnie zdenerwowany, możliwe nawet nie panuje nad sobą. Drżała dychając nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Nie chciała tego, to było silniejsze od niej. Przecież ogrodnik nawet nie zareagował na to jak się w niego wgryzła jakby mu to nie przeszkadzało, jakby wiedział kim ona jest. Pociągając noskiem nie potrafiła się uspokoić, czuła jak policzek w który została uderzona pulsuje. Porządnie dostała, na długo to zapamięta. To wiedziała doskonale. Kiedy wrócił nawet na nią nie spojrzał, co ją zabolała mocniej niż uderzenie. Robił to samo, dosłownie to samo, co „on”. To było w tym wszystkim takie najbardziej przerażające. Nie chciała ponownie tego przeżywać, w końcu nie po to uciekła z Japonii, by znów wracać w to samo bagno. Jak tak był zamyślony, nią wręcz rzucało już od środka. Tyle lat w sobie trzymała to wszystko, co się działo za zamkniętymi drzwiami rezydencji w Shirakawa-go. Czas powiedzieć dość! Spojrzała na niego wściekła, a razem jak przestraszone dziecko, które pierwszy raz w życiu dostało klapsa za karę. Trzymając coraz mocniej szklankę patrząc na krew w niej, zrozumiała, że tak dalej być nie może, a emocje jakie w niej teraz szalały to jak huragan w czasie burzy. I czas najwyższy na grzmoty. Ścisnęła jeszcze mocniej naczynie w dłoni i cisnęła nim jak najmocniej potrafiła w stronę drzwi, milczała dopóki nie roztrzaskała się na drobny mak, a krew nie spływała na podłogę. -NIE NIE NIE!!! Zaczęła stopniowo uwolnić gniew w jakie w niej narastał przez lata. Na początek słowa sprzeciwu jakie nigdy nie padły z jej ust, kiedy powinny. Zacisnęła pięści i rozryczała się patrząc w jego stronę. Musiała to z siebie wyrzucić. -Nie chcę! Nie pozwalam! Nie zmusisz mnie! W jej oczach pojawił się żal i ogromny ból jaki ciążył jej na sercu. Tylko jej mama go widziała, tylko ona ją wspierała, ale kiedy jej zabrakło nie miała komu się wypłakać, nie miała komu powiedzieć, co „leżało jej na wątrobie”. -Mam dość! Mam dość słuchania ciągłych zakazów i nakazów... mam dość żyć jak ktoś mi każe... nie jestem marionetkę, ani zabawką... Rozryczała się bardziej patrząc w pościel, którą ściskała z całych sił dłońmi i przez zaciśnięte zęby wydukała jeszcze. -Nie chcę być już bita... nie chcę... Nie po to uciekłam z domu... by znów do tego wracać... Dychała ciesząc się trochę, że to z siebie wyrzuciła, nie powinna tak długo tego tłamsić. W końcu nikt długo niczego w sobie nie da rady utrzymać. I teraz ona to wie. Próbując się uspokoić jak to już bywało obraz się przed jej oczyma zamazał i...
...czuła wciąż okropny strach trzymając małe dziecko w ramionach, tuląc je mocno do siebie. Spoglądając co jakiś czas za siebie widząc jak mała dziewczynka trzyma się jej sukni i biegnie za nią zdezorientowana. Widząc jak mija kolejne drzwi długiego korytarza, weszła przez jedne i zamykając na klucz schowali się wszyscy troje w tym małym i ciemnym pomieszczeniu. W ciszy nasłuchując jak po domu biegają jacyś ludzie, łowcy z bronią. Oparła się o ścianę czując jak draśnięcie srebrną kulą o jej ranię zaczyna dawać o sobie znać. Na szczęście maleństwo spało, a jej dziewczynka wtulona, wieszająca się na jej sukni patrzyła na nią z widocznym w oczach strachem. Nie potrafiła nic jej powiedzieć, by choć ją uspokoić. Kiedy myślała, że jest bezpieczna dziecko na jej rękach obudziło się i zaczęło płakać, co ją zdradziło. Ktoś wyważył drzwi potężnym kopniakiem i wycelował w pierwszej chwili do małej dziewczynki patrzącej jakby zobaczyła monstrum. Nawet się nie zawahała. Zabiła go paląc żywcem. Złapała szybko małą za rączkę i uciszając maleństwo zaczęła uciekać, a przed samym wyjściem z dużego domu stanął przed nią w progu Satoshi. Nie kto inny tylko on. Znany z wszelkich mordów na wampirach, w dodatku jej krewny. Bez żadnej litości nad nią i dziećmi wyciągnął broń, ale nie potrafiła jakoś od tak go zabić. Czekała na strzał w jej stronę, by zaatakować, by mieć ten powód. Jak zmienił cel i wystrzelił w trochę dziewczynki nie potrafiła stać bezczynnie...
