Nieśmiertelni ~ Kolebka Upadłych Aniołów
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


 
 
IndeksLet's Rock! EmptyLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Let's Rock!

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Abigail
Mutant
Abigail


Fabularnie : Olivier
Liczba postów : 16
Join date : 22/01/2014

Let's Rock! Empty
PisanieTemat: Let's Rock!   Let's Rock! EmptySro Sty 22, 2014 6:12 pm

Grande powrót, huh.

Godność: Pomimo iż niewiele przeżyła, to sporo się pozmieniała. Początkowo ci, którzy chcieli znali ją pod imieniem Sonia a nazwiskiem Mortifer, lecz przez pewne wydarzenia, została zmuszona do zyskania nowej godności. I choć nazwisko jej narzucono bez jej woli, jak i przy narodzinach, a takowym jest Duval, tak imię sama wybrała. I wybrała to, które do dziś używa, i które bardzo lubi. Abigail, w skrócie zaś Abi. Sporo osób mówi jej właśnie Abi, a naszej "bohaterce" w żaden sposób to nie przeszkadza... Póki nie zaczynają przesadzać.

Wiek: Panienka przeżyła trochę w swoim życiu, które jednakowoż jeszcze w pełni przed nią. Rety... Raptem różowowłosa ma tylko 23 lata, to nie jest dużo, ani jak na człowieka, ani jak na nieśmiertelnego, prawda? Może i zachowuje się na więcej, a może i na mniej, ale czas to czas, on jest jeden, niezmienny, zawsze się go ma tyle samo, tylko trzeba nim odpowiednio zagospodarować, a w przeciągu tych dwudziestu trzech lat, Abigail sporo straciła i zyskała. Dobrze zagospodarowany czas? Yep.

Orientacja: Biseksualna. Bez rozpisywania się, dla niej nie jest ważne czy gdyby wylądowała w łóżku z kimś, byłby to przystojny mężczyzna, czy piękna kobieta. Grunt to zabawa, przyjemność i rozkosz, poza tym, jeśli miłość ją trafi, to takowa i tak jest ślepa, więc po co jej dodatkowo utrudniać? Poza tym, come on... Bawmy się, a nie marudźmy że jedno ma biust a drugie ma... Coś innego, ni?

Pochodzenie: Jest rodowitą Angielką... Tak się to odmienia? Angliczką, Angielką... Tak, Angielką. Pochodzi z tego kraju, tu się urodziła, i tu wróciła po trzech latach podróży, by w końcu wrócić do punktu wyjścia. Anglii. Londynu, którego w praktyce nigdy nie odwiedziła. Cóż... Zawsze jest ten pierwszy raz, prawda?

Rasa: Pomimo iż ma różowe włosy, czasem zachowuje się ekscentrycznie i dziwnie, ma niesamowity talent do pakowania się w kłopoty i wiele, wiele innych... Wszystko to zawdzięcza byciu tylko... A może aż? Tym nie mniej, zawdzięcza to byciu Człowiekiem, tylko i wyłącznie takowym. Hm... No dobra, przesadzam że jest tylko człowiekiem. Jest też rockowcem! To zupełnie inny podgatunek człowieka! A co dopiero różowowłosa kobieta, huh...

* Zwierzęca forma: Och, darujcie. Co za zwierze jest różowe? Flaming? Dooobra, macie mnie... Ale Abigail w żadnym wypadku zwierzęciem nie jest i ze zwierzęcia nic nie ma! Nuuu... Może łasość na pieszczoty, ale to tylko czasami. Nu, głasku głask?

Ranga: Nie do cholery, ona nie jest żadnym X-menem czy coś! Owszem, Abigail jest Mutantem, ale na pewno nie jest w żadnej ekipie łysego profesorka X czy co tam jeszcze. A weźcie to od niej, pf. Abigail jest kim jest, ale że tym kim jest... Eee... Jest, to nie oznacza że można ją przypisywać do jakiś dziwnych organizacji z komiksów, mein gott. A dajcie wy jej spokój z tymi X-menami...

Moc: Niestety, biedna Abigail nie może się pochwalić tym że jej ręka odrośnie gdy zostanie odrąbana, wzrokiem na setki kilometrów z noktowizją i rentgenem, super słuchem iż usłyszy jak komuś się w żołądku flaki przelewają lub siłą pozwalającą jej miotać tirami jak pudełkiem po husteczkach. Niestety, żadnego z tych nie ma, ale ma coś innego.

Pierwszą mocą jaką posiada, a jaka zamieniła całe jej, w miarę szczęśliwe i dobre życie w koszmar(a przynajmniej takie mogło być to życie) jest Wzrok, czyli możliwość dostrzeżenia że demon ma rogi, aniołek skrzydełka i tak dalej. Niby nic specjalnego, ale jak takie coś ma się od wczesnego dzieciństwa i każdej nocy śni się koszmary o tym, to już jednak tak przyjemnie nie jest, tak? A jak jeszcze często się widuje demony, wampiry i inne straszydła, to już w ogóle. Tylko współczuć.

Drugą mocą, którą dopiero od kilku lat zna i ciągle uczy się kontrolować jest... No właśnie, kontrolowanie. Dokładnie jest to kontrolowanie fal dźwiękowych, co pozwala jej z szeptu stworzyć krzyk który rozwali innym bębenki uszne, a jej szarpnięciom gitary nadaje moc nie mal dosłownego wgniecenia w ziemię. Oczywiście, nic nie jest tak różowe jak jej włosy. Po pierwsze, by móc użyć mocy, musi wywołać jakikolwiek dźwięk. Dopiero wtedy może go wzmocnić lub ściszyć. Po drugie, jeśli używa do tego własnej krtani, im bardziej je wzmocni, tym większe ryzyko uszkodzenia gardła na dłuższy czas, dlatego używa częściej do tego gitary. Oczywiście, siła tej mocy robi się proporcjonalnie niższa wraz z dystansem jaki fala przebywa, dlatego najgroźniejsza jest w bliskim dystansie, gdzie potężna siła dźwięków może nawet ogłuszyć innych. Oczywiście, im silniej używa danej mocy, tym gorzej działa to na nią. Szumienie w głowie, krwotoki z nosa, potężna migrena, a nawet możliwość utraty przytomności w skrajnym wypadku. Uważajcie by jej nie wkurzyć... Jeśli to zrobicie, to nawet i gdyby miała paść, to najpierw rozwali wam łeb swoim głosem... No, a przynajmniej spróbuje.
[Ograniczenia - słabe wzmocnienie dźwięków by np. gitara elektryczna normalnie brzmiała bez ograniczeń. Ofensywne użycie mocy - trzy posty użytkowania, cztery przerwy.]

Umiejętności: Jak na człowieka, i jak na dwudziesto-trzy latkę, swoje umie, i są to rzeczy, które jej się przydadzą. Co jest ważne? Jedną z najważniejszych jej umiejętności jest smykałka do większości instrumentów muzycznych, ale przede wszystkim, niesamowite wprost opanowanie gitary elektrycznej. Dziewczyna naprawdę umie wymiatać na takowej, zmiatając większość "rockersów" czy "metalowców" z powierzchni sceny. Coś poza tym? Umie się posługiwać palną bronią krótką, czyli pistoletami, oraz orientuje się w kwestii obrony samej siebie za pomocą sztyletów czy noży, chodź rzadko z tego korzysta. Rzadko kiedy jest potrzeba. Dobrze sobie radzi z prowadzeniem jednośladowców, zresztą, głównie na takowym się porusza. Nie lubi aut, są dla niej jakieś takie... Nu, passe po prostu. Pływa nawet nieźle, wspinaczki nigdy nie uprawiała, lubi latanie. Czy to ze spadochronu, czy paralotni. I to i to umie. Oprócz tego zna angielski(no w końcu język ojczysty), umie też się w jakimś stopniu posługiwać i rozumieć język niemiecki. Jak na kobietę przystało... A WŁAŚNIE NIE! Abigail ni w cholerę nie umie gotować! HA! Nie ma tak fajnie. Jej próby gotowania kończą się pożarem w połowie kuchni, pod czas gdy druga właśnie nabiera drugiej prędkości kosmicznej, wybuchając. Dziewczyna posiada również dużą wiedzę na temat świata nieśmiertelnych, umie rozpoznać rasy i rozróżniać je bez problemu, a wykiwanie jej nie jest takie łatwe. O, umie też drażnić i grać na nerwach!
Hm... Z pewnością ma jeszcze kilka, innych zdolności, ale z pewnością nie są one aż tak ważne, by je wymieniać.