Nori jakoś z powiększonymi źrenicami podniosła się w jednej chwili i robiąc kilka kroków do tyłu i zatrzymując się na samym brzegu straciła równowagę. -AYA!! Wydarła się i zleciała na podłogę, wybudzając się z tej okropnej wizji. Czuła jakby dostała w samo serce srebrną kulę i ją strasznie piecze. Skuliła się i zaczęła ponownie ryczeć dłońmi zatykając sobie uszy i ściskając powieki, by nic już nie widzieć. -Nie chce! Nie chce! Nie chce już tego widzieć! Była zmęczona, a to co waśnie widziała było straszne. Ileż można widzieć czyjeś życie, a nawet sam kres. Dlaczego właśnie ona? Za jakie grzechy? |
| | | Taro Czystokrwisty
Liczba postów : 93 Join date : 09/01/2013
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro Czw Mar 28, 2013 9:54 pm | |
| Rozmyślał nie zwracając uwagi na dziewczynę, jakoś nie miał ochoty z nią gadać zwyczajnie był nad nią zły, zwrócił dopiero na nią uwagę w chwili, gdy szklanka z krwią się roztrzaskała pokręcił niezadowolony głową, ale wysłuchał jej wrzasków tylko po to by dowiedzieć się, o co jej chodzi. Skoro czuła się tak poszkodowana w tej sytuacji to ciekawe, co powie ogrodnik, gdy zobaczy, że ma ranę o bardzo dziwnym kształcie i w ogóle nie będzie pamiętał, co sobie takiego zrobił prócz zranienia się łopatą a rana wcale nie odpowiadała temu narzędziu. Podniósł brew do góry, kiedy to tak zrzędziła, czego to nie chce w końcu spojrzał na nią niezadowolony. -Więc idź, morduj ludzi atakuj każdego, gdy tylko poczujesz lekkie pragnienie. Skoro tak bardzo przeszkadza ci, że pilnuję byś nie popełniała błędów, to idź…a w ciągu kilku dni moim obowiązkiem, jako przedstawiciela wampirów w radzie dziesięciu będzie osobiście pozbawić cię głowy bądź przebić serce srebrnym ostrzem, a potem spalić. Odwrócił wzrok i patrzył w podłogę czasem miał ochotę ją zakneblować a czasem po prostu z nią pogadać, ale teraz najchętniej przykułby ją kajdanami ze srebra do jakiegoś muru i zostawił na jakiś czas aż w końcu dotrze do niej, że każdy jego czyn w ostatnim czasie był dla jej dobra. Westchną ciężko, po czym ponownie pogrążył się w myślach, zastanawiał się kolejny raz czy nie lepsze dla niej będzie zamknięcie jej w instytucie na jakiś czas, w prawdzie mógłby nałożyć jej tam areszt domowy i nie opuściłaby terenu instytutu do czasu aż on nie uznałby, że jest na to gotowa. Jednak nie chciał odbierać jej wolności, musiał nauczyć ją jak ma teraz się zachowywać, co robić a czego nie niestety ona wcale go teraz nie słuchała, co go strasznie drażniło, mimo iż mógłby wprowadzić ją w hipnozę i nakazać wykonywanie każdego rozkazu, ale to by go tylko zmęczyło, bo w końcu nawet jego zdolności nie uciszą bestii pragnącej jedynie krwi. Z kolejnych rozmyślań wyrwał go ponownie jej krzyk, ale tym razem było to coś dziwnego, bo wykrzyczała imię jego zamordowanej dawno temu córki, spojrzał na nią natychmiast a zobaczył, iż leży na podłodze płacząc, słyszał jak powtarzała, że nie chce czegoś widzieć, nie rozumiał za bardzo, co się z nią dzieje. Podniósł się z fotela i podszedł do niej, kucną i powoli podniósł ją do siadu, odwracając do siebie twarzą a następnie pogłaskał jej głowę następnie przytulając. -Co się z tobą dzieje? Dlaczego wykrzyczałaś imię mojej córki? Szepną głaszcząc wciąż jej głowę by jakoś ją uspokoić, nie miał pojęcia, co się z nią stało ani dlaczego tak nie wiadomo skąd wykrzyczała jedno tak ważne dla niego imię. Nie chciał jednak by mówiła mu, jeśli będzie to dla niej zbyt trudne do wyjaśnienia. Nie naciskał na nią z odpowiedzią i jedynie czekał aż się uspokoi, nawet, jeśli była niesforną młodą wampirzycą to w końcu już jedną taką wychował i nie sprawiała mu po jakimś czasie żadnych kłopotów. Z każdą chwilą czuł się coraz dziwniej w końcu nie zdarzyło się by ktoś ot tak wykrzykiwał imię kogoś, kogo nie znał, nie widział na oczy w końcu jego córeczka została zabita wiele lat przed narodzinami Nori i to było bardzo niepokojącym go zjawiskiem. Milczał jednak przez dłuższy czas czekając aż ona się uspokoi, głaskał jej głowę czasem nawet składał delikatny pocałunek na jej czole robiąc wszystko by już przestała płakać, by mogła mu wyjaśnić, co się z nią dzieje. Nie poganiał jej wcale jedynie spokojnie czekał, nie mógł jej pośpieszać w tej chwili. Możliwe, że przesadził z tym, iż dał jej wcześniej w twarz, ale zwyczajnie go poniosło, bo piła krew z jego pracownika, który musiał mieć siły by wypełniać swoje obowiązki, skoro tak bardzo chciała pożywić się żywą istotą mogła mu po prostu powiedzieć zaś on już by coś wymyśliłby spełnić jej prośbę i na pewno nie doszłoby do takowej sytuacji, jaka miała miejsce kilka może kilkanaście minut temu. -Już dobrze, nie płacz. Przeczesał jej włosy starając się jakoś pomóc jej się uspokoić, nie wiedział za bardzo, dlaczego tak płakała ani co się stało, czego nie chciała więcej widzieć. Westchną bezgłośnie i przytulił ją nieco mocniej, ponownie zamilkł dając jej czas by mogła dojść do siebie. Odchylił jedynie swoją głowę odsłaniając dokładnie szyję by mogła napić się jego krwi, bo w końcu tamtą niewielką porcją szkarłatnej posoki, jaką pozbawiła ogrodnika raczej nie mogła uciszyć rządnej krwi bestii zaś szklankę rozbiła w drobny mak marnując tak cenną ciecz. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wiejskie posiadłości Taro | |
| |
| | | | Wiejskie posiadłości Taro | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|