Broń: Nie ma zbyt wielkiego arsenału którym może się pochwalić. Jej główną bronią jest pistolet Sig Sauer P224, lekki i poręczny, który można schować nie mal wszędzie, zręcznie wyjąć i nacisnąć spust, mierząc w kogoś. Rzadko to robi, w praktyce w ogóle, no... Ale czasem jest wymus, ni? Poza nim, posiada jeszcze jedną broń. Srebrny sztylet, w pochwie przy pasie. Nie jest długi, nie jest szeroki, ale jest ostry i ze srebra. To jej wystarczy, by odstraszyć większość oponentów, ewentualnie jako ostatnia deska ratunku.

Wygląd:
Co więc można powiedzieć o wyglądzie Abigail? Zdecydowanie (jak na człowieka) jest w dużym stopniu ponętną istotką, o dobrej figurze i ładnej buźce. Zdecydowanie nie jeden mężczyzna czy kobieta chcieliby ją mieć u siebie na noc, ale nie tak prosto. Tym nie mniej, nie rozpisujmy się o czymś nieważnym, a przejdźmy do konkretów.
Abigail jest nader wysoką osobą jak na kobiece standardy. Mierzy całe 186 centymetrów! To w cholerę dużo jak na kobietę, przez co bez problemu może patrzeć na większość facetów, śliniących się na jej widok "z góry"... I w razie czego dać z kolana w pysk jak się zbytnio będą narzucać. Wzrost co prawda czasem utrudnia życie, a podobnież też nieco uroku odbiera, ale ją to tyle obchodzi, co zeszłoroczny śnieg. Jej figura jest całkiem ładna, zgrabne nogi, kuszący, kształtny i jędrny tyłek, oraz nie takie małe piersi, to głównie opis dla facetów. Co prawda są panie z większym biustem, ale powtórzę się... Abigail niewiele to obchodzi. Naprawdę. W żadnym wypadku ją to nie obchodzi. Przechodząc dalej, na smukłej szyi jest główka naszej różowowłosej panienki, która... Jak już wielokrotnie wspominano, jest u góry obrośnięta bujnymi, różowymi włosami. Ciężko stwierdzić czy to farba czy faktyczny kolor od urodzenia, a Abigail na ten temat się nie wypowiada, i zresztą, nie ma po co. Włosy okalają jej twarz, czasem grzywka przysłania jej oczy, a same takowe włosy są dosyć długie, najczęściej spinane w tak zwany "koński ogon". Rozpuszczone potrafią jej sięgać do talii, i są one jedną z niewielu rzeczy, które OBCHODZĄ Abigail. Tak, nie przesłyszeliście się. Włosy ją faktycznie obchodzą, i to nawet bardzo. Jej twarz jest dosyć miła i słodka, cera rumiana, w żadnym wypadku bladości jej nie wytkniesz. Łagodne rysy twarzy nadają jej uroku, a spore, niebieskie oczęta z pewnością sprawią, że nie jedna osoba przystanie, by się w nich zatopić na moment... Choćby na krótką sekundę. Zgrabny, krótki i prościutki nosek, pod którym skrywają się ładne usteczka, z widoku słodziutkie i łaknące skosztowania... Jak mało osób zyska tą możliwość, naprawdę. Aż szkoda, nie?
Teraz kwestia ubioru. Abigail, po prawdzie, najczęściej ubiera się tylko w jedną rzecz, ale różnego koloru i odmian. Jest to kombinezon motocyklisty, często czarny, opinający szczelnie jej ciało, z deczkę obścisły, plus czarne, wytrzymałe buty o dużych podobieństwach do glanów. Naprawdę, najczęściej nosi się w tym, bo często wszędzie jeździ swoim motocyklem, to też nie sądzi by było warto zmieniać ubranie. Jeśli jednak jakimś cudem nie musi użyć swojego motocyklu, uświadczysz ją w naprawdę zróżnicowanym ubiorze, zależnym od humoru. Rzadko jednak będą to sukienki, albo chociażby spódniczki. Abigail dobrze się czuje w dosyć męskich spodniach i ubraniach, najczęściej preferując kolory równie ostre i wyraźne, co jej różowe włosy. Gitara z pokrowcu na plecach jest jej nie mal nieodłącznym elementem w poruszaniu się. Bez muzyki nie przeżyje. Po prostu. A tym bardziej bez możliwości grania muzyki samej.

Charakter:
Jak można opisać panienkę Abigail? Cóż, ciężko to zrobić, choćby dlatego, że po primo, jest kobietą. A jak wiadomo, kobiety są zmienne, a każde jej wahanie nastroju by spisać, zajęłoby to dobrą książkę. Tym niemniej, spróbuję coś o niej napisać.
Abigail w pierwszej kolejności jest dosyć złośliwą i wredną osobą. O tym warto pamiętać. Jest to w pewnym sensie jej "linia obrony" przed próbą zaprzyjaźnienia się z nią. Nie, nie to że nie lubi mieć przyjaciół, tylko w taki sposób odsuwa tych "niby znajomych", co to z przyjaciółmi mają tyle wspólnego, że czasem ich zobaczy. Jej ironia, sarkazm i złośliwość potrafią być dotkliwsze od noża w plecy, ale co może? Trzeba być twardym, by sobie w życiu radzić, prawda? Oprócz tego, wbrew pozorom, nie ma uprzedzeń do nieśmiertelnych. Wprost przeciwnie, w pewien sposób lepiej identyfikuje się z nimi, niż ze zwykłymi ludźmi. Kiedy wie że ktoś jest jednym z członków "drugiego świata" lubi go wypytywać o różne rzeczy i chłonąć wiadomości na temat innych jak odkurzacz. Po prostu potwornie to lubi. A wracając do jej linii obronnych, gdy ktoś się przebije przez to, przetrzyma kanonadę sarkazmu i złośliwości, zobaczy że Abigail to kobieta, człowiek jak każdy inny. Czasem słaba, czasem twarda. Czasem taka, czasem inna. Czasem lubiąca zaszaleć, a czasem ubóstwiająca chwilę ciszy z dobrą książką w zacisznym kąciku. Wszystkie jej zachowania zależą w praktyce od kaprysów. Jedno jednak się nie zmieni. Jej potworne zamiłowanie do muzyki i pakowania się w kłopoty przez ciekawość i tym podobne rzeczy. Kiedy pierwsze jeszcze można znieść, tylko jeśli posłyszy że ktoś na czymś gra, to zacznie go zalewać pytaniami o nie mal wszystko to w tej kwestii (a jak gitarzysta to już w ogóle mogiła), tak drugie jest o wiele gorsze, bo jest z niej typ osoby która lubi wiercić dziury. Wystarczy że ktoś jakieś słówko wrzuci, coś między wierszami, a ta będzie drążyć aż do momentu wywiercenia komuś dziury w bebechach, tudzież uzyskania stosownej odpowiedzi. A jak w wypadku odpowiadania pytania gdy inni je zadają? Przy obcych często zbija tematy, odbija pytania w drugą stronę, rzadko kiedy odpowiada szczerze, a wypadku bardziej zaufanych istot robi się dużo mocniej otwarta... Ale są kwestie, które zostawia dla siebie i których nikomu nie powie. Zawsze takie są.
Cóż, ciężko jest opisać kobietę, bo jak wiadomo, kobieta zmienną jest. Każdy dopowie swoje, gdy ją spotka, gdy porozmawia, gdy pozna lub zostanie odsunięty przez jej złośliwości. Każdy dopowie swoje zdanie, każdy powie swoje...
A jak często było wspominane, Abigail rzadko to obchodzi. A najczęściej nie obchodzi.

Historia:

Ta historia nie zaczyna się z jakimś niesamowitym polotem czy potwornym zbiegiem okoliczności, lądowaniem w sierocińcu, tajemniczą śmiercią rodziców, czy innymi, dziwacznymi lub potwornymi sytuacjami. Ta historia zaczyna się całkowicie, wprost stereotypowo normalnie. Dwoje ludzi, rodziców Sonii połączył węzeł miłości i małżeński, a niedługo potem doczekali się córeczki o pięknych, jasnoniebieskich oczętach. Dziewczynie nie brakło miłości rodziców, nie była rozpieszczana, ale też nie miała potwornej biedy. Można powiedzieć, że trafiła w ten szczęśliwy, złoty środek, mając dwójkę kochających rodziców którzy pomimo pracy, znajdowali czas dla swojej córeczki, i nic nie zapowiadało problemów...
Dopóki córeczka nie zaczęła mówić i obserwować innych. Już od najmłodszych lat bała się innych ludzi, mówiąc mamusi lub tatusiowy "Ale mamo, tamten Pan był straszny! Miał skrzydła i rogi!" Nie tylko takich widziała. Widziała wiele, zbyt wiele jak na małe dziecko. Jej wzrok był aktywny od początku jej życia, nie pozwalał jej spać, często budziła się zapłakana, gdy śniły jej się koszmary o bladych ludziach z krwisto-czerwonymi oczami, skrzydlatych i rogatych demonach, przerażających jak na ten wiek magach o cechach zwierząt, podobnie ze zmiennokształtnymi. Co prawda nie bała się każdej z ras, i na widok wróżek się uśmiechała, mówiąc że "Ta pani/pan wygląda jak motylek". To jedna z niewielu ras, których się nie bała.
Jednakże jej fobia z każdym rokiem rosła, i nawet pomimo psychologów i psychiatrów, jej wzrok "nie gasł". Ciągle widziała "potwory", gdy mijała ludzi... A w sumie to nieludzi, bo ich właśnie widziała. Nawet jej terapeuci czasem bywali takowymi. Im dziewczyna stawała się starsza, tym mocniej zagłębiała sie w świat swojej fobii, zaczęła czytać książki traktujące o magii, szataniźmie, religii, całkowicie olewając kontakty z rówieśnikami, przez co stała sie odludkiem, często wyzywanym od szatanistek czy emo, a rodzice nic nie mogli z tym zrobić. Nic nie pomagało, leki, terapie, więc rodzice musieli się podjąć drastycznego kroku...
W wieku 16 lat dziewczynie siłą została przerwana edukacja, a takowa została wysłana na przymusowe leczenie do ośrodka psychiatrycznego. To był dla niej szok, potworny szok, a dziewczyna często opierała się badaniom, zapierała się, nie chciała prowadzić terapii, bo przecież ona wiedziała, że mówi prawdę! Że oni istnieją, nawet niektórzy członkowie personelu byli nimi. Ona to widziała! Ona to wie!

"Now, as we stand two worlds apart,
the time's hardened up my heart.
From a world of no regret,
that I hope won't soon forget.
"

Potwornie irytował ją fakt, że nie dawali nic do czytania. Zwariować szło, zamkniętym w gumowym pomieszczeniu bez klamki, szczerze. Czemu nic nie dali do czytania, do posłuchania, czego kolwiek do zabicia nudy? Dosłownie szło zwariować w tej placówce, która przecież z szaleństwa miała leczyć, prawda? Nudziło jej się, cholernie jej się nudziło. Spać nie chciała, nie miała ochoty znów, więc po prawdzie wiele do roboty nie miała. W głowie miała jakiś rytm, więc ułożyła dłonie w kształt "gitary powietrznej", czyli wymyślonej, i zaczęła naciskać palcami na zmyślony gryf, delikatnie szarpiąc palcami zmyślone struny. Zawsze jakiś sposób na nudę, prawda? Nie wiedziała czy jest dzień czy noc, światło było sztuczne a okien nie było, to też co mogła powiedzieć? Zielonego pojęcia nie miała, zegarka też nie zostawili. To naprawdę był psychiatryk, czy ośrodek silnie zamknięty? Nie miała pojęcia, ale wiedziała, że jest cicho. Zaczęła sobie nucić pod nosem nuty, które odgrywała i wszystko MOGŁO być fajnie. Mogło, ale oczywiście, ktoś się wtrącić musiał. Nie mogło być fajnie...
Słyszała szczęk otwierającego się zamka, a potem ujrzała jednego z członków personelu szpitala. Wyjątkowo był to człowiek, zdążyła już porozpoznawać i przypiąć odpowiednie "szyldy". Był to miły, kulturalny acz nader dwulicowy demon z jakimiś wypustkami miast skrzydeł, i dziwnie skręconymi, baranimi rogami, niechętny do jakichkolwiek rozmów strażnik-wampir, i "odźwierny" szpitala, psołak tudzież zmiennokształtny z psim ogonem i uszami, a także i kły miał dosyć psie. Wyjątkowo ten i parę innych osób było zwykłymi ludźmi, ale... Czy aby ze zwyczajnymi zamiarami?
- Czego tu? Już nie mogę się ponudzić w samotności?
Spytała na odwal się, nawet nie zerkając w stronę mężczyzny. Pomimo posiadania szesnastu lat z hakiem, była zdecydowanie ładną osóbką, na której widok nie jednemu facetowi mogło coś "drgnąć" w lędźwiach. Niestety, tu okazało się to wyjątkowo stratne. Obejrzała się w stronę mężczyzny, chcąc coś powiedzieć, ale miast tego, zobaczyła pięść lecącą w stronę jej twarzy, która uderzyła ją silnie w policzek. A potem kolejna, i jeszcze jedna, i jeszcze jedna. Nim wyszła z szoku, mężczyzna docisnął jej nadgarstki do łóżka, znajdując się nad nią.
- Zostaw mnie!
Krzyknęła, za co jednak dostała kolejny raz w pysk.
- Morda zdziro, dawaj cipę!
Mężczyzna jednym, zdecydowanym ruchem zerwał szlafrok pacjenta, po czym zaczął rozpinać spodnie. Na ten widok dziewczyna próbowała się wyrwać, uciec, ale kolejny cios w twarz sprawił, że jedyne co mogła zacząć robić, to krzyczeć. I dalej próbując się wyrwać, krzyknęła długo i przeciągnie
- ZOSTAW MNIE!
Jej głos było słychać chyba w każdej sali tego miejsca, był tak długi i wyraźny, był... Bolesny, co mężczyzna odczuł najgorzej, bo był bezpośrednio przed jej ustami. Gdy skończyła krzyczeć, mężczyzna opadł na nią bez życia. Z przerażeniem zrzuciła go z siebie, widząc jak z uszu cieknie mu krew.
- C-co?
Stęknęła cicho i nagle zaczęła głośno kaszleć, ksztusząc się krwią z jej gardła. Pluła przy kaszlu krwią na swoje dłonie i łóżko które miało być miejscem gwałtu, a jej gardło i głowa zdawały się eksplodować. Czuła się potwornie, a wzrok zaczął się jej rozmywać. Ostatni widok jaki ujrzała to ciemno-odziana osoba wchodząca szybko do jej pokoju. Potem odpłynęła w ramiona morfeusza. W tym stanie nieprzytomności skojarzyła, że ten facet już od początku jej pobytu tutaj się na nią gapił... No tak... Ofiarę sobie upatrzył... Ale do tych wniosków dotrze, gdy odzyska przytomność.

A zrobiła to całkiem szybko, w miejscu, którego w ogóle nie znała. Było cieplejsze, jakby... Normalniejsze niż cały ten szpital. Czuła że jest naga, acz okryta dokładnie kocem, czuła plastry i opatrunki na twarzy, czuła sporo... I zrozumiała tamtą sytuację. Z westchnięciem uchyliła oczy, by zauważyć te fakty, o których było mówione. Ciepłe barwy tego miejsca, to, że leży na kanapie, oraz fakt, że przed nią jest biurko z napisem "Dyrektor Dreilich".
- Huh, Der Deustcher?
Mruknęła po niemiecku, bo z uczyła się go, uznając że język urzędowy w piekle, czyli za coś, co się jej przyda.
- Nie, panienko. To że nazwisko niemieckie nie oznacza, że i ja jestem z takowego kraju.
Głos mężczyzny skutecznie sprawił, że naga dziewczyna opatuliła się szczelniej kocem i szukała źródła dźwięku, podnosząc się do siadu. Szybko ujrzała że przy drzwiach stoi odziany na czarno mężczyzna, u którego rogi były wyraźnie zarysowane. Czarne, zakrzywione ku górze jak piekielne prącia wprost. Ekhem... Nie, nie to że myślała tylko o tym, broń Boże. To pierwsza rzecz, która jej przyszła do głowy. Dobra... Nie jej, ale mniejsza o szczegóły. Za plecami miał dużych rozmiarów szare, błoniaste skrzydła, przypominające potwornie te nietoperze. Demon...
- Demon... Chcesz skończyć robotę tamtego faceta, tylko brutalniej i definitywniej?
Po tych, zbyt szybkich i zbyt głośnych słowach zakaszlała mocno, przez co jej dłonie pokryły się krwią gdy zakryła usta. Demon zaś zbliżył się, by potem obejść kanapę i usiąść za swoim, jak się okazało, biurkiem.
- Oszczędzaj gardło, Sonio. Twoja moc nadwyrężyła ci je nader mocno.
- M-moc?
Szepnęła cicho w odpowiedzi, szczelnie okrywając się kocem i wpatrując w demoniszę, ciekawa efektów tej konwersacji. W najgorszym wypadku skończy jako zupa, a jej dusza jako przekąska. A najlepszym skończy jako jego dożywotnia służka i seks-zabawka... A może jest jakaś lepsza alternatywa?
- Owszem, moja droga. Nie jesteś zwykłym człowiekiem, nie byłaś. W twojej rodzinie gdzieś musiał być jakiś nieśmiertelny, ewentualnie w jakiś sposób musieli na ciebie mocno oddziaływać. Jesteś człowiekiem, ale innym niż wszystkie. Poza tym że widzisz nas ciągle, posiadasz magiczny dar, moc. My, nieśmiertelni, mamy ich wiele, ale ty masz tylko jeden, acz dosyć... Wyraźny. Twój krzyk potrafi pewnie nawet skruszyć mur... Ale zarazem niszczysz sobie ciało. Jest to jednak chyba twoja najlepsza broń przeciw nam...
- Czemu mi to mówisz, demonie? Czy nie powinieneś raczej chcieć mnie zgwałcić, zabić i zeżreć moją duszę?
- Nie wszystko jest białe i czarne. Jestem "nawróconym" demonem, istotą która porzuciła swoją drogę, i zaczęła kroczyć inną. Chcę ci pomóc zacząć nowe życie. Twoi rodzice przestali się tobą interesować, bo gdy ty siedziałaś tutaj, twoja matka znów zaszła w ciążę, a o tobie... Zapomniano? Chyba tak to mogę powiedzieć. Wyślę im pismo że zmarłaś z przedawkowania leków czy coś, dostarczy się trupa którego zmienimy wygląd tak, by przypominał bardziej ciebie, a ja nauczę cię trochę życia w tym świecie...
- Ale... Ja nawet... Nie pożegnałam...
Głos jej się załamał i zaczęła płakać, szlochać wyraźnie i głośno, nie patrząc na to, czy trzyma kocyk który spadł, ukazując jej walory. Nie interesowało ją to... Mama... Tata... Nigdy więcej ich nie zobaczy? Demon widząc to podniósł się i przykucną przed nią, po czym okrył ją znów kocem.
- Mutant może ściągnąć na swoją rodzinę nieszczęście. Wiem że to dla ciebie trudne, ale lepiej mieć świadomość że żyją, niż zastać ich kiedyś martwych z twojej winy, prawda?
- J-jak to?
- Po prostu. Mutant to odmienna istota niż zwykli ludzie. Gdyby ktoś się dowiedział, zniszczyliby was, zabili... Albo któryś z nieśmiertelnych by się zainteresował.
Odetchnęła głębiej, uspokajając łzy i znów łapiąc koc, by się okryć. Czyli jakby zaczyna od nowa, w wieku szesnastu lat z hakiem? Ciekawe... Oparła się na kanapie, wpatrując zapłakana w swojego "opiekuna", bo chyba takowym teraz będzie, prawda? Musi zostawić wszystko co kiedyś miała i wszystko czym była... Bo miała jakąś pieprzoną moc! Cholera... Gdyby nie gardło, pewnie mocno by teraz klnęła we wszystkich kierunkach i na wszystko, ale nie mogła... Zostawić wszystko za sobą... Rodzinę... Każdego kogo kocha... Bo jest czymś "innym", a jej życie sprawiłoby, że rodzice mogliby zginąć... Cóż więc jej zostało teraz? Chyba jedyne co, to przyjąć nową rzeczywistość. Zostawić swoich rodziców za sobą, uśmiechnąć się do nowego losu i opiekuna, który nie chce jej zerżnąć na powitanie, i brać... Co się da. Odetchnęła kilkukrotnie głęboko, po czym zaczęła cicho szeptać.
- Mogę... Wybrać sobie imię?
- Oczywiście. A co do nauki korzystania z twoich mocy, zobaczymy czy z instrumentami twoja moc współgra.
- Abigail... I czy... Pozwolisz mi spróbować grać na gitarze elektrycznej? I... Mogę mieć różowe włosy?
Demon roześmiał się wesoło i pogłaskał dziewczynę po jej miękkich włoskach.
- Oczywiście, Abigail Duval. Nauczysz się naprawdę wymiatać, a różowe włosy tylko ci w tym pomogą, pokażesz że róż to nie tylko nastolatki, ale i konkretny rock


Demoniczny "opiekun" Abigail wyjątkowo zwinnie wywiązał się ze wszystkich swoich umów i faktycznie stał się jej przewodnikiem po świecie nieśmiertelnych. Pokazał jej czym są, jak rozpoznać dane rasy, czego musi się wystrzegać, ale przedewszystkim, jak reagować spokojnie na widok nienaturalnych czynników które widziała. Na edukację w tej kwestii a także w takich jak używanie broni palnej i krótkiej poświęciła trzy lata swojego życia razem z opiekunem, ale w końcu uznała, że musi odejść. Że musi poznać ten świat i zrozumieć go... No, i sam fakt że chce to też. Z gitarą przewieszoną przez bark, talentem do muzyki i śpiewu, oraz talentem do pakowania się w kłopoty ruszyła przed siebie, wpakowując się w różne, lepsze lub gorsze sytuacje, z jakich jednak zawsze udało jej się wyjść obronną ręką. Przez te trzy lata zwojowała sporo w świecie muzycznym, często będąc tymczasowym członkiem różnych, nawet prestiżowych grup rockowo-metalowych na czas ich tras koncertowych, przez co nie miała problemów z pieniędzmi, które w razie czego potrafiła też zarobić własnymi występami. I nikt jej nie powie, że ktoś w różowych włosach nie umie grać rocka! A już szczególnie że nie umie tego kobieta! Koniec końców jednak, różowowłosa Abigail zawitała do Londynu, z powrotem do Anglii, którą jakoś tak... Nie lubiła przez to, co się z nią stało? Nah, może odrobinkę, ale chciała poznać miejsce, o którym usłyszała. Kolebkę Upadłych Aniołów... I może znaleźć kogoś, kto zawojuje jej serce poza muzyką? Kto wie.

"Standing where I should be
Believing as I'm told to believe
Being who I should be
Doing what I should do

Going on and on I have the future in my hands
Getting lose from days I never could get over
Going on and on until I'm finally myself
Getting out of this dishonest world I never wanted
Now is the time
Now is the time...
"

Inne:

- Pomimo iż się nie wydaje... Abigail jest po dziś dzień dziewicą. Żadnemu mężczyźnie ani kobiecie nie udało się do niej dobrać. Pocałunki, umizgi, pieszczoty, ale nigdy nie doszło do intymnego zbliżenia.

- Lubi swój kolor włosów. Nie interesuje ją zdanie innych w tym temacie.

- Zawsze nosi przy sobie gitarę elektryczną.

- Lubi loty na paralotni i skoki ze spadochronem.

- Kiedy ktoś ją łapie za tyłek, a czasem się to zdarza, nie odwraca się by dać mu z liścia... Dostaje najczęściej kopniaka w twarz.

- Czasem nosi przy sobie, w jednej z kieszeni, małe i poręczne Pismo Święte, Nowy Testament. Doskonale wie że jeśli demon lub wampir będzie czegoś takiego słuchał, to albo zwiędnął mu uszy i zwieje... Albo właśnie. Będzie źle.

- Lubi białą czekoladę. Tym ją można przekupić w niemal każdej kwestii, czy to foch czy coś innego, za białą czekoladę wybaczy nie mal wszystko.

- Za uszkodzenie jej maszyny potrafi zrobić BARDZO DUŻĄ szkodę.

- Czasem używa swojej gitary w charakterze maczugi.

- Nie przyzna się do tego, ale lubi tulanie, całusy, pieszczoty... Po prostu bardzo, barrrrdzo to lubi.

- Nie przeszkadza jej to, że jest wysoka.

Inne konta: Niezrównoważony psychicznie pół-demonisza Faust, zbzikowany dżin Alvaro.
Powrót do góry Go down
Nate
Przeistoczony
Nate


Fabularnie : ... Zajęty... BARDZO zajęty xD
Liczba postów : 279
Join date : 26/05/2011
Age : 29

Let's Rock! Empty
PisanieTemat: Re: Let's Rock!   Let's Rock! EmptyCzw Sty 23, 2014 11:49 am

Akcept.
Powrót do góry Go down
http://kanranate.deviantart.com/
 
Let's Rock!
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Nieśmiertelni ~ Kolebka Upadłych Aniołów :: Informacje :: Karty postaci :: Karty akceptowane-
Skocz do